Idee polityczne

Stanislav Balík, Czeski konserwatyzm w ujęciu historycznym i jego skrzywienie etatystyczne

Trudno jest pisać i myśleć o konserwatyzmie, gdy należy się do narodu, który lekceważył i wciąż lekceważy zasady tradycyjnego konserwatyzmu, który tworząc swoją nowoczesną tożsamość odrzucił wszystkie tradycyjne wartości, na których opiera się konserwatyzm, a zamiast tego wybrał jako swój rozpoznawczy postęp. Do narodu, dla którego tak ważnym pojęciem jest “rewolucja”.

O „rewolucji” mówiono w różnych znaczeniach: mogło chodzić o “rewolucję światową” Masaryka, który wiązał ją z I wojną światową i zmianami, które doprowadziły do przełomowego i brzemiennego w skutkach momentu w naszej historii: wydarzeń 28 października 1918 r., które w swoim czasie również określano mianem rewolucji; mogło też chodzić o tzw. narodową i demokratyczną rewolucję 1945 roku, jak nazywano reformy nakreślone w programie koszyckim. Mówiono o wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej, przez niemal pół wieku rytualnie celebrowanej jako świt i jutrzenkę nowego świata i człowieka. Wreszcie, mogło chodzić o aksamitną lub listopadową rewolucję 1989 roku, która z kolei oznaczała zerwanie z dziedzictwem tej październikowej. Bez wątpienia trudno jest być konserwatystą w narodzie, który od jednej rewolucji przechodzi do drugiej. Już od czasów Edmunda Burke'a wiemy wszak, że rewolucja jest wrogiem konserwatywnego poglądu na człowieka i rzeczywistość.

Nie jest to bynajmniej aprioryczna krytyka naszego stosunku do każdej z tych rewolucji (i innych, jeszcze niewymienionych które - tak jak angielska czy amerykańska - doprowadziły wszak do poszerzenia zakresu ludzkiej wolności) – bo też jak inaczej uwolnić się od niewolniczego i anty-ludzkiego systemu komunistycznego, jak nie przez stanowcze zerwanie z nim? Pokazuję tylko w ten sposób złożoność i niestandardowy charakter czeskiego kontekstu. Kontekstu, który charakteryzuje się uwielbieniem dla nieciągłości.

Widzimy to już w samych początkach odrodzenia narodowego, które programowo zrywało z bezpośrednio poprzedzającą je barokową i postbarokową formą społeczeństwa i poszukiwało jakiegoś innego okresu historycznego, do którego mogłoby nawiązać, aby jednocześnie pozostać zakorzenione w historii oraz móc zyskać przewagę w sporze z Niemcami, roszczącymi sobie prawa do ziem czeskich.  Ta pozornie konserwatywna, a w rzeczywistości anty-konserwatywna próba stania się narodem historycznym ze wszystkimi płynącymi z tego korzyściami, a jednocześnie wymazania kilku wieków historii, zakończyła się sukcesem w 1918 roku. Oto początek jednej z najważniejszych tradycji czeskiej polityki, tradycji, która znacząco komplikuje wszelkie działania konserwatystów, polegającej na ciągłym negowaniu przeszłości i budowaniu od nowa. Tworzenie nowej republiki wiązało się z próbą zasadniczego odcięcia się od minionego porządku. Jeśli Austro-Węgry były deklaratywnie katolickie (co nie było do końca prawdą, zwłaszcza biorąc pod uwagę ziemie czeskie), to Czechosłowacja była programowo antykatolicka. Jeśli Austro-Węgry stawiały na arystokrację jako ważny element życia społecznego i państwowego, Czechosłowacja była programowo antyarystokratyczna, a nawet zakazała prawnie używania tytułów szlacheckich, później nawet zaostrzając ten zakaz. Podczas gdy w Austro-Węgrzech Niemcy byli de facto rządzącą grupą etniczną, w Czechosłowacji stali się (częściowo z własnej winy) niechętnie tolerowaną mniejszością. Jeśli cesarstwo austriackie było monarchią, to my musieliśmy przyjąć ustrój republikański, który wówczas wydawał się najbardziej odmienny od monarchii - nawet, jeśli ostatecznie trochę nam zabrakło do zostania prawdziwą republiką. Moglibyśmy ciągnąć dalej tę wyliczankę.

Co istotne, takie odróżnianie się przez zaprzeczenie powtarzało się przy każdym z przewrotów zaczynającego się wówczas stulecia. Druga Republika, która powstała kilka miesięcy po traktacie monachijskim w 1938 roku, była - z jej naciskiem na rolę katolicyzmu, znaczącą redukcją politycznego i społecznego pluralizmu Pierwszej Republiki, reorientacją polityki zagranicznej na zupełnie inne tory itp. - całkowitym przeciwieństwem Pierwszej Republiki,

Po drugiej wojnie światowej wyzwolona Czechosłowacja ostro odcięła się zarówno od Pierwszej Republiki, jak i od ustroju panującego w miesiącach bezpośrednio poprzedzających wojnę, a także od okresu wojennego. Już wtedy miały miejsce niesprawiedliwe procesy wymierzone w przedstawicieli poprzedniej epoki (Rudolf Beran, Jiří Stříbrný, Jan Stříbrný itd.). W podobnie negatywny sposób od lat 1945-1948 odcięła się komunistyczna Czechosłowacja, która nastała po 1948 roku. Wreszcie, po upadku komunizmu w 1989 roku, nowy ustrój ponownie zbudowano na wielkim odrzuceniu przeszłości. 

Celem tego tekstu nie jest systematyczne przedstawienie historii czeskiej myśli i polityki konserwatywnej. Chcę skupić się na jednej konkretnej, charakterystycznej cesze czeskiego konserwatyzmu, którą jest zafascynowanie państwem, czasem przybierające wręcz postać jego uwielbienia.[1]

 

Przedwojenny i międzywojenny czeski konserwatyzm polityczny

 

Ten bliski związek z państwem, przyjmujący nawet postać etatyzmu, można odnaleźć we wszystkich trzech głównych doktrynalnych wariantach czeskiego konserwatyzmu z okresu konstytuowania się nowoczesnej czeskiej polityki w okresie przed II wojną światową. Owe trzy konserwatywne nurty nie tylko różniły się w niektórych kwestiach taktycznych, ale także wiązały się z zasadniczo odmiennym spojrzeniem na świat i jego pożądaną strukturę. Ich jedynym wspólnym mianownikiem było chyba właśnie pragnienie, by Czesi posiadali własne państwo, a w dalszej kolejności fascynacja jego potencjałem. Pytanie, co było tego przyczyną - być może fakt, że żaden z naszych konserwatyzmów nie był sam w sobie tak znaczący, by nie musieć wchodzić w strategiczne sojusze z jakimś innym nurtem. W rzeczywistości wszystkie inne czeskie doktryny polityczne (ruch narodowo-socjalistyczny[2], socjaldemokracja, komunizm, faszyzm) były etatystyczne, z wyjątkiem być może czeskiego anarchizmu. Jakie były te trzy konserwatywne nurty przed 1938 rokiem? Chodzi o wyznawców doktryny narodowo-konserwatywnej, konserwatyzmu chłopskiego i konserwatyzmu katolickiego.

Doktryna narodowego konserwatyzmu charakteryzowała się połączeniem wspólnotowego konserwatyzmu, nacisku na narodowy charakter państwa i umiarkowania w relacjach między państwem a obywatelem w kwestiach gospodarczych - w czym można dostrzec pewne wpływy liberalizmu gospodarczego z pierwszego ćwierćwiecza XX wieku. Czechosłowacka Narodowa Demokracja, jako główny reprezentant tego nurtu konserwatyzmu, opowiadała się za silną, centralistyczną koncepcją państwa, z minimum samorządności.

