Andrej Duhan, Konserwatyzm a granice wolności

  • Vytisknout

Nie ulega wątpliwości, że jedną z najważniejszych konserwatywnych wartości jest wolność. O jaką wolność jednak się rozchodzi? Czy z punktu widzenia konserwatyzmu jest ona wartością nadrzędną, wobec której inne wartości muszą zawsze ustąpić?

Po upadku reżimu komunistycznego, w Czechach konserwatyzm zaczął być utożsamiany z pojęciem wolności, z promowaniem osobistej autonomii, maksymalizacją możliwości jednostki i indywidualizmem. Obrona wolności stała się najważniejszym deklarowanym postulatem czeskiego konserwatyzmu, górującym nad innymi postulatami. Towarzyszyło temu odrzucenie wszystkiego, co kojarzyło się z tym, co wspólne, publiczne, solidarne, a często także i narodowe.

Jest kilka powodów, dla których takie podejście było zrozumiałe w ówczesnym kontekście historycznym. W kraju moralnie i ekonomicznie zdewastowanym przez barbarzyński reżim komunistyczny nie było za bardzo innych wartości, do których można by się odwoływać: burżuazja i właściciele ziemscy zostali wytępieni razem z zasadami moralnymi, które wyznawali, chrześcijaństwo pozbawiono wpływów, a duma narodowa została złamana przez Monachium i radziecką inwazję w roku 1968.

Znaczenie miał też wpływ amerykańskiego konserwatyzmu, z jego naciskiem na indywidualizm i wolnorynkowy dogmatyzm, wzrost znaczenia neoliberalizmu i oczywiście duch czasu - komunizm był synonimem zniewolenia, a jego przeciwieństwem miał stać się konserwatyzm. Sojusz liberalizmu i konserwatyzmu, uwarunkowany cywilizacyjną walką z komunizmem i wyrażony w liberalno-konserwatywnej syntezie, stał się niekwestionowaną podstawą ideową czeskiej konserwatywnej prawicy.

Zdecydowana większość czeskich konserwatystów nie dostrzega przy tym, że wspomniana wyżej koncepcja wolności jest bliższa raczej liberalizmowi niż konserwatyzmowi. Czeska konserwatywna prawica zadziwiająco uparcie zamyka oczy na fakt, że historycznie uwarunkowany sojusz między liberalizmem a konserwatyzmem obecnie się załamuje, a starcie między liberalizmem a konserwatyzmem ponownie staje się głównym przedmiotem sporu politycznego i społecznego na Zachodzie. Jedną z podstawowych różnic między tymi stanowiskami stanowi zaś właśnie rozumienie wolności – idei, która jest fundamentalna dla obu stron sporu i przekłada się na propozycje rozwiązań w konkretnych kwestiach kulturowych i gospodarczych.

Należy jednak dodać, że akceptacja liberalnej koncepcji wolności bynajmniej nie cechuje wyłącznie czeskich konserwatystów. Jest to zjawisko, które przeniknęło do ruchów konserwatywnych na całym Zachodzie; w Czechach idea ta padła po prostu na bardzo podatny grunt i pozostaje praktycznie niekwestionowana. Przy czym można – biorąc pod uwagę to, co dzieje się na Zachodzie – sensownie argumentować, że to właśnie przyjęcie przez konserwatystów liberalnej koncepcji wolności jest powodem, dla którego odnoszą oni jedną porażkę za drugą.

 

Koncepcja człowieka

Różnica pomiędzy liberalnym a konserwatywnym pojmowaniem wolności bierze się z odmiennego rozumienia człowieka i ludzkiej natury. Głównym założeniem liberalizmu - prawicowego, lewicowego, postępowego czy klasycznego - jest to, że jednostki są autonomicznymi, racjonalnymi i indywidualnymi osobami. Ludzie rodzą się wolni i równi. Ludzie są z natury dobrzy. Liberalizm idealizuje ludzką naturę, głosząc, że ludzie są racjonalni i dlatego będą postępować właściwie. I odwrotnie, liberałowie ze sceptycyzmem patrzą na społeczeństwo, ponieważ ma ono potencjał, by zepsuć człowieka lub ograniczyć jego wolność. Idealny liberalny świat składa się wyłącznie z autonomicznych jednostek i ludzkości.

Inaczej jest w przypadku konserwatyzmu, ktory charakteryzuje się pewnym sceptycyzmem co do natury człowieka. Konserwatyści uważają, że ludzka natura jest niedoskonała, czego w większym zakresie nie da się naprawić ani zmienić. W człowieku miesza się dobro i zło, instynkty z pragnieniem ich kontrolowania, egoizm z altruizmem. Ludzka mądrość i szaleństwo, zdolność do czynienia dobra i zła, inaczej przejawiają się w każdym stuleciu, ale stanowią nieusuwalne elementami ludzkiej natury.

