Czesi nie są radykałami. Rozmowa z prof. Piotrem Bajdą

Czy analizując dzisiejszą politykę czeską, dostrzega Pan w niej jeszcze jakieś pozostałości przeszłości komunistycznej? Czy Czesi w dyskusjach politycznych odwołują się jeszcze do tego, kto co robił przed zmianami 1989/1990 roku?

 

Jako obserwator czeskiej sceny politycznej nie spotykam się z jakimiś częstymi odwołaniami do czasów komunistycznych lub też do okresu przemian ustrojowych 1989/1990. Co nie oznacza, że jest to zupełnie zamknięta karta. Warto pamiętać, że na czeskiej scenie politycznej funkcjonuje Komunistyczna Partia Czech i Moraw. Co prawda w ostatnich wyborach w 2021 roku do niższej izby parlamentu nie przekroczyli 5% progu wyborczego, dostali poparcie na poziomie 3,6%, ale to był pierwszy raz w historii od aksamitnej rewolucji, gdy polityków spod czerwonej gwiazdy zabrakło w sejmie. Jednak już na poziomie samorządowym są obecni i w niektórych miejscach współrządzą lokalnie, a do członkostwa w tej partii przyznaje się ok. 100 tysięcy Czechów. W swojej narracji odwołują się bezpośrednio do osiągnięć komunistycznych, wcale się nie odcinając od korzeni, starając się być reprezentantem poszkodowanych reformami kapitalistycznymi. Ostatnio nawet zorganizowali akcję walki z drożyzną, którą społeczeństwu miał zafundować premier Petr Fiala i i wynajęli autokary na wycieczkę do Polski po tańsze zakupy. Inny przykład z ostatniej kampanii prezydenckiej, kiedy kandydującemu emerytowanemu generałowi Petrowi Pavlowi publicznie wyciągano członkostwo w partii komunistycznej przed 1989 rokiem i sugerowano tajną współpracę z czechosłowackim wywiadem wojskowym. Co prawda nie zaważyło to na finalnym rozstrzygnięciu wyborczym, ale Petr Pavel musiał gęsto się ze swojej przeszłości tłumaczyć. Można więc podsumować, że przeszłość komunistyczna nie jest bardzo żywym tematem, który potrafi rozgrzać do czerwoności opinię publiczną, ale na marginesie debaty jeszcze czasami się pojawia.

 

Czy w czeskim myśleniu politycznym pozostały jeszcze ślady czechosłowackiej przeszłości, nie w kontekście dziejów komunistycznych, a państwa sięgającego do tradycji Masaryka czy Benesa?

 

Tradycja I Republiki Czechosłowackiej (1918-1938) jest o wiele bardziej trwałym elementem konstruującym współczesne myślenie Czechów o polityce niż okres komunistyczny. Postać prezydenta Masaryka nadal jest punktem odniesienia, nawiązywanie do jego spuścizny w praktyce czymś obowiązkowym. Jeśli chcielibyśmy porównać współczesną rolę Masaryka dla Czechów z rolą Piłsudskiego dla Polaków, to nasz marszałek zostałby daleko w tyle, pomimo podobnych biografii. Jeden i drugi umierają niedługo przed wybuchem II wojny światowej, Józef Piłsudski w 1935, a Tomáš Masaryk w 1937. Może jedyne podobieństwo będzie takie, że w obu przypadkach ogromne kontrowersje wywołują ich następcy. W przypadku Czech do dziś gorące dyskusje wywołuje postać i polityka Edvarda Beneša, następcy Masaryka. Z jednej strony przez część uznawany jest za męża stanu, który w trudnych uwarunkowaniach potrafił na emigracji zachować czechosłowacka państwowość, inni obarczają go odpowiedzialnością za upadek I Republiki, zgodę najpierw na podporządkowanie Czech i Moraw Hitlerowi, a potem na komunizację państwa po II wojnie światowej.

Natomiast próbując wskazać, co materialnie jest tym elementem stałym z tradycji Masarykowskiej, to będzie to wskazanie, że Czechy są małym państwem, które swoją potęgę na arenie międzynarodowej powinno budować na promocji demokracji i humanizmu, opowiadać się po stronie dobra. Państwo małe musi być wiarygodne dla swoich partnerów, co na przykład w praktyce oznaczało uruchomienie pomocy dla broniącej się Ukrainy od pierwszego dnia wojny.