Warto zwrócić uwagę na to, skąd wziął się ten nurt. Był on de facto prawnym sukcesorem Młodoczechów - partii, którą można określić jako protoplastę wielu innych nurtów w czeskiej polityce, w tym jednego z najbardziej wpływowych - narodowo-socjalistycznego. Nie powinien nas zatem dziwić późniejszy sojusz z lat trzydziestych, który połączył narodowych demokratów z różnymi partiami lidera ruchu narodowo-socjalistycznego oraz faszysty Jiříego Stříbrnego[3] oraz z innymi przedstawicielami czeskiego faszyzmu.[4] Wspólnym mianownikiem dla tych prądów był czeski nacjonalizm.

Znacznie większe sukcesy odnosił konserwatyzm chłopski, który stanowił niejako drugie, obok liberalizmu społecznego, ideologiczne oparcie dla doktryny państwowej I Republiki. Konserwatyzm ten, reprezentowany głównie przez Republikańską Partię Ludu Rolniczego i Drobnego Chłopstwa, tzw. agrariuszy, opierał się na “prawie ziemi”. Była to teoria, zgodnie z którą ziemia stanowiła niezmienną podstawę organizacji społeczeństwa.[5] Dlatego wśród postulatów chłopskiego konserwatyzmu znajdował się raczej niekonserwatywny postulat reformy rolnej, której celem miało być zagwarantowanie, by ziemia znalazła się w rękach szerokich klas, a nie wąskiej elity. Konserwatyści chłopscy, opowiadając się za konkretną formą reformy rolnej (w której wywłaszczenia odbywały się za odszkodowaniem, a ziemię sprzedawano drobnym chłopom, jednocześnie tworząc duże tzw. majątki resztkowe), starali się zapobiec jej bardziej radykalnym postaciom. Konserwatyzm chłopski również był bardzo silnie związany z państwem. Ponieważ w jego optyce chłopstwo było ekskluzywnym stanem, który miał cieszyć się społecznym uprzywilejowaniem, popierał interwencjonizm państwowy.

Dlatego też posługiwał się znaczącymi narzędziami politycznymi, takimi jak taryfy rolne,  które miały chronić krajowych rolników przed zagraniczną konkurencją. Doprowadziło to do sporów tak zażartych, że doszło do przedterminowych wyborów w 1925 r., po których ukonstytuowała się zupełnie nowa koalicja rządowa.

Spośród tych trzech nurtów, rola konserwatyzmu katolickiego była historycznie najbardziej problematyczna. W ostatniej fazie czeskiej polityki za czasów monarchii doktryna ta cieszyła się ochroną państwa (katolicyzm był religią państwową, dwór i najwyżsi urzędnicy państwowi byli ostentacyjnie katoliccy itp.), ale w społeczeństwie i czeskiej polityce nurt ten stawał się coraz bardziej izolowany, czego wyrazem były na przykład koalicje zawarte w drugiej turze wyborów do Reichstagu w 1911 r. Wiele koalicji powstało wówczas przede wszystkim w kontrze do kandydata katolickiego.[6] Ukryty antykatolicyzm społeczny niemal natychmiast po utworzeniu nowego państwa stał się treścią nowej idei państwowej, która była deklaratywnie antyklerykalna (antykatolicka). Znajdował on wyraz w takich hasłach, jak “Z dala od Rzymu”, “Po Wiedniu Rzym też upadnie” czy “Katolicyzm to wrzód, który trzeba wyciąć z ciała narodu”.[7]

Katolicki konserwatyzm nie był więc, przynajmniej na początku Pierwszej Republiki, nastawiony ofensywnie, jak to było w dużej mierze z jego chłopskim chłopski odpowiednikiem. Ten nurt konserwatyzmu - który w tym czasie praktycznie nie miał reprezentacji partyjnej, jako że oficjalne kierownictwo Czechosłowackiej Partii Ludowej, z                 J. Šrámkiem na czele, w znacznie większym stopniu reprezentowało nurt chrześcijańsko-społeczny - krytykował całą ideę państwową i nie zgadzał się z szeregiem posunięć w polityce oświatowej i kulturalnej. Jego głównymi przedstawicielami byli jednak przede wszystkim intelektualiści - publicyści, pisarze, poeci. Ich argumentacja była wymierzona w Benesza i Masaryka. Intelektualiści ci stopniowo oddalali się od głównego nurtu czeskiej polityki, co znalazło odzwierciedlenie w starciu o interpretację hiszpańskiej wojny domowej. Podczas gdy oficjalna polityka po cichu wspierała republikańskie skrzydło sporu,[8] katoliccy konserwatywni intelektualiści stanęli po przeciwnej stronie, przez co zostali oskarżeni o tendencje faszystowskie.

Do zmiany środowiska dochodzi w krótkim okresie Drugiej Republiki, po konferencji w Monachium. To właśnie wtedy katolicki konserwatyzm staje się rodzajem platformy scalającej inne nurty polityczne. W jego duchu Monachium rozumiane jest nie jako klęska całego narodu, ale poprzedniego reżimu politycznego i jego idei. Nowa sytuacja jest postrzegana jako szansa na nowy początek, ale taki, który charakteryzuje się niemal całkowitym zaprzeczeniem poprzedniego. Tak więc demokracja, liberalizm i inne idee są odrzucane jako przyczyna monachijskiej katastrofy. Niemiecka okupacja w marcu 1939 r. położyła kres temu politycznemu eksperymentowi, a katolicki konserwatyzm nigdy później nie miał okazji zaczerpnąć powietrza i przemówić do społeczeństwa.

Ale nawet w tym nurcie konserwatywnym widzimy wielkie zaufanie do państwa, do jego potencjalnej wszechmocy i wszechwładzy. W tej koncepcji krytyka Pierwszej Republiki (i partyjnych chrześcijańsko-społecznych towarzyszy drogi) nie była krytyką bałwochwalczego stosunku do państwa, ale raczej błędnego kierunku, jakie to państwo przyjęło. Dlatego też, gdy tylko nadarzyła się okazja (Druga Republika), konserwatyści wykorzystali władzę państwową do maksimum (a nawet bardziej, jeśli tylko mogli).

 

Fascynacja własnym państwem

 

Czym jest fascynacja własnym państwem, która była (i nadal jest) nieodłącznym elementem konserwatywnych doktryn? Dlaczego nasze państwo jest dla nas wartością tak drogą, że przeważa nad naturalnym dla konserwatystów dystansem i nieufnością wobec państwa?

Naród czeski przez wyjątkowo długi czas marzył o własnym państwie. Od czasu odrodzenia narodowego, które nastąpiło po reformach terezjańskich i józefińskich, które pozbawiły ziemie czeskie ostatnich śladów ich państwowości, to pragnienie tylko narastało. W obliczu sukcesu projektu odrodzenia językowego w pierwszej połowie XIX wieku, a następnie wielkiego boomu demograficznego, gospodarczego i społecznego drugiej połowy XIX wieku, brak szacunku ze strony rządzących narodów monarchii habsburskiej, austriackich Niemców i Węgrów, stał się jeszcze bardziej odczuwalny. Dobrze rozwinięte społeczeństwo obywatelskie było niemalże pozbawione bezpośredniego związku ze sferą polityczną (poza sferą lokalną). Jeśli chodzi o prawa polityczne, istniał pewien rodzaj szklanego sufitu, czego nie zmieniło rozszerzenie prawa wyborczego, którego kulminacją było wprowadzenie powszechnego prawa wyborczego dla mężczyzn w 1906 roku.