Niedoskonałość nie oznacza jednak zepsucia. Nie chodzi tu o fatalistyczne założenie, że człowiek jest nieodwracalnie zepsuty, skazany na popełnianie zła bez możliwości refleksji i korekty swojego postępowania. Konserwatyzm wymaga od nas jedynie, żebyśmy kompleksowo postrzegali i realistycznie oceniali ludzką naturę i motywacje.

Konserwatyzm nie odrzuca też ludzkiej racjonalności, ludzkiego rozumu; przeciwnie, domaga się jedynie uwzględnienia nagromadzonego doświadczenia i mądrości poprzednich pokoleń, zmaterializowanych w postaci tradycji i moralności, niezależnie od tego, jak irracjonalne mogą się one (na pierwszy rzut oka) wydawać. W istocie, wyizolowany ludzki rozum, który tak wychwalają liberałowie, zbyt często przodował w swojej zdolności do usprawiedliwiania dosłownie wszystkiego.

Konserwatyzm wierzy, że człowiek chce być zarówno jednostką, jak i częścią społeczeństwa, i to społeczeństwa, które jest mu znane i bliskie, w którym panuje elementarne zaufanie, poczucie wspólnej tożsamości i lojalności. Chce wieść swoje własne życie, a jednocześnie musi identyfikować się z czymś, co go przekracza. Zakorzenienie w społeczeństwie, odziedziczona wspólna kultura i tożsamość, szereg praw i obowiązków, nie stanowią przeszkody na drodze do stworzenia dobrego społeczeństwa, ale często są jego warunkami wstępnymi; umożliwiają też jednostce osiągnięcie spełnienia. Konserwatyzm nie oddziela jednostki i społeczeństwa, nie przeciwstawia ich sobie, ale raczej postrzega je jako jedność - ludzkie cnoty i wady kształtują społeczeństwo, a społeczeństwo z kolei kształtuje jednostkę. Najlepsze jest takie społeczeństwo, które umożliwia człowiekowi kształtowanie charakteru.

Z punktu widzenia konserwatyzmu człowiek nie jest z natury ani tak dobry, ani też w takim stopniu osobny i racjonalny, jak głoszą liberałowie. Konserwatyzm odrzuca również liberalny nacisk na indywidualizm i uniwersalizm, ponieważ życie człowieka obraca się przede wszystkim wokół społeczeństwa, którego część stanowi. Z odrobiną przesady można powiedzieć, że liberalizm odpowiada modelowi człowieka homo economicus dążącego wyłącznie do własnego interesu. Natomiast konserwatyzm odpowiada arystotelesowskiemu modelowi zoón politikon, człowieka, który osiąga swoje spełnienie w ramach wspólnoty.

 

Liberalna koncepcja wolności

Odmienne spojrzenia na naturę człowieka z konieczności muszą znajdować odzwierciedlenie w odmiennym rozumieniu wolności. Dla liberałów wolność stanowi najwyższą wartość i główny interpretacyjny punkt odniesienia; jest alfą i omegą, początkiem i końcem. Wszystko, co stoi na jej drodze, poza wolnością innych, musi zatem teoretycznie ustąpić.

W liberalnej koncepcji jest to wartość abstrakcyjna, niezwiązana z żadnym konkretnym miejscem czy kulturą, którą można swobodnie przenosić, rozszerzać jej granice i wdrażać wszędzie bez zbędnych ceregieli. Wolność jest stanem naturalnym, a nie wytworem społeczeństwa i porządku. Do pojęcia wolności należy przede wszystkim możliwość wyboru i neutralność w ocenie ludzkich decyzji. Liberałowie dążą do obrony i zwiększania zakresu takiej wolności, ponieważ uważają, że ludzie będą dokonywać racjonalnych, tj. właściwych wyborów.   

Społeczeństwo jest jedynie sumą wolnych jednostek, a celem jego istnienia jest umożliwienie samorealizacji jednostki. Może też ewentualnie pełnić rolę platformy dla ciągłego poszerzenia wolności. Samo w sobie nie ma jednak żadnej szczególnej wartości. Liczy się tylko indywidualny człowiek i wszystko musi być postrzegane przez pryzmat jego praw.

Zasadą liberalizmu jest wyzwolenie jednostki od ograniczających ją tradycji i narzuconych bez jej zgody, odziedziczonych zobowiązań i tożsamości. Wolność oznacza, że nie jestem związany niczym, czego sam nie wybrałem. Czynniki spajające społeczeństwo, które nakładają na jednostki pewne, formalne lub nieformalne, obowiązki – takie, jak wspólna  kultura, patriotyzm, moralność, tradycja i zwyczaj – są narzucone arbitralne i ograniczające, a zatem bezprawne i niepożądane, chyba że jednostka sama je wybrała.