 

Nim bliżej zajmiemy się tymi współczesnymi zagadnieniami, zróbmy na koniec kroków w przeszłość jeszcze jeden, najdalszy: czy Czesi żyją przeszłością habsburską i przedhabsburską? W polskiej tradycji politycznej długo odwoływano się do tradycji piastowskiej i jagiellońskiej, zresztą przeciwstawiając je sobie. Jeszcze teraz są one przywoływane – zwłaszcza jagiellońska, w kontekście Trójmorza czy współpracy z Ukrainą. Czy dla Czechów takie podbudowywanie bieżącej polityki wspomnieniami odległej przeszłości jest rozsądnym zachowaniem politycznym?

 

To pytanie należałoby zadać bardziej historykom niż politologom. Bez wątpienia z jednej strony przeszłość habsburska jest ważną częścią historii Czechów, ale w dużym stopniu oceniana negatywnie, jako zagrożenie dla narodowej tożsamości. Czesi coraz silniej podlegali procesom asymilacji z dominującą kulturą niemiecką, czeskość w XIX w. była sprowadzana do jakieś formy folkloru, odrodzenie narodowe miało miejsce w oparciu o małe miasteczkach i o wieś, stąd do dzisiaj mamy w Czechach taki kult prowincjalności. Jeśli już Czesi odwołują się do odległej przeszłości, to częściej wskazują na ruch husycki, jako zryw wolnościowy, mający na celu zbudowanie społeczeństwa egalitarnego. Dobrą tego ilustracją jest hasło Husytów „prawda zwycięży”, które do dziś zdobi sztandar prezydenta Republiki Czeskiej.

 

W Polsce w ostatnich latach wiele się mówiło i niemało robiło w kontekście Inicjatywy Trójmorza. Rozważanie planów sięgających od Bałtyku po Morze Czarne i Adriatyckie stało się całkiem popularnym tematem publicystyki na temat polityki międzynarodowej. Jak Czesi odnoszą się do takich śmiałych – przynajmniej w założeniu – konceptów? Jak odnieśli się do Inicjatywy Trójmorza?

 

Zacznijmy od końca. Czesi a Inicjatywa Trójmorza to jest bardzo interesujący temat. Warto zauważyć, że na pierwszych trójmorskich szczytach Czechów nie reprezentował zaproszony prezydent, ale politycy niższego rzędu. To już pokazywało swoisty dystans do tego projektu. Dystans wynikający z kilka rzeczy. Po pierwsze czescy politycy uznali, że jest tworzony jakiś nowy format współpracy regionalnej, który z nimi nie został skonsultowany, nie wiedzieli, jak ma się mieć Inicjatywa Trójmorza do Grupy Wyszehradzkiej, obawiali się, że Polska porzuca regionalne V4 na rzecz wielkiej polityki. Ponadto do tej pory Praga w innych formatach współpracy regionalnej zawsze była najbardziej na Zachód wysuniętą stolicą, w tym przypadku po pierwszy raz Czesi mieli poczucie, że są na marginesie rozmów i wydarzeń. To wszystko powoduje, że jeszcze do dziś nie zdefiniowali swojej roli w Inicjatywie Trójmorza, nie byli organizatorami żadnego ze szczytów prezydenckich, nie przystąpili do trójmorskiego funduszu, a obecną ich rolę w projekcie można zdefiniować w kategorii obserwatora. Co prawda w swoim exposé premier Petr Fiala zapowiedział większe zaangażowanie Republiki Czeskiej w Inicjatywie Trójmorza, ale na dziś nie zostało to w żaden sposób potwierdzone faktami. To wszystko przekłada się też na debatę ekspercką czy naukową, w której dyskusja o nowym projekcie jest bardziej niż okazjonalna. Ciekawe za to będzie obserwowanie Czechów dzisiaj, gdy do Inicjatywy Trójmorza przystąpiła Grecja, gdy pojawiają się głosy o kolejnych zainteresowanych czy to członkostwem, czy też statusem partnera uczestniczącego, jaki dziś posiadają Ukraina i Mołdawia. To będzie wymuszało na rządzących w Pradze dokonanie rewizji i ewentualnej korekty dotychczasowej polityki.