W każdym razie skutek był taki, że osiągaliśmy polityczną dojrzałość w czasie, gdy byliśmy narodem bez państwa, ale desperacko go pragnącym. Jednym z efektów I wojny światowej było to, że odzyskaliśmy państwowość, w czasie, kiedy moda sprzyjała raczej republikom niż monarchiom. Inna sprawa, że w okresach wolności po 1918 r. byliśmy i nadal pozostajemy bardziej monarchią elekcyjną niż prawdziwą republiką, o czym świadczy niezwykła pozycja urzędu prezydenta w ciągu ostatniego stulecia. Z biegiem czasu prezydent stał się wyraźnym symbolem niepodległego państwa, do którego naród czeski jest dość mocno przywiązany. Możliwe, że to przywiązanie wyjaśnia problematyczny stosunek Czechów do obecnej formy integracji europejskiej, wspólnej waluty i instytucji europejskich. Krótko mówiąc, dla narodu czeskiego własne państwo - w jakiejkolwiek formie, nawet tej komunistycznej - było  marzeniem, którego spełnienia długo mu odmawiano, a z którego teraz, po stu latach, nie chce zrezygnować.

 

Fascynacja państwem jako takim

 

Ale nie chodzi tylko o fascynację naszym własnym państwem. Być może chodzi również o fascynację państwem jako takim, ewentualnie: jego politycznymi instrumentami/środkami. Przejawia się to w pragnieniu części konserwatystów, by przywódcy polityczni naprawili chory świat - za pomocą środków politycznych. Nie poprzez zwykłe odwrócenie niektórych postępowych posunięć i pozwolenie, aby społeczeństwo żyło swoim życiem bez ingerencji władz publicznych  (co z pewnością jest wartością konserwatywną), ale poprzez zaproponowanie konserwatywnej alternatywy dla tych posunięć. Taka postawa niektórych konserwatystów jest z pewnością zrozumiała, patrząc na obecne wydarzenia, sukcesy postępowców i dekonstrukcję w zasadzie wszystkiego, co ma charakter wspólnotowy. Mimo to jest jednak irracjonalna.

Można to udokumentować pozornie niewinną uwagą prominentnego przedstawiciela amerykańskiej sceny konserwatywnej, Roda Drehera, autora wpływowej Opcji Benedykta (kultowej już książki nawołującej konserwatystów do strategicznego odwrotu; autor argumentuje, że zamiast marnować siły w daremnych bitwach, należy ratować wiarygodność chrześcijańskiego świadectwa i dbać o swoje korzenie; zamiast próbować przekształcać społeczeństwo tu i teraz, należy zatroszczyć się o najbliższe otoczenie).[9] Wywiad w czeskim tygodniku Echo obracał się częściowo wokół jego podziwu dla Orbána, który rzekomo jest w stanie dokonać znaczących zmian w dobrym kierunku.[10] A więc już nie strategiczny odwrót, ale zamiast tego pęd do przodu?

Czy ta bezgraniczna wiara przynajmniej niektórych konserwatystów w silne konserwatywne państwo nie powinna nas razić? W końcu nawet sam Dreher przyznaje w wywiadzie, że nawet gdyby konserwatyści nie popełnili ani jednego błędu w rządzeniu, trudno byłoby im zmienić atmosferę społeczną, ponieważ wiele zmian (a czy nie można powiedzieć, że nawet większość?)  odbywa się z wolnej woli wolnych ludzi żyjących w wolnym społeczeństwie.

To jest coś, czego wielu czeskich konserwatystów nie chce dziś zaakceptować. Problem nie leży w państwie rządzonym przez wrogie siły, ale w społeczeństwie. Owe wrogie siły nie pojawiły się znikąd, ale wręcz przeciwnie, pochodzą z wnętrza społeczeństwa i w znacznym stopniu mają jego poparcie. I dlatego nie wystarczy wygrać wybory i zainstalować silnego konserwatywnego lidera. To nie państwo, ale biznes chce i domaga się od nas wielu rzeczy, które nam się nie podobają. Biznes robi zaś to także dlatego, że odczuwa poparcie społeczne dla takich ruchów, a przynajmniej - nie odczuwa silnego sprzeciwu. Niektóre zmiany następują zaś w wyniku naturalnego rozwoju społecznego.

 

Wojny kulturowe

 

Konserwatywne wartości są często przedstawiane jako wywodzące się z chrześcijaństwa lub tradycji judeochrześcijańskiej. Szermierka wartościami chrześcijańskimi odbija się również echem we współczesnych czeskich wojnach kulturowych. Niestety, zazwyczaj nie słyszymy dokładnie, o jakie wartości chodzi. Troska o słabych i potrzebujących? “Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie...?” (Mt 25:35-36) Raczej nie, dla pewnej części konserwatystów wartości zostały zredukowane do kwestii aborcji lub seksualności w ogóle.

Dla wielu chrześcijan  ważną kwestią kulturową jest na przykład to, czy państwo (kodeks karny) zezwala na aborcję, czy też jej zakazuje. Jedna z najnowszych rund tej bitwy toczy się jak dotąd w Polsce, rządzonej przez ostatnie osiem lat przez socjalnie konserwatywne władze. Przeciwko tym władzom powstało kilka ruchów społecznych, których przedstawiciele  zdobyli większość mandatów w obu izbach polskiego parlamentu w wyborach parlamentarnych w 2023 r., między innymi dzięki krytyce zmian w ustawie aborcyjnej, wprowadzonych przez rzekomo konserwatywny rząd. Ale czy ktoś naprawdę uważa, że w naszych czasach to właśnie jest bitwa o kluczowym znaczeniu? Że w Warszawie toczy się walka o chrześcijańską Europę? Przecież nawet jeśli kodeks karny nie karze za cudzołóstwo, to nie jest to zachętą do tego, byśmy zaczęli cudzołożyć. Wręcz przeciwnie, jeśli dojdzie do takiego zakazu, jak w krajach islamskich, cudzołożnicy i cudzołożnice nie zostaną powstrzymani od swoich grzesznych czynów. Czy naprawdę wierzymy, że dopuszczenie lub zakaz aborcji zmienia rzeczywistość społeczną? Co zmieniło się w Polsce po wprowadzeniu zakazu aborcji? Czy ludzie zaczęli uprawiać seks odpowiedzialnie i tylko wtedy, gdy byli otwarci na przyjęcie nowego życia? A może jest całkiem inaczej?

Albo inna ulubiona rozrywka konserwatystów - walka ze zmianą płci. Nie ma znaczenia, że dotyczy to niewielkiego ułamka ludzi. Progresywny program w tym względzie jest jasny - maksymalne poparcie społeczne dla ludzi, których ta sprawa dotyczy. A konserwatyści wariują, zaczynają ślinić się jak psy Pawłowa. Przeciwnicy możliwości zmiany płci woleliby - zamiast debatować nad tym, czy operacyjne lub hormonalne uzgodnienie płci będzie objęta publicznym lub prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym - aby w ogóle jej nie było, aby państwo do niej nie dopuszczało. Ale “błogosławieństwo” państwa w tym względzie jest tylko wisienką na torcie i nie zmienia istoty sprawy.

Czy naprawdę chcą zakazać takiej praktyki w wolnym społeczeństwie? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że wiele postępowych agend (choć z pewnością nie wszystkie) organicznie wyłania się z ciemnych głębin życia społecznego, że istnieją one niezależnie od tego, czy ktoś je politycznie zagospodaruje (oczywiście, niejednokrotnie ma to postać zamkniętego koła, tj. polityczna tematyzacja przyczynia się do wzmocnienia tychże agend)? Że progresywne żądania przynajmniej częściowo opierają się na transformacji, jaka zachodzi w samym społeczeństwie? To ostatnie, czy nam się to podoba, czy nie, nie jest dziś konserwatywne. Wręcz przeciwnie, konserwatywne cnoty, takie jak umiarkowanie, samokontrola, szacunek dla porządku, naturalnego autorytetu, są pogardzane i odrzucane.

Niektórzy z pewnością będą twierdzić, że łatwość dostępu do procedury uzgodnienia płci (dyskutujmy więc o tym, jak trudne lub jak łatwe powinno być uzyskanie dostępu w tych przypadkach) może w niektórych przypadkach prowadzić do osobistych tragedii. Konserwatywne strony internetowe pełne są historii ilustrujących pochopność takich decyzji, rolę wpływu otoczenia itp. I że państwo powinno ratować ludzi przed nieszczęściem. Ale czy rzeczywiście na tym polega rola państwa? Czy właśnie nie w odpowiedzi na to pytanie jest pies pogrzebany? Czy nasz konserwatyzm nie jest nadmiernie etatystyczny?

 

Czego można oczekiwać od państwa?

 

Gdzie w Nowym Testamencie lub w historii chrześcijaństwa pierwszych wieków znajdziemy jakąkolwiek wzmiankę o tym, że chrześcijanie tamtego okresu byli zainteresowani przejęciem państwa? Wręcz przeciwnie, mieli w pogardzie “nierządnicę babilońską”. Po przełomie konstantyńskim sytuacja zaczęła się zmieniać. “Nierządnica babilońska” została zaprzęgnięta przez chrześcijan do działania na rzecz chrześcijańskiego światopoglądu. I być może faktycznie tak kiedyś było, chociaż cała średniowieczna i wczesnonowożytna historia jest pod wieloma względami raczej ciągiem (daremnych) walk wspieranych przez Kościół władców z niechrześcijańskimi praktykami. Od czasów oświecenia państwo stopniowo uwalnia się od symbolicznej dominacji chrześcijaństwa. Jest to ta legendarna sekularyzacja, której kulminacją jest odrzucenie chrześcijańskiej antropologii (wizji człowieka jako obrazu Boga), której obecnie doświadczamy. Niemniej jednak ważne są właśnie te pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa. Pokazują one, że chrześcijański charakter państwa nie jest wcale niezbędny dla rozwoju chrześcijaństwa i autentycznego życia wiarą (które, jak ktoś mógłby powiedzieć, jest pewnym wariantem konserwatywnego sposobu życia).

Dochodzimy tu oczywiście do klasycznej politycznej i socjologicznej sprzeczności między państwem a społeczeństwem. Ale konserwatyzm stoi właśnie po stronie społeczeństwa i broni go przed państwem, przed jego wszechmocnymi żądaniami. Nie opowiada się za “wszechmocnym państwem”.

Skąd więc bierze się ten iluzoryczny pęd do poszukiwania zdolnych przywódców politycznych, którzy przywrócą porządek w tym chorym świecie? Dlaczego, zamiast za skutecznymi politykami, nie tęsknimy za wspaniałymi ojcami i matkami, nauczycielami, wychowawcami, księżmi, trenerami, dziennikarzami, liderami opinii mniejszych grup społecznych, którzy mogą uzdrowić poszczególne części społeczeństwa?

Część konserwatywnej sceny uległa jednak etatystycznym marzeniom. Być może w miarę jak państwo stawało się coraz bardziej ekspansywne, jak pojawiały się przerzuty w miejsca, w których do tej pory go nie było, zaczęliśmy żywić nadzieję, że będziemy w stanie zaprząc jego przytłaczającą potęgę do innych celów.

Nie podoba nam się, że kosztem internetu znika świat fizyczny, poczynając od wypłat wysyłanych cyfrowo do banku, który ponownie udostępnia je nam w formie cyfrowej, a kończąc na cyfrowej komunikacji. Ale nie przychodzi nam do głowy nic innego, by zażądać, by państwo wybawiło nas od tego problemu, gwarantując  prawo do fizycznych pieniędzy w karcie podstawowych praw i wolności. Uzasadnia się to zaś mówiąc, że za pośrednictwem platform cyfrowych zbyt łatwa staje się kontrola naszego zachowania i płatności i że potrzebujemy ochrony prywatności. Ale dlaczego (jeśli się nad tym zastanowić) w ogóle akceptujemy pieniądze jako takie - czy one także nie są  instrumentem, przy pomocy którego państwo nas kontroluje?

Cały dowcip polega na tym, że domagamy się od państwa, by regulowało nasze życie - zgodnie z naszymi życzeniami. W tym przypadku, gwarantując nam możliwość płacenia gotówką. Nie wierzymy, że same społeczeństwo dysponuje takimi mechanizmami regulacyjnymi, że jeśli jest życzenie to jest faktycznie społecznie istotne, to zostanie ono zaspokojone bez potrzeby wprowadzania takich regulacji na poziomie państwa. Z drugiej jednak strony złościmy się, gdy państwo używa tego samego narzędzia (gwarantując coś w karcie podstawowych praw i wolności), wprowadzając zmiany, które nie są nam w smak. To my sami, z naszymi konserwatywnymi roszczeniami, wzywamy państwo na ratunek! Być może naprawdę wierzymy, że wzorem św. Prokopa da się zaprząc diabła do pługa i wykorzystać go do zrobienia czegoś pozytywnego. Czy nie nadszedł jednak czas, by przyznać, że nie jesteśmy świętym Prokopem? A może wmawiamy sobie, że sytuacja stała się tak rozpaczliwa, że po prostu nie ma innej drogi, niż zaprząc potęgę władzy państwowej do realizacji naszych celów?

Problem polega na tym, że wymagamy od państwa zbyt wiele. To nie tylko nasz problem. Roger Scruton w swojej książce Jak być konserwatystą[11] zauważył, że w brytyjskich akademickich naukach politycznych popularne jest ujęcie państwa jako dobrotliwego ojca, zawsze chroniącego nas przed ubóstwem, chorobami i bezrobociem.[12] Tylko - dodajmy - gdy taki ojciec ma za dużo władzy, nie jest powściągliwy, ciągle nam pomaga, to całkiem naturalnie zaczyna wtrącać się w sprawy, które go nie dotyczą. A potem dziwimy się, gdy używa swej wszechwładzy w sposób, który nam nie odpowiada. Czy rozwiązaniem nie byłoby mniej oczekiwać od takiego ojca?

Dziś powszechnie oczekujemy, że państwo będzie wszechogarniającą firmą ubezpieczeniową, że będzie głównym ordynatorem, że będzie opiekować się osobami starszymi i niedołężnymi, że będzie kształcić nasze dzieci i wychowywać je nawet wbrew woli ich rodziców, że będzie reedukować dorosłych, że będzie chronić nas przed naszymi wadami, że będzie dbało o naszą aktywność kulturalną i sportową.[13] Czy ten zakres oczekiwań pokrywa się z oczekiwaniami naszych dziadków z pierwszej połowy XX wieku? Tymczasem dla nas jest już czymś oczywistym - dlaczego więc oburzamy się, gdy zajmując się tymi kwestiami, państwo robi to niezgodnie z naszymi ideologicznymi preferencjami?

Na tym właśnie polega tragedia naszych czasów - czego jednak wielu konserwatystów nie pojmuje. Wmawiają sobie prawdopodobnie, że skoro już państwo ma takie, a nie inne prerogatywy, to niech przynajmniej służy dobrej sprawie. Wiele z tych prerogatyw państwo uzyskało w socjalizmie (nie tylko realnym socjalizmie - z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w całym zachodnim świecie) i konserwatyści akceptują je przy założeniu, że wystarczy użyć ich do czynienia dobra. Że wystarczy nie mówić o jakimś zjawisku w szkołach (albo mówić, ale w inny sposób niż dotąd), aby to zjawisko zniknęło albo nie rozpowszechniało się w takim tempie, jak dotychczas. Albo, że wystarczy nie nagłaśniać go medialnie.

To w gruncie rzeczy godna podziwu wiara w potęgę państwa, edukacji, mediów i czego tam jeszcze. Gdyby tylko świat był taki prosty. Wówczas lojalność narodu czeskiego wobec cesarzy Habsburgów i Cesarstwa Austro-Węgierskiego nigdy by się nie skończyła, a naród nadal pozostałby w 100% katolicki. Lata temu, kiedy prowadziłem badania historyczne nad czeskim antyklerykalizmem, w kilku kwerendach badałem funkcjonowanie lokalnych szkół na wsiach i w miastach w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku. Obraz, jaki się z nich wyłaniał, był jak z szablonu (tak, że dziś wielu zatroskanych ludzi byłoby wielce zadowolonych z tego, jak jednolity był program szkolny i jak mocno państwo trzymało edukację w swoich rękach): niemal co miesiąc obchodzono różne dynastyczne i monarchistyczne uroczystości, a ich obchody wszędzie wyglądały podobnie. Przy tych okazjach odbywały się rozmaite szkolne i lokalne wydarzenia, w obecności miejscowych dostojników recytowano wzruszające wiersze o wierności tronowi, mądrym władcy, historycznej roli tronu Habsburgów, a na koniec zawsze śpiewano “Panie, chroń nas”. Jednak pod powierzchnią (także w szkołach), działo się coś całkiem innego - coś, co wypłynęło na powierzchnię po przemianach roku 1918.

Tego samego doświadczyliśmy w innej formie niecałe sto lat później, w epoce realnego socjalizmu. Ileż to razy wyświetlano Rudá záře nad Kladnem[14], ileż przygotowano gazetek ściennych o wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej, ileż złożono ślubowań pionierskich - a jednak, nie przełożyło się to na lojalność i zaufanie do reżimu komunistycznego, a wręcz przeciwienie, to właśnie studenci, którzy zdali egzaminy z marksizmu-leninizmu i mieli za sobą ponad dwanaście lat szkolnej indoktrynacji socjalistycznej, okazali się tymi, którzy zbuntowali się przeciwko ideologii marksistowsko-leninowskiej, pokazując tym samym, jak zupełnie byli przez nią nietknięci.

Tak samo było przed rokiem 1918. Każdy dzień nauki w szkole rozpoczynał się i kończył wspólną modlitwą, a na początku i na końcu roku szkolnego oraz w główne święta uczniowie wspólnie uczestniczyli w nabożeństwach religijnych. Bez wyjątku uczęszczali także (w niektórych przypadkach nawet codziennie) na lekcje religii. A jednak już w 1904 roku ówczesny profesor praskiego uniwersytetu, Tomáš Garrigue Masaryk, w swoim eseju W walce o religię zauważył: “Większość czeskich studentów trafia już na uniwersytet zrażona - z powodu lekcji religii i udział w rozmaitych ceremoniach - nie tylko do Kościoła katolickiego, ale do wiary w ogóle; czeska populacja studentów, większość tej populacji, staje się obojętna wobec religii; dorasta, jednym słowem, do religijnego nihilizmu”.[15] Jak mogło do tego dojść? Czyżby szkoła i świat w ogóle miały działać na zupełnie innych zasadach, niż to sobie wyobrażamy, niż się obawiamy i niż byśmy czasem sobie tego życzyli?

Skąd więc bierze się przekonanie, że wystarczy robić/nie robić czegoś w szkołach? Ten cały podziw dla Orbána, który rozwiąże problem LGBT, bo przestanie się o nim mówić w węgierskich szkołach? I odwrotnie - skąd ta rozpacz, załamywanie rąk, gdy od czasu do czasu pojawi się news o tym, co gdzieś zostało powiedziane i zrobione w jakiejś szkole?

Z pewnością kwestia tego, jakie miejsce naprawdę zajmuje szkoła w procesie edukacji i wychowania (i czy są to naprawdę różne kategorie), jest przedmiotem wielkiej teoretycznej debaty, której nie da się rozstrzygnąć kilkoma uwagami nawet znającego się na rzeczy laika. Podejrzewam jednak, na podstawie ponad dwudziestoletniego doświadczenia jako wychowawca skautów organizujący intensywne wielodniowe obozowe szkoły i kursy leśne, a także na podstawie informacji zwrotnych od uczestników i spotkań z nimi po latach, że po stosunkowo krótkim czasie uczniowie często nie wiedzą już dokładnie, co było na nich omawiane, jakie konkretne tematy były poruszane ani w jaki sposób. Tym, co zostaje jednak w pamięci, to środowisko, osobowość instruktorów i relacje między nimi, atmosfera wspólnych doświadczeń, ogniska - i to wiele dla nich znaczy nawet po tylu latach.

Skłania to do przeniesienia nacisku z treści edukacji na osobowość wychowawcy/trenera. I oczywiście prowokuje do pytania o to, co tak naprawdę wpływa na kwestie wartości, postawy dzieci, młodzieży, społeczeństwa jako całości.

Czyż nie jest tak, że zmiana w edukacji zazwyczaj zakłada wcześniejszą lub przynajmniej równoczesną zmianę w społeczeństwie? Jeśli więc chcemy konserwatywnej edukacji, potrzebujemy konserwatywnego społeczeństwa. W przeciwnym razie znajdziemy się w roli państwa Habsburgów, gdzie cieszono się z częstotliwości i wysokiego poziomu estetycznego promonarchistycznych pogadanek szkolnych, nie wiedziano jednak o tym, że wydarzenia te były organizowane przez antyhabsburskich nauczycieli, którzy podprogowo, potajemnie lub po prostu poprzez swój pozalekcyjny przykład (ruch “Sokolnicki”) wpajali uczniom całkiem odmienne wartości.

Albo inny przykład - jak to jest, że po czterdziestu latach ery frankistowskiej, kiedy państwo hiszpańskie było całkowicie zdominowane przez mentalność biurokratyczno-militarystycznego reżimu autorytarnego, co znalazło odzwierciedlenie między innymi (lub przede wszystkim) w edukacji,[16] wyrosły pokolenia, które odrzuciły to dziedzictwo, a w 2019 r., przy ogromnym poparciu społecznym, usunęły nawet szczątki Franco ze wspaniałego mauzoleum w Dolinie Poległych? Czyżby edukacja szkolna, kontrola mediów i przestrzeni publicznej nie miały tak dużego znaczenia?

Zastanawiam się, skąd dzisiaj wzięlibyśmy nauczycieli, którzy porzuciliby swoje dotychczasowe przekonania i zaczęli podchodzić do kwestii moralności seksualnej, patriotyzmu, zagadnień bioetycznych itp. w zupełnie inny sposób? Czy zamiast tego nie lepiej, by państwo po prostu wycofało się z wychowania społeczeństwa? To właśnie mógłby być/powinien być postulat konserwatywny.

We wspomnianej już książce R. Scruton twierdzi także, że aby mogło istnieć wolne społeczeństwo, musi ono składać się z wolnych jednostek - wolnych od niepożądanych roszczeń tych, którzy chcą zmienić kształt społeczeństwa. A także (w innym miejscu), że angielskie prawo jest własnością narodu angielskiego, a nie bronią jego władców. Owszem, dziś odczytujemy te słowa Scrutona jako wyzwanie - socjaliści wszystkich odcieni, zostawcie nas w spokoju,  nie przerabiajcie natury ludzkiej. Ale jeśli chcemy prawdziwie wolnego społeczeństwa, musimy uważać, by nie doprowadzić do sytuacji odwrotnej i nie narzucać konserwatywnych postaw siłą władzy państwowej. To nigdy nie przyniosło bowiem nikomu szczęścia, a wręcz przeciwnie. Prawo nie powinno być bronią nawet konserwatywnych władców.

Czy znamy jakikolwiek pozytywny przykład państwa zachodniego w ciągu ostatnich dwóch stuleci, w którym konserwatywna reakcja polityczna odniosłaby na dłuższą metę taki sukces, że odwróciłaby przy pomocy środków politycznych liberalną rewolucję społeczną rozpoczętą gdzieś w XVIII wieku - rewolucję, która podważyła wszystkie kategorie, które ówcześni wciąż uważali za niezniszczalne i niezbędne do prawidłowego funkcjonowania świata? Wręcz przeciwnie, po konserwatywnej reakcji zazwyczaj następuje jeszcze bardziej drastyczne wychylenie wahadła w stronę progresywną. Pozycje zdobyte przez konserwatystów za pomocą środków politycznych zostają przejęte, a ponadto progresywizm zdobywa zupełnie nowe terytoria. Najwyraźniej coś podobnego czeka nas teraz w Polsce, po 2004 roku widzieliśmy to w Hiszpanii, w podobnym czasie w Chile itd.

Czy zatem naprawdę wierzymy, że Trump, Orbán, Kaczyński, a może nawet Putin mogą odnieść polityczny sukces w tej dziedzinie? Skoro nie powiodło się to nawet Reaganowi, Thatcher czy Wojtyle?

 

Gdyby znalazło się ich tam dziesięciu?

 

I jeszcze jedna, z pewnością nieprzyjemna uwaga. W Księdze Rodzaju Abraham rozmawia z Panem, który zamierza ukarać mieszkańców Sodomę i Gomorę za rozwiązłe życie. Praojciec narodu żydowskiego próbuje targować się z Bogiem: pyta, czy Pan wycofa się ze swoich planów, jeśli Abraham znajdzie w Sodomie najpierw pięćdziesięciu, potem przynajmniej czterdziestu pięciu, czterdziestu, trzydziestu, dwudziestu, a w końcu tylko dziesięciu sprawiedliwych: “O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?”. Pan obiecuje mu: “Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu” (Rdz 18:20-32). Ale nawet tych dziesięciu się nie znalazło...

Często czytamy te wersety jako archetypową historię o grzechach wołących o pomstę do nieba. Ale czy nie należy spojrzeć na to z drugiej strony? Ilu ludzi w Sodomie w tamtym czasie powiedziałoby o sobie, że są tymi właściwymi, wybranymi, sprawiedliwymi?

A jak by to wyglądało w przypadku czeskich konserwatystów? Czy znalazłoby się przynajmniej dziesięciu, którzy faktycznie żyją - sami i ze swoimi rodzinami - wartościami, które głoszą i które chcieliby narzucić całemu społeczeństwu? Co z obrońcami tradycyjnej rodziny, którzy sami zakładają już trzecią taką rodzinę? Co z tymi, którzy są niepowściągliwi i niezdolni do tego, by zaprzeć się sami siebie, ale chcieliby, aby społeczeństwo było powściągliwe i umiarkowane? Co z tymi, którzy najlepiej wiedzą, jak w dzisiejszych czasach wychowywać dzieci, ale im samym wychowanie dzieci się nie udało, albo nawet nie wychowali żadnego? Co z tymi, którzy szanują wolność jednostki, ale patrzą z sympatią na Putina i inne dyktatury? Czeska scena radykalno-konserwatywna jest pełna takich ludzi. Tak, jako ludzie jesteśmy skłonni do zła, więc nie nawołujmy do bezgrzeszności. Dla naszego otoczenia byłoby bardziej wiarygodne, gdybyśmy najpierw wyjęli belkę z własnego oka, zanim zechcemy wyjąć drzazgę z oka społeczeństwa (państwa).

 

Do czego dążyć?

 

Być może Czytelnik powie teraz, że to nadmiernie zaangażowany, defetystyczny tekst. Być może będzie miał rację. Ale może też nie. Do czego powinien dążyć dzisiejszy konserwatyzm? Mówiąc obrazowo, do uniknięcia konieczności rytualnego palenia kadzideł przed posągami pogańskich bogów czy cesarzy. Do tego, byśmy nie musieli zaprzeczać własnym sumieniom i przekonaniom i czcić złote cielce w postaci pseudo-bóstw. Zamiast tego nie powinniśmy jednak dążyć do ustanowienia własnych bożków, którym inni będą oddawać cześć. Wolność od przymusowego udziału w kultach państwowych (w różnych formach) jest wszystkim, czego konserwatyści powinni oczekiwać od państwa (sfery publicznej). Prawdopodobnie męczennikom i wyznawcom pierwszych wieków chrześcijaństwa nie przychodziło nawet do głowy, że cesarz powinien być chrześcijaninem i że chrześcijaństwo powinno mieć wpływ na prawa państwowe. Zależało im “tylko” na tym, by nie musieli wyrzekać się swojej wiary i nawet symbolicznie kłaniać się posągowi, który reprezentował bóstwo w sferze publicznej - co dla chrześcijan byłoby bałwochwalstwem.

Sytuacja, w której zapanowuje równowaga między samoubóstwiającym się państwem i jego ambicjami a wolnością jednostki, może być historycznie wyjątkowa. Jednostka nie jest wówczas zmuszana do zaprzeczania swojemu sumieniu w celu ocalenia pozycji zawodowej, wolności osobistej, lub dla innych korzyści. W czeskim kontekście osiągnięcie tej równowagi jest jednym z największych pozytywnych osiągnięć wydarzeń z listopada 1989 r. - osiągnięciem, którego  musimy bronić. To właśnie powinno być celem czeskiego konserwatyzmu, dla którego warto pójść na barykady. Nie jest takim celem to, by państwo narzucało program konserwatywny. Nasze działania zaś powinny obyć się bez warcholstwa (bo często w taki właśnie sposób opinia publiczna odbiera sposób uprawiania dyskursu konserwatywnego - czasem może nawet zgodnie z intencjami jego autorów).

Od państwa wymagajmy tylko tyle, by porządnie robiło to, co do niego należy. By zapewniało i egzekwowało sprawiedliwość. Dbało o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Aby stworzyło warunki do swobodnej działalności gospodarczej dla swoich obywateli - w tym dobrze funkcjonującą infrastrukturę. Co do reszty - z aptekarską dokładnością rozważmy, na co jeszcze państwu pozwolimy.

Krótko mówiąc - walczmy o mniejsze państwo i silniejszą pozycję jednostek i społeczeństwa, nawet kosztem utraty potencjalnych (ale w gruncie rzeczy chimerycznych) narzędzi dla realizacji potencjalnie znaczących polityk konserwatywnych. Przynajmniej dzięki temu konserwatyści nie ulegną tendencjom autorytarnym i nie zdyskredytują konserwatywnej agendy tak, jak to obecnie czy niedawno miało miejsce w wielu innych krajach.

 

Źródła problemu

 

Gdzie szukać wyjaśnienia czeskiego konserwatywnego uwielbienia dla państwa? Być może w fakcie, że znaczna część czeskiego konserwatyzmu nie czerpie inspiracji z klasycznego konserwatyzmu anglosaskiego - brytyjskiego i amerykańskiego - ale z historycznego środkowoeuropejskiego, a nawet wprost niemieckiego konserwatywzmu przedwojennego i międzywojennego, który był silnie etatystyczny, antydemokratyczny, antyparlamentarny, antywolnościowy itd.. Konserwatyzm ten ponosi wielką historyczną winę za ułatwienia Hitlerowi zdobycia władzy absolutnej. Wątpliwe jednak, czy ta forma konserwatyzmu ma stanowić inspirację dla konserwatyzmu Czechów - narodu, którym niemieccy konserwatyści, w swoim przekonaniu o wybraństwie i wielkiej historycznej roli narodu niemieckiego, gardzili.

Jak pokazano powyżej, przywołując myśl brytyjskiego konserwatysty Rogera Scrutona, klasyczny brytyjski konserwatyzm (a wraz z nim znaczna część amerykańskiego konserwatyzmu) to zupełnie coś innego niż historycyzm, coś innego niż ideologia, coś innego niż ograniczony, zamknięty system idei. W dużej mierze opiera się na realizmie, pragmatyzmie i otwartości, które pozwalają mu dostosowywać się do ewolucji społeczeństwa. Nie wskazuje żadnego ustalonego, konkretnego etapu w rozwoju społeczeństwa jako punktu odniesienia, do którego się odnosi lub do którego chciałby się cofnąć w jakimś idealnym scenariuszu. Z pewnością zaś nie jest to środkowoeuropejski tradycjonalizm narodowy wykorzystujący zideologizowaną karykaturę chrześcijaństwa.

Jeśli czeski konserwatyzm chce stać się wpływowym nurtem społeczno-politycznym, powinien znacząco podkreślić inspiracje płynące właśnie z anglosaskiego kontekstu. Widzimy, co się dzieje, gdy konserwatyzm zwraca się w kierunku niemieckim/środkowoeuropejskim: zatarciu ulegają granice między nacjonalizmem a szowinizmem, między konserwatyzmem a socjalizmem, między argumentacją i przyzwoitością z jednej strony a chamstwem z drugiej. Dochodzi też do konwergencji środowisk określających się jako konserwatywne ze środowiskami poststalinowskimi i neofaszystowskimi.

Zbliżenie się do tradycji anglosaskiej oznaczałoby zerwanie z długą czeską tradycją konserwatywnej adoracji państwa. Istnieje jednak nadzieja, że przyniosłoby to konserwatystom ogromne korzyści. Być może pozwoliłoby to nawet na rehabilitację konserwatyzmu jako wcale nie marginalnej, ale w pełni uzasadnionej wizji idealnego porządku społecznego i politycznego.



[1] Znaczną część tego rozdziału stanowi przeredagowany materiał pochodzący z artykułu: Balík, S. “Konzervativci a jejich víra ve spásnou moc státu.” Kontexty, 4/2021. Ponadto wykorzystano fragmenty z tekstów: Balík, S. “Prvorepubliková a současná pravicová politika. Ke 150. výročí narození Karla Kramáře.” W: Kvaček, R. – Loužek, M. i in.: Karel Kramář. 150 let od narození. Sborník textů. Praha: Centrum pro ekonomiku a politiku 2011 oraz Balík, S. “Sto let od vzniku Československa – kontinuita v diskontinuitě?” Kontexty, 5/2018.

[2] Jak tłumaczy M. Bankowicz (Zlikwidowane państwo. Ze studiów nad polityką Czechosłowacji, Kraków: Wydawnictwo UJ, 2003,s. 51), “Czechosłowacka Partia Narodowo-Socjalistyczna, której nazwa może budzić asocjacje z hitlerowską Narodowosocjalistyczną Niemiecką Partią Robotniczą (NSDAP), nie miała nic wspólnego z narodowym socjalizmem. Partia ta stała na gruncie demokratycznego socjalizmu, chcąc urzeczywistniać jego ideały w zgodzie z czeską tradycją narodową i orientacją głęboko patriotyczną. Stąd też określeniem „narodowo-socjalistyczna” posłużono się, by zaznaczyć sprzeciw wobec socjalizmu internacjonalistycznego.” (Przyp. tłumacza).

 

[3] Por. np. Vykoupil, L. Jiří Stříbrný. Portrét politika. Brno: Masarykova univerzita, Matice moravská 2003.

[4] Na temat czeskiego faszyzmu zob. np. Pasák, T. Český fašismus 1922-1945 a kolaborace 1939-1945. Praha: Práh 1999.

[5] Miller, D. E. Antonín Švehla – mistr politických kompromisů. Praha: Argo 2001, s. 116.

[6] Por. np. Balík, S. “Střet katolických a pokrokářských stran.” W: Balík, S. i in.: Většinový systém pro sněmovní volby? České zkušenosti a debaty. Brno: Centrum pro studium demokracie a kultury 2013.

[7] Zob. np. Komárek, K. Katolíci, fašismus a druhá republika. Proglas, nr 8, 1993, s. 59.

[8] Zob. np. Komárek, K. Katolíci, fašismus a druhá republika. Proglas, nr 8, 1993, s. 59.

[9] Dreher, R.: Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa. Tłum. M. Samborska. Kraków: Wydawnictwo AA.

[10] Dreher, R., Kaiser, D. Nadějí není Trump, změnu může přinést Orbán (https://echo24.cz/a/SBBDb/nadeji-nenitrump-zmenu-muze-prinest-orban-proc-je-nutne-uz-ted-budovat-podzemni-site).

[11] Scruton, R. Jak być konserwatystą. Tłum. T. Bieroń. Poznań: Zysk i S-ka.

[12] Tamże.

[13] Por. Balík, S., Fiala, P., Hanuš, J., Mikš, F. Manifest čtyř: program pro přátele svobody. Brno: Barrister & Principal Publishing 2017, s. 61-64.

[14] Czechosłowacki film propagandowy z 1955 w reżyserii Vladimíra Vlčka (przyp. tłum.).

[15] Masaryk, T.G.: V boji o náboženství. Praha: J. Laichter 1904, s. 17.

[16] Por. np. Jedličková P. Politický systém frankistického Španělska. Praca dyplomowa, FSV UK 2000.

 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

 

Jan Hroudný, Liberalny konserwatyzm w Czechach

Polscy konserwatyści często dziwią się czeskiej koncepcji liberalnego konserwatyzmu. Choć na Zachodzie o niej zapomniano, to wciąż dominuje ona w czeskiej myśli politycznej. Jakie są jej zalety i wady? I czy pojęcie liberalnego konserwatyzmu nie jest wewnętrznie sprzeczne?

***

„Liberalny konserwatyzm“ to zbitka słów, która na pierwszy rzut oka musi budzić pytania. W jakim sensie konserwatyzm może być liberalny, a liberalizm konserwatywny? W końcu chodzi o dwie fudamentalnie różne filozofie polityczne, zakładające zupełnie inne koncepcje ludzkiej natury i wolności. W dzisiejszych Stanach Zjednoczonych główne rywalizujące ze sobą frakcje polityczne określają same siebie jako liberałów i konserwatystów, a to tylko jeden z wielu przykładów tego, jak przeciwstawia się sobie te pojęcia.

Zanim rozważymy treść tego pojęcia, które występuje wszak w różnych wariantach i z pewnością nie ma jednego znaczenia, konieczne jest przynajmniej nakreślenie, gdzie i z jakich powodów wykorzystuje się je w Republice Czeskiej.

Do liberalnego konserwatyzmu przyznaje się bowiem w Czechach wiele różnych instytucji. Przede wszystkim są to partie polityczne. Już w dokumentach programowych Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), od wielu lat najsilniejszej czeskiej partii prawicowej, możemy znaleźć jednoczesne odniesienia do konserwatyzmu i liberalizmu: „Opieramy się na konserwatywnych wartościach społecznych, wzbogaconych o szereg liberalnych zasad zakotwiczonych w klasycznym europejskim liberalizmie. Jest to praktyczny dowód na to, że te dwa nurty myślowe nie tylko mogą współistnieć w ramach jednej partii politycznej, ale także pozytywnie na siebie wpływać.“ (zob. Program Polityczny ODS zatwierdzony przez VI Kongres ODS, 18-19 listopada 1995 r., Hradec Králové).[1]

Także i dzisiaj liberalny konserwatyzm stanowi podstawowe odniesienie aksjologiczne ODS, przy czym w oczach jej przedstawicieli pojęcie to znaczy albo, że wyznają konserwatyzm w kwestiach wartości i liberalizm w kwestiach gospodarczych, albo, że członkami ODS są zarówno konserwatyści, jak i liberałowie.[2] 

Partia TOP 09 jest czasami również postrzegana jako liberalno-konserwatywna, ale obecnie jej liberalna orientacja wysuwa się na plan pierwszy. Podobne odniesienia można znaleźć w prawicowych politycznych organizacjach młodzieżowych, a Młodzi Konserwatyści stwierdzili w swoim oświadczeniu programowym z 2015 r., że „konserwatyzm i liberalizm są prawowitymi spadkobiercami duchowej tradycji euroatlantyckiej. Fakt, że konserwatyzm często podkreśla inne wartości niż liberalizm, jest trudny do podważenia. Jesteśmy jednak przekonani, że jest te stanowiska łączy wiele wspólnych wartości. Konserwatyzm i liberalizm w swojej czystej formie reprezentują dwa bieguny euroatlantyckiej tradycji intelektualnej.“ Stanowiska bliskie liberalnemu konserwatyzmowi zajmują również różne think tanki (Pravý břeh, Instytut Obywatelski, czy Instytut CEVRO z jego „Akademią Liberalno-Konserwatywną“), jak również wielu konserwatywnych intelektualistów. Zasadniczo można stwierdzić, że liberalny konserwatyzm reprezentuje dominujący nurt czeskiego konserwatyzmu i czeskiej polityki prawicowej w ogóle.

 

Rzut oka wstecz

 

Tytułem wstępu należy wyjaśnić, jak doszło do tej sytuacji. Moim zdaniem odpowiedzi należy szukać w pewnym ubóstwie rodzimej tradycji konserwatywnej i związanym z tym faktem, że po 1989 r. czeski konserwatyzm czerpał inspirację głównie z anglosaskiej tradycji konserwatywnej. Jej polityczna ekspresja, przynajmniej w latach 80., zmierzała w kierunku syntezy konserwatyzmu i klasycznego liberalizmu. Aby wyjaśnić ubóstwo rodzimej tradycji, trzeba sięgnąć aż do roku 1918, kiedy to powstała Pierwsza Republika Czechosłowacka i  gdzie sięgają korzenie nowoczesnej czeskiej państwowości.

W okresie Pierwszej Republiki istniały oczywiście partie konserwatywne, a konserwatywni politycy i intelektualiści byli aktywni w życiu publicznym. Wiejski konserwatyzm chłopski zyskał stabilną i silną reprezentację w postaci Republikańskiej Partii Ludu Wiejskiego i Małorolnego (lepiej znanej jako „Partia Agrarna“) i jej wieloletniego przewodniczącego Antonína Švehlę, trzykrotnego premiera. Katolicki konserwatyzm znalazł swoją reprezentację wśród intelektualistów, na przykład wśród pisarzy takich jak Jaroslav Durych czy Jakub Deml, a w sferze politycznej do pewnego stopnia w Czechosłowackiej Partii Ludowej. Bardziej nacjonalistyczne nurty były politycznie reprezentowane przez Czechosłowacką Partię Narodowo-Demokratyczną.

Czeski konserwatyzm stał jednak w opozycji do dominującej atmosfery kulturowej i intelektualnej Pierwszej Republiki, która pod wieloma względami była postępowa i antykatolicka. Hanák charakteryzuje to tak oto: „Po 1918 r. forma i ideologiczna orientacja Czechosłowacji była antykonserwatywna. Czeski konserwatyzm był w sferze publicznej albo maskowany, jak próbowali to robić Švehla czy Hodža, albo wręcz sprzeciwiał się idei państwowości czeskiej, jak robili to Demel i Durych. Czechosłowacja była jak na tamte czasy modernistycznym i postępowym państwem, otoczonym przez tradycjonalistyczne, a zatem wrogie lub nieufne państwa, takie jak Polska i Węgry.“[3]  Doprowadziło to niektóre kręgi konserwatywne do zajęcia de facto antysystemowych stanowisk. Być może najlepiej ilustruje to przydomek Jaroslava Durycha[4], który jest czasami określany jako „dysydent Pierwszej Republiki“.

Tak czy inaczej, po 1945 r. wszystkie partie prawicowe zostały zdelegalizowane. Najsilniejsza z nich, Partia Agrarna, pod pretekstem tego, że „poważnie uderza w interesy narodu i Republiki“.[5] W kontekście powojennej Europy Środkowo-Wschodniej nie było to niczym szczególnym.

W czasach komunizmu konserwatyści byli tylko jedną z wielu grup antyrządowych, i z pewnością nie dominowali w ramach Karty 77.[6] W tym miejscu należy wspomnieć przynajmniej Václava Bendę, który w eseju „Parallel Polis“ sformułował dla Karty 77 wizję praktycznego funkcjonowania opozycji w czasach reżimu komunistycznego. Na emigracji konserwatywne stanowisko zajmował filozof Rio Preissner. W latach 80. w Brnie zorganizowano również Uniwersytet Podziemny, którego celem było zapewnienie dysydentom i studentom edukacji oferowanej przez brytyjskich intelektualistów i filozofów. Orientacja Uniwersytetu nie była wyraźnie konserwatywna i uczestniczyło w nim wielu lewicowych wykładowców. Jednym z jego głównych wykładowców był jednak brytyjski konserwatywny filozof Roger Scruton, który wywarł duży wpływ na czeskie konserwatywne kręgi intelektualne. Wśród słuchaczy Uniwersytetu był obecny przewodniczący ODS i premier Petr Fiala.

 

Czeski konserwatyzm i inspiracje za granicą

 

Zmiana reżimu nieuchronnie postawiła konserwatystę w pozycji (kontr)rewolucjonisty, którego głównym celem politycznym był powrót do dawnych wartości, które zasadniczo zawierały pierwiastki liberalizmu. Po 1989 r. inspiracja anglosaskim konserwatyzmem (lub jego ówczesnymi politycznymi przejawami) jawiła się -- wobec braku głębszej czeskiej tradycji konserwatywnej – jako logiczne rozwiązanie. Na Zachodzie triumfy święciły wówczas polityczne wizje Margaret Thatcher i Ronalda Reagana, które w sferze gospodarczej przyjmowały (klasycznie) liberalną doktrynę ekonomiczną.

Co więcej, amerykański konserwatyzm, który przez długi czas wpływał na czeską prawicę, od samego początku uwzględniał odłam o klasycznie liberalnym charakterze. Kiedy William F. Buckley Jr. założył po II wojnie światowej słynny magazyn National Review, wokół którego ostatecznie wykrystalizowała się konserwatywna prawica, krąg autorów magazynu obejmował tradycjonalistów, takich jak Russell Kirk, libertarian (w zasadzie to amerykańskie określenie klasycznych liberałów) i antykomunistów z czasów zimnej wojny, takich jak były sowiecki szpieg Whittaker Chambers. Buckley łączył wszystkie trzy podejścia. Był przekonanym katolickim tradycjonalistą, jego pogląd na kwestie dotyczące roli państwa był libertariański, a w polityce zagranicznej był zaciekle antysowiecki. Teoretyczną podstawą tych poglądów była filozofia Franka S. Meyera i jego koncepcja fuzjonizmu jako połączenia tradycyjnego konserwatyzmu z prawicowym liberalizmem.

Alexandr Vondra wspomina, że w 1989 roku, po czterdziestu latach rządów komunistycznych, nie pozostało w zasadzie nic wartego zachowania. W Czechosłowacji