W koncepcji liberalnej kultura nie poprzedza jednostki. Nie rozumie się jej jako dziedzictwa, ale jako to, co akurat podoba się jednostce. To autonomiczna osoba wybiera paletę tożsamości, które jej odpowiadają. Kultura jest wyrazem osobistej ekspresji, nastroju, gustu. Liberalizm uwalnia od więzów miejsca, czasu, ludzi, historii, pochodzenia. Relatywizuje nieformalne zasady i instytucje oraz wspólne normy. Stawia niezależność i wolność ponad potrzebą życia w społeczeństwie, potrzebą relacji społecznych, potrzebą przynależności - o ile wręcz bezpośrednio nie zaprzecza tej potrzebie.

Liberalizm jest zatem ideologią ahistoryczną, abstrakcyjną i uniwersalistyczną, która konsekwentnie podkreśla wolność jednostki. W przeszłości chodziło tu przede wszystkim o wolność negatywną, czyli wolność od interwencji państwa. Dziś chodzi zaś zwłaszcza o wolność pozytywną, czyli o zabezpieczenie praw, do czego zobowiązuje się państwo. Oba ujęcia wolności są jednak dwiema stronami tego samego medalu.

 

Konserwatywna koncepcja wolności

Dla konserwatyzmu wolność jest istotną częścią dziedzictwa cywilizacji zachodniej, ustanowioną w toku historycznego rozwoju i zakorzenioną w intelektualnym, moralnym i kulturowym spadku starożytności, chrześcijaństwa i Oświecenia. Koncepcja wolności jest wspaniałym produktem cywilizacji zachodniej, mocno osadzonym w myśli Zachodu. Zgodnie z tą myślą, nie można jednak postrzegać wolności jako wartości abstrakcyjnej i uniwersalnej, czy jako procesu ciągłego wyzwalania się spod wpływu społeczeństwa.

Wolność jest uwarunkowana społecznie; jest osiągnięciem cywilizacyjnym, a nie stanem naturalnym. Punktem wyjścia wolności nie jest ona sama, lecz porządek, który wyznacza jej niezbędne granice i ramy aksjologiczne. Wolność zawsze będzie taka, jakie jest społeczeństwo i jego instytucje, moralność i zwyczaje. To społeczeństwo wyznacza jej konkretną treść i zakres. Konserwatyzm postrzega zatem wolność jako wartość absolutnie niezbędną, ale nie będącą celem samym w sobie. Jest ona specyficznym produktem zachodniej cywilizacji, który może funkcjonować jedynie w ramach jej porządku moralnego i instytucjonalnego.

Cywilizacja zachodnia jest wyjątkowa, ponieważ stawia w centrum swego porządku społecznego wolność jednostki. Przy tym jednak osadza wolność w obiektywnym porządku moralnym, który podkreśla znaczenie prawdy, dobra i piękna, nakładając na wolność pewne ograniczenia. Wokół tego fundamentalnego założenia stopniowo powstało kilka filarów, które w zachodnich społeczeństwach wyznaczyły ramy aksjologiczne i instytucjonalne oraz nadały konkretną treść i znaczenie idei wolności. Filar ekonomiczny opiera się na własności prywatnej, gospodarce rynkowej, etyce pracy i znaczeniu osobistej inicjatywy. Filar polityczny opiera się na wolności słowa, myśli i zrzeszania się oraz demokracji. Filar prawny opiera się na odpowiedzialności za swoje czyny i równości. Filar intelektualny kładzie nacisk na rozum, obiektywizm i pluralizm.

Na tych filarach oparła się kultura wolności i zaufania społecznego, które stały się motorami rozwoju intelektualnego, naukowego i gospodarczego oraz fundamentami dobrobytu. Odrzucenie jednego lub więcej z nich sprawia, że wolność zaczyna się kruszyć. Jak zauważa Udo Di Fabio, odrzucenie zakorzenienia w historycznym dziedzictwie Europy powoduje, że pojęcie wolności staje się niejasne – na pozór wydaje się absolutne i znacznie bardziej radykalne niż wcześniej, ale, jak się okazuje, staje się też znacznie bardziej podatne na wypaczenie.

Pod wieloma względami konserwatywna koncepcja wolności odzwierciedla klasyczną, starożytno-chrześcijańską ideę, zgodnie z którą wolności należało się nauczyć poprzez kultywowanie podstawowych cnót, takich jak umiarkowanie, męstwo, mądrość, sprawiedliwość, uczciwość i umiar. Cnoty te nadają naturalnemu ludzkiemu pragnieniu niezależności formę prawdziwej wolności i wpisują ją w podstawowe ramy etyczne. Wolność pociągała za sobą zdolność do rozpoznawania pewnych granic, a jej integralną częścią była wypracowana zdolność do kontrolowania własnych instynktów i pożądania. Tylko człowiek zdolny do kontrolowania swoich instynktów może być bowiem wolny i tylko wolni ludzie mogą rządzić samymi sobą.

Konserwatyzm opiera się na założeniu, że ludzie są zdolni do wyboru. Nie muszą robić tylko tego, do czego skłania ich natura, ale mogą dokonywać wyborów. Dla konserwatystów wolność to nie tylko zwykła zdolność do robienia tego, co chcę, ale zdolność do podejmowania właściwych, odpowiedzialnych działań. Nie oznacza to wyłącznie autonomii rozumianej jako brak nadmiernej ingerencji z zewnątrz, ale obejmuje też niezależność od pierwotnych egoistycznych popędów. W tym sensie można powiedzieć, że choć ludzie rodzą się z predyspozycją do bycia wolnymi, to bycia wolnym trzeba się w dużej mierze nauczyć. Innymi słowy, gdy mówimy o wolności, istotna jest nie tylko liberalna możliwość wyboru, ale także jego jakość.

Oznacza to przede wszystkim, że wolność musi zawsze wiązać się z odpowiedzialnością. I to nie tylko z odpowiedzialnością za własne czyny, ale także z odpowiedzialnością w szerszym sensie - wobec siebie, rodziny, społeczeństwa. Cywilizacja zachodnia została zbudowana na wzajemnym powiązaniu pojęć wolności i odpowiedzialności za dobrowolne czyny. Wolność bez zdolności do rozważania i ponoszenia konsekwencji własnych działań jest bezwartościowa i niebezpieczna. Jak pisał Scruton, „Staje się jedynie pustym gestem w moralnej próżni“.   

Konserwatyzm nie neguje wpływu zewnętrznych czynników i warunków społecznych na ludzkie działania. Odrzuca jednak zerwanie związku między wolnością a odpowiedzialnością. Takie zerwanie prowadzi bowiem do zgubnego wniosku, że niedoskonałość człowieka nie wynika z jego natury, lecz ze wpływów środowiska, co z kolei przerzuca odpowiedzialność z jednostki na społeczeństwo. Społeczeństwo, które naruszyło związek między wolnością a odpowiedzialnością, nie traktuje człowieka poważnie. Odmawia mu godności. Odrzucenie odpowiedzialności człowieka za jego czyny zawsze ostatecznie prowadziło do zanegowania jego wolności.

W praktyce konserwatyzm kładzie więc nacisk na konkretne, namacalne i ugruntowane przejawy wolności, takie jak prawo do prywatności oraz życia osobistego i rodzinnego bez nadmiernej ingerencji z zewnątrz, własność prywatną, wolność słowa i myśli, równość oraz wolność polityczną w postaci uczestnictwa w demokratycznych rządach. Przy tym jednak akcentuje także rolę instytucji i wartości, które ją ograniczają, takich jak odpowiedzialność za własne czyny, moralność, rodzina, patriotyzm, solidarność, przyzwoitość, interes publiczny, poczucie równowagi między prawami i obowiązkami oraz zdolność do rozpoznawania właściwych granic.

W praktyce konserwatystów i liberałów łączy oczywiście cel, jakim jest obrona wolności przed totalitaryzmem. Konserwatyzm nie sprowadza się jednak do wychwalania wolności jako najwyższej, nadrzędnej wartości. Wręcz przeciwnie, wielu konserwatywnych myślicieli ostrzegało przed destrukcyjnym wpływem radykalnego indywidualizmu, który z liberalizmu wypływa.

Najbardziej lapidarnie konserwatywne podejście do wolności wyraził Roger Scruton: „Wolność, tak, ale...“.  Zachód tworzą wolne społeczeństwa, a więc wolność i związany z nią szacunek dla ludzkiej godności, możliwości samorealizacji i kreatywności są niezbywalne. Wolność nie może być jednak jedyną wartością, bo wówczas rozpadnie się społeczeństwo, które wpierw umożliwiło jej zaistnienie. Fundamentem konserwatyzmu jest wolność; ma ona jednak swoje granice i jest kształtowana przez instytucje. Dla liberała nic nigdy nie może być ważniejsze od wolności; dla konserwatysty zależy to od okoliczności.

Wolność rozumiana jako niekończący się proces wyzwalania się od wpływu społeczeństwa i jako jednostkowa samowola pochłania kapitał społeczny, nie tworząc przy tym żadnego. Kończy się to wzmocnieniem kolektywizmu i kurateli państwa. Konserwatyzm sprzeciwia się rozumieniu jednostki jako oddzielonego od społeczeństwa atomu. Odrzuca wolność, jeśli skierowana jest ona przeciwko społeczeństwu i jego nadrzędnemu znaczeniu, przeciwko elementarnej solidarności społecznej i przyzwoitości, czy przeciwko odziedziczonej kulturze.

Konserwatyzm oznacza zatem ciągłe dążenie do znalezienia równowagi między wolnością a porządkiem, między człowiekiem a społeczeństwem. Jedno nie istnieje bowiem bez drugiego. Konserwatysta wierzy w równowagę praw i obowiązków. Od społeczeństwa wymaga szacunku dla jednostki, od jednostki zaś lojalności wobec społeczeństwa, którego jest częścią. Konserwatyzm broni zatem czegoś więcej, niż tylko wolności: broni wolnego społeczeństwa oraz porządku instytucjonalnego i moralnego, który – na Zachodzie – nadał pojęciu wolności treść, konkretne formy i granice.

 

Zwycięstwo liberalizmu i eskalacja wolności

Patrząc na współczesny Zachód, nietrudno jest wskazać, która koncepcja wolności uzyskała przewagę. Liberalizm zdominował Zachód. Został zaadoptowany zarówno przez konserwatyzm, jak i przez lewicę. W miarę jak liberalna koncepcja wolności stopniowo zyskiwała przewagę, liberalizm z doktryny konstytucjonalizmu i ochrony – poprzez formułowanie katalogów praw – wolności jednostki przed ingerencją państwa, przekształcił się w doktrynę skrajnego indywidualizmu.

Obecnie powszechnie rozumie się wolność jako zdolność do robienia tego, co się chce i otrzymywania tego, czego się potrzebuje. Wolność zaczęła być utożsamiana ze stanem, w którym nie ma ograniczeń. Oznacza to niepohamowaną pogoń za własnymi potrzebami, pragnienie nieograniczonej swobody i maksymalnej samorealizacji, osobisty egoizm i narcyzm wyniesiony do rangi zasady społecznej.

W liberalizmie wszystko postrzega się przez pryzmat tego, czy sprzyja to osobistemu spełnieniu. Indywidualne prawa stoją ponad odpowiedzialnością, solidarnością i lojalnością wobec społeczeństwa. Wszystkie formalne i nieformalne instytucje i postawy, od rodziny i szkoły, przez patriotyzm i lojalność wobec państwa, po moralność i przyzwoitość, które do tej pory kształtowały człowieka i wyznaczały jego zachowaniu granice, co ostatecznie działało na korzyść społeczeństwa, muszą ustąpić i dostosować się do żądania jednostkowego wyzwolenia i maksymalizacji indywidualnego potencjału. Centralnym etosem naszych czasów jest wyzwolenie, przełamywanie granic, poszerzanie możliwości. Wokół tego kręci się polityka, a trend ten wspiera też cała popkultura - co drugi program Netflixa, co druga reklama, co drugi celebryta i tiktoker zachęcają do przełamywania granic, przekraczania limitów, rewidowania zasad. To jest rzeczywistość, w której żyjemy. Z liberalnej koncepcji wolności wyciągnięto dziś wszystkie logiczne konsekwencje.

Współczesny liberalizm niszczy społeczeństwo w imię jednostki. Tworzy osobę, która nie posiada silnych więzi z konkretnym miejscem, krajem, społeczeństwem, historią, tradycjami, ludźmi. Zrywa odziedziczone więzi i role, które łączą jednostki i integrują je ze społeczeństwem. Zostaje ono zatomizowane, zredukowane do wymiaru czysto transakcyjnego, traci swój etos. Cierpi nam tym także pojęcie wspólnego dobra. Pomiędzy absolutnie suwerennymi i niezależnymi jednostkami nie ma nic, co łączyłoby je w społeczeństwo. 

Pozornie nieograniczone możliwości, jakie oferuje człowiekowi projekt wyzwolenia, idą w parze z upadkiem solidarności, przyzwoitości, norm społecznych i innych nieformalnych reguł. W konsekwencji rodzi się obojętność. Ludzie tracą świadomość porządku rzeczy, naturalnych granic, poczucie obowiązku. W społeczeństwie zanika postawa szacunku, podupadają formalne i nieformalne autorytety, co można zaobserwować w edukacji, w codziennych relacjach i w polityce. Jeśli kiedyś chamstwo i zły smak nie miały nic wspólnego z wolnością, dziś mogą uchodzić za jej najbardziej autentyczne przejawy. Jak trafnie zauważył Udo Di Fabio, Zachód ma obsesję na punkcie zapewnienia jednostce autonomii, nawet kosztem godności osoby ludzkiej.

Typowym tego przykładem jest promowanie chorobliwej otyłości jako godnego akceptacji wyrazu własnego ja. Zagrażający zdrowiu stan jest w absurdalny sposób przywoływany i celebrowany jako walka z przestarzałymi wyobrażeniami na temat piękna. Doskonałym przykładem liberalizmu jest również "ideologia gender", która głosi, że wystarczy deklaracja, aby zmienić płeć, lub że płeć biologiczna i tożsamość płciowa nie są w żaden sposób powiązane. Zamiast dwóch płci, mówi się także o dziesiątkach płci, między którymi można wybierać. W tym wypadku liberalizm nie tylko osłabia zatem więzy społeczne między ludźmi, ale także ośmiela się zaprzeczać rzeczywistości biologicznej.

Tranzycja dzieci przed okresem dojrzewania, która jest dopuszczalna w niektórych amerykańskich stanach bez zgody lub pomimo zgody rodziców, jest kolejnym doskonałym przykładem liberalnej idei wyzwolenia. W imię realizacji osobistej tożsamości liberalizm daje małym dzieciom możliwość podjęcia kluczowej decyzji o zmianie płci i uwolnienia się od więzi rodzinnych, które nie były przecież przedmiotem wyboru. Nie są to bynajmniej ekscesy, jak lubią myśleć konserwatyści; są to całkowicie logiczne konsekwencje liberalizmu i jego koncepcji wolności skupionej wyłącznie na samorealizacji.

Ustanowiono specyficzną liberalną moralność, która celebruje inność i skrajności oraz promuje, jako autentyczny wyraz wyzwolenia, przekraczanie wszelkich tradycyjnych norm, standardów, wzorców, ról i idei. Liberalizm nie zatrzymuje się jednak tylko na prawie do osobistej autonomii i prawie do odejścia od normy; nową normą staje się zaprzeczenie normalności. Prawo do odmienności staje się społecznym „obowiązkiem“ jej celebrowania. Prawo do odrzucenia odziedziczonej kultury, tożsamości i tradycji staje się społecznym „obowiązkiem“ ich odrzucenia.

Zwolennikom tzw. pronouns (np. osoby niebinarne określają się za pomocą zaimków they/them, ale możliwa jest dowolna kombinacja, np. she/it, czy nowe formy, takie jak ze lub zhir) nie wystarcza więc, że mogą odnosić się do siebie w sposób sprzeczny z gramatyką i rzeczywistością, ani to, że inni z grzeczności będą odnosić się do nich pry pomocy wskazanych przez nie form językowych, ale domagają się sankcji dla tych, którzy odmówią, sankcji dla tych, którzy uważają taki sposób mówienia za absurd.

Zgubny wpływ liberalizmu przejawia się nie tylko w dziedzinie kultury i stylu życia, chociaż powyższy przypadek jest wręcz wzorcowy w swej absurdalności. Wpływ ten jest równie wszechobecny w świecie ekonomii, co w polityce. W tej pierwszej dziedzinie liberalna koncepcja wolności doprowadziła do maksymalizacji znaczenia krótkoterminowej perspektywy dobrobytu konsumentów i jednostkowego wyboru kosztem długoterminowych celów ochrony konkurencji, solidarności i bezpieczeństwa. Przyczyniło się to do powstania neoliberalizmu gospodarczego, który doprowadził między innymi do urynkowienia społeczeństwa, normalizacji aspołeczności i powszechnego poczucia, że wszystko można kupić. Dobrym przykładem jest macierzyństwo zastępcze, będące de facto prawem do zakupu dziecka.

Na poziomie politycznym coraz więcej kwestii społecznych jest przedstawianych jako dotyczące prywatnych praw człowieka, a nie jako sprawa publiczna i kwestia demokratycznej decyzji odzwierciedlającej preferencje większości. Zanika patrzenie z perspektywy całości, interesu publicznego, interesu większości czy moralności. Powszechna stała się praktyka przepychania indywidualnych żądań przez sądy (a zwłaszcza przez sądy ponadnarodowe, takie jak ETPC czy TSUE), z pominięciem władzy wykonawczej i ustawodawczej, gdzie żądania te mogłyby napotkać na sprzeciw większości. Tym samym przestrzeń dla demokratycznej polityki jest systematycznie zawężana, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami, jakie płyną stąd dla legitymizacji zachodnich demokracji. Zachód stał się społeczeństwem praw, a stąd już niewielki krok do miejsca, w którym każde niezagwarantowane prawo lub nierówność w prawach, niezależnie od tego, jak efemeryczne, postrzega się jako dyskryminację. Kogo zaś liberalizm przyzywa do walki z dyskryminacją? Ano państwo.

To pozornie paradoksalne, że liberalizm, który początkowo był doktryną ograniczenia interwencji państwa, w szczycie swojego rozwoju postuluje ogromny rozrost państwa oraz jego ingerencję w sferę osobistą. Dziś liberalne państwo zabezpiecza stale rosnące katalogi praw człowieka, eliminuje dyskryminację, egzekwuje tolerancję, różnorodność i liberalną moralność, chroni wszelkiego rodzaju kruche, nowo nabyte tożsamości i edukuje wszystkich w tym zakresie. Nawet jednak abstrahując od tej agendy, trzeba przyznać, że  rosnąca rola państwa jest tylko logiczną konsekwencją wykorzenienia -- w imię liberalnego wyzwolenia -- wspólnych norm i wspólnej kultury oraz relatywizacji związku między wolnością a odpowiedzialnością.

Tam, gdzie wcześniej wolność jednostki ograniczała (od wewnątrz) osobista odpowiedzialność, oraz (od zewnątrz) wspólne normy kulturowe i moralne, dziś wkracza państwo. Społeczeństwo, które jest jedynie sumą nieodpowiedzialnych jednostek, musi być rządzone i regulowane przez coraz większą liczbę przepisów. A tam, gdzie prawo zastępuje osobistą odpowiedzialność i poczucie moralności, znika przestrzeń dla wolności. Nie ma przy tym znaczenia, w jakim stopniu rekompensują to obszerne katalogi praw człowieka. Przymusowy kolektywizm i skrajny indywidualizm nie stoją w opozycji; ten pierwszy jest wynikiem drugiego.

W świecie nieograniczonych możliwości rozwoju oraz prawa do wszystkiego, co możliwe i niemożliwe, prawdziwe wolności, takie jak wolność słowa, zanikają; w zamian dostajemy mglistą wolność polegającą na byciu autentycznym, byciu sobą i możliwości wybierania spośród pięćdziesięciu różnych genders. Osiągnęliśmy stan, w którym z jednej strony głosi się zasadę wyzwolenia i skrajnego indywidualizmu oraz atakuje wszelkie tradycyjne zasady i wartości (patriotyzm, przynależność, autorytet, lojalność, porządek, hierarchia, równowaga praw i obowiązków oraz moralność), a z drugiej strony obserwuje się upadek tradycyjnych wolności w imię antydyskryminacji, praw człowieka, tolerancji, różnorodności i nowej, liberalnej moralności. Z punktu widzenia klasycznego konserwatyzmu - wszystko poszło nie tak.

 

Reakcja konserwatystów

Proces wywyższania woli jednostki jako jedynej zasady społecznej stopniowo osiąga swoje granice i zwraca się przeciwko większości, która rzeczywiście potrzebuje wspólnoty, wspólnej tożsamości i kultury. Rosnąca anomia społeczna i poczucie moralnego upadku, które odczuwa wielu ludzi, wynikają właśnie z tego procesu wywyższania oraz sukcesu nowej liberalnej moralności. Czy większość może zwrócić się o pomoc do konserwatystów, tak jak to miało miejsce w przeszłości? Niestety, w wielu przypadkach nie jest to możliwe.

Prawicowi liberalni konserwatyści niestety są współwinni triumfalnej kampanii liberalizmu na Zachodzie. Kiedy lewica naciskała na rozszerzenie praw człowieka, prawica naciskała na rozszerzenie indywidualnej wolności gospodarczej. Dziś, gdy lewica mówi o strukturalnej dyskryminacji i promuje kulturę wiktymizacji, prawica jęczy, że wszelkie zobowiązania wobec ogółu są brutalnym deptaniem indywidualnej wolności, a podatki są kradzieżą.

Prawica niejednokrotnie stała się takim samym moralnym zombie, co lewica, z tym że zamiast niekończącej się deregulacji w kulturze promuje niekończącą się deregulację w gopodarce. Przyjęła ten sam skrajny indywidualizm, co liberałowie, nadając mu jedynie własną treść. Porzuciła konserwatywny nacisk na jakość wyboru, potrzebę osadzenia jednostki w społeczeństwie, znaczenie wspólnej tożsamości, kultury i norm. Ignorując kulturowy i społeczny wymiar człowieka, redukuje go do homo economicus, samolubnej istoty, która nie troszczy się ani o społeczeństwo, ani innych ludzi.

Co więcej, wielu konserwatystów wciąż obstaje przy koncepcji, zgodnie z którą wolność osobistą należy maksymalizować w neutralnej przestrzeni publicznej. Zapomina się przy tym, że przestrzeń publiczna nigdy nie jest neutralna, podobnie jak wolność nigdy nie jest abstrakcyjna i uniwersalna, ale wynika ze społeczeństwa i jego instytucji, wyznawanych przez nie wartości i zasad moralnych. W praktyce, na Zachodzie „neutralny“ porządek liberalny stworzył przestrzeń dla liberalnego progresywizmu, który zdominował przestrzeń publiczną.

Przykładem są tak zwane drag queen hours, pomysł wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych, który rozpoczął się kilka lat temu od drag queen czytających małym dzieciom bajki z motywami queerowymi. Wielu liberalnych konserwatystów, powołując się właśnie na zasadę neutralności przestrzeni publicznej, broniło tego pomysłu, argumentując, że każdy ma prawo organizować takie spotkania i każdy ma prawo w nich uczestniczyć (zob. debatę Ahmari kontra French[1]). Dziś, zgodnie z logiką liberalnej moralności, która nakazuje celebrowanie skrajności i różnorodności, niektórzy postępowcy wzywają do obowiązkowego włączenia takich zajęć do programów nauczania, a w drag queen hours coraz bardziej jednoznaczne stają się wątki seksualne. W tym samym czasie liberalni konserwatyści łamią głowy, jak do tego doszło. Widzimy tu ponownie żelazną logikę liberalnego wyzwolenia - od prawa do bycia innym przeszliśmy do obowiązku normalizacji odmienności.

Innymi słowy, postępowcy robią coś, czego liberalni konserwatyści wciąż nie chcą zrozumieć: pod przykrywką powtarzanego jak mantra hasła o neutralności przestrzeni publicznej i wolności indywidualnego wyboru, przy ogromnym wsparciu instytucji, tworzą nowe normy kulturowe, ustanawiają nowe standardy społeczne. Właśnie te normy i standardy, które konserwatyści, pod wpływem liberalizmu, sprowadzili do kwestii prywatnych wyborów. Tyle, że nie mogą być one kwestią takich wyborów, i w efekcie to progresywizm, a nie konserwatyzm, tworzy nową kulturę. Warto zauważyć, że drag queen hours dotarły niedawno do Czech, gdzie były jednym z punktów programu Brno Pride Week. Od wielu naszych liberalnych konserwatystów mogliśmy wtedy usłyszeć te same argumenty o wolności wyboru i neutralności przestrzeni publicznej, które podnoszono w Ameryce.

Równie uderzającym przykładem fałszywej neutralności i jej niefortunnych konsekwencji dla społeczeństwa, jest stosunek do niskiego wskaźnika urodzeń na Zachodzie. Z perspektywy klasycznej, liberalnej prawicy niski wskaźnik urodzeń może być niepożądany, ale decyzja o nieposiadaniu dzieci ma taką samą wartość moralną jak decyzja o posiadaniu dzieci. Jest to przestrzeń osobistej decyzji jednostki. Konserwatyści powinni jednak jednoznacznie wspierać decyzje o posiadaniu dzieci. Na poziomie politycznym nie będą oczywiście nikogo do tego zmuszać, ale zaprojektują takie rozwiązania polityczne, które będą wspierały ludzi w podejmowaniu decyzji o założeniu rodziny. Na poziomie społecznym konserwatyści będą jednoznacznie deklarować, że posiadanie dzieci jest czymś pożądanym. Będą także krytykować postawę, która odrzuca założenie rodziny, bo może to przeszkodzić w planach podróży albo zwiększyć ślad węglowy.

Wielu konserwatystów instynktownie sprzeciwia się wzrastającemu progresywizmowi i relatywizmowi, uderzającym w tradycyjne zachodnie instytucje i zasady. Ponieważ jednak mentalnie tkwią w światopoglądzie liberalnym, razem z jego pojęciem wolności, nie mogą znaleźć żadnego stabilnego punktu oparcia, z którego mogliby się skutecznie przeciwstawić siętym trendom. Niezdolność do zrozumienia logiki rządzącej liberalną koncepcją wolności będzie raz za razem wpędzać konserwatystów w pułapkę, dopóki nie powrócą oni do założenia, że nie wszystkie wybory są równie dobre i moralnie równoważne.

Konserwatywna prawica jest bezbronna wobec progresywizmu, ponieważ w dużej mierze opiera się na tej samej co on, liberalnej koncepcji wolności. Dlatego też wielu konserwatystów nie oferuje dziś alternatywy dla progresywizmu, a jedynie stara się spowolnić jego postęp. Nie ma konserwatywnego pociągu, który jechałby w przeciwnym kierunku niż pociąg postępowy. Jest tylko jeden liberalny pociąg, kierowany przez postępowców, których konserwatyści delikatnie poklepują po ramieniu, żeby nie jechali tak szybko.

Najwyższy zatem czas, by konserwatyści przestali „outsourcingować“ swoje myślenie o wartościach do libertariańskich thinktanków i powrócili do istoty konserwatyzmu, który w swojej nowoczesnej formie powstał z odrzucenia liberalnej koncepcji człowieka, wolności i społeczeństwa. Wolność jest nie tylko możliwością wyboru, ale także jego jakością; potrzebuje wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń. Społeczeństwo nie może być wyłącznie platformą umożliwiającą podejmowanie wolnych decyzji, ale potrzebuje także wspólnej tożsamości, solidarności, lojalności i kultury opartej na dziedzictwie cywilizacji zachodniej. Zamiast więc dążyć do maksymalizacji osobistej autonomii, konserwatyści powinni powrócić do obrony konkretnych wolności oraz  porządku moralnego i aksjologicznego, które leżały u początku Zachodu i pozwoliły zbudować jedyną cywilizację, która stworzyła wolne społeczeństwa.

 

Andrej Duhan, czeski publicysta, autor książki Konzervativní revoluce (2022).

 

Przełożył Stanisław Ruczaj 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

[1] Debata znajduje się pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=fAG28K0nGAU (przyp. Tłumacza).