 

Czy brak dostępu do morza zwiększa zainteresowanie Czechów inicjatywami politycznymi i gospodarczymi obejmującymi np. budowę lepszej komunikacji z portami? Jakie morze jest morzem „czeskim” – w sensie największego zainteresowania politycznego i gospodarczego: Bałtyckie, Czarne, Adriatyckie czy Północne?

 

Tu raczej należy zadać pytania, jakie porty ze sobą konkurują, by obsługiwać czeski import i eksport, kto zaproponuje najlepsze usługi, gwarancje terminowości przy akceptowalnych cenach. Choć może być to dla nas czymś zaskakującym, ale już międzywojenna Czechosłowacja miała swoje doświadczenia morskie. W ramach traktatu wersalskiego zapewniono Pradze na 100 lat dostęp do portu w Hamburgu. Po II wojnie światowej, gdy Hamburg znalazł się za żelazną kurtyną, oczy Czechów zwróciły się w stronę Szczecina. Jednak dziś walka o czeskie towary zaczyna się od nowa. Czesi w pierwszej kolejności są najbardziej zainteresowani skróceniem drogi do najbliższych portów, a tym rozwiązaniem byłaby Odrzańska Droga Wodna. Choć dziś istnieje poważne ryzyko, że ten projekt zostanie zablokowany przez nowy rząd, to  trwają proce nad rozbudową odcinka Ostrawa-Kędzierzyn Koźle. Czesi dokonują też swoistej dywersyfikacji: innymi portami wykorzystywanymi przez nich do wymiany towarowej są Triest i Rijeka – w tym drugim przypadku są nawet w zarządzie portu. Udostępnienie polskich portów byłoby wyjątkowo pozytywnym elementem budowania strategicznych relacji bilateralnych, ale wymagałoby jednak zdecydowanego ulepszenia sieci komunikacyjnej drogowej i kolejowej, a tu są ciągle zapóźnienia.

 

W Polsce dyskusje o Trójmorzu są częścią gorących niekiedy sporów o geopolitykę. Czy Czesi są tak geopolityką zainteresowani jak my? Jak oni siebie postrzegają w kategoriach geopolitycznych?

 

Z powodów wskazanych powyżej dyskusje o Inicjatywie Trójmorza nie są częścią sporów o charakterze geopolitycznym. Jedyne co można było dostrzec w tych nielicznych dyskusjach, to ukazanie znaczenia projektu dla relacji czesko-amerykańskich. Środowiska liberalne i konserwatywne traktują Inicjatywę Trójmorza jako dodatkowy kanał komunikacji z Waszyngtonem, podczas gdy dla czeskich komunistów to przejaw podporządkowania się elit rządzących nakazom Jankesów.

 

Czy w czeskiej dyskusji publicznej istnieje istotny nurt prorosyjski czy rusofilski? Niegdyś z tego Czesi byli znani, za co ich niektórzy polscy myśliciele krytykowali, jak Marian Zdziechowski. Czy współczesny czeski rusofilizm odwołuje się do tradycji konserwatywnej, co dzieje się w niektórych, co prawda niszowych, środowiskach w Polsce, ale też w kręgu niektórych konserwatystów zachodnich, budujących swój obraz Rosji na fałszywym przekonaniu, że jest ona krajem opierającym się liberalnej ofensywie ideologicznej?

 

Dawne i współczesne nurty prorosyjskie w Czechach to zagadnienie na ogromną analizę. Historycznie jest to związane z ruchem panslawistycznym, z ogromnym kongresem słowiańskim zorganizowanym w Pradze w 1848, który został rozbity przez władze austriackie. To poszukiwanie sojusznika w walce z austriacką opresją doprowadziło do stworzenia środowiska tzw. młodoczechów z Karelem Kramářem na czele, który podczas I wojny światowej opowiadał się za powołaniem Rzeszy Słowiańskiej pod berłem Romanowów. Później prezydent Masaryk opowiadał się za sojuszem z Rosją przeciw niemiecko-austriackiej opresji, nie był przychylny komunistom, ale i im był gotów zaufać. Warto też wspomnieć nadzieje prezydenta Beneša na pomoc Armii Czerwonej w obliczu ultimatum Hitlera czy też później jako siły wyzwalającej i przywracającej do życia Czechosłowację. Dopiero komunizm stalinowski, a przede wszystkim zdławienie praskiej wiosny 1968 roku pokazało całe rosyjskie/radzieckie imperialne i zbrodnicze oblicze. Dziś poza zwolennikami komunistów i skrajną prawicą prorosyjskość nie jest powszechna. Czyli podsumowując, dziś prorosyjskość jest obecna na skrajnościach czeskiej sceny politycznej. Jeśli pojawia się gdzie indziej, jak w niektórych decyzjach byłego premiera Adreja Babiša czy współrządzących z nim do października 2021 roku socjaldemokratów, to stanowi to wyraz bardziej koniunkturalizmu niż rzeczywistych sympatii.

 

Czy z perspektywy typowego czeskiego polityka u władzy ma duże znaczenie, jaką afiliację partyjną czy profil ideowy mają politycy z krajów, z którymi Czechy łączą istotne interesy polityczne i gospodarcze? Czy opisałby Pan takiego polityka jako pragmatyka?

 

Na tyle, na ile rozumiem czeską politykę, to mogę stwierdzić, że dla polityków w Pradze afiliacja polityczna partnerów ma pewną wagę. Szczególnie widoczne jest to na szczeblu europejskim. Wpływa to raczej z pragmatyzmu, a nie z koniunkturalizmu. Czescy politycy mają bowiem świadomość, że jedynym mechanizmem, dzięki któremu mogą przeforsować ważne dla Pragi decyzje, to współpraca z innymi podobnie myślącymi partnerami.

 

Czy czescy politycy mogą być ‘rewolucjonistami’ w UE, zarówno pod kątem jej radykalnej przebudowy instytucjonalnej w stronę daleko idącej centralizacji, jak i obrony przed realizacją takiego scenariusza? Jaki warunek musiałby być spełniony, by czeski obóz rządzący zagrał ostro w polityce unijnej: przekonanie o zagrożeniu czeskich interesów, presja obywateli czeskich na działanie, czy realna możliwość osiągnięcia sukcesu?

 

Czesi nie są radykałami, ich ideał życia to magiczny „klid”, najprościej w tłumaczeniu na polski „spokój”. Czeski konserwatyzm różni się od polskiego, bo ma charakter defensywny, obronny, chroniący przestrzeń prywatną. Czesi nie chcą, by ktoś im mówił, jak mają żyć, ani Unia Europejska, ani Kościół. Oczywiście za centralizmem unijnym czy agendą lewicowo-liberalną będą się opowiadać środowiska wielkomiejskie z Partią Piratów na czele, ale jeszcze długo nie będzie to mainstream. Tak samo jednak trudno oczekiwać, by współrządzący dzisiaj Czechami konserwatyści byli gotowi stanąć naprzeciw głównym tendencjom w Unii Europejskiej. Po pierwsze Peter Fiala stoi na czele koalicji składającej się z 5 partii, jego zaplecze polityczne (Obywatelska Partia Demokratyczna, ODS) w czeskim parlamencie składa się z 34 posłów na 200 zasiadających w sejmie i jest dwukrotnie mniejsze od klubu opozycyjnego byłego premiera Andreja Babiša. To wszystko nie ułatwia prowadzenia odważnej polityki na arenie międzynarodowej, gdzie trzeba się liczyć z koalicjantami zasiadającymi w Europejskiej Partii Ludowej czy sojuszu Zielonych – Wolnym Sojuszu Europejskim. Natomiast nie wydaje się, by Czesi byli gotowi ograniczyć się do roli peryferyjnego stanu Europy, choć dyskusja o zniesieniu prawa veta w polityce zagranicznej czy bezpieczeństwa toczy się w najlepsze.

 

Czy uważa Pan, że w odniesieniu do czeskiej polityki na forum UE ma sens używanie określeń typu liberalna, konserwatywna, postępowa etc.?

  

Tak i to nawet bardziej niż w naszym przypadku. W Czechach ten podział jest bardziej czytelny i oczywisty, koresponduje też z prezentowaną agendą polityczną. Chrześcijańscy demokraci czy też Partia Starostów STAN (taki odpowiednik naszego PSL) są częścią Europejskiej Partii Ludowej, Piraci należą do europejskich postępowców, ODS Petera Fiali jest w grupie konserwatystów. W Czechach byłoby trudno sobie wyobrazić, by np. z listy chadeckiej startowali prominentni komuniści, twarze byłego reżimu. Tu jest największa różnica między nami a nimi. 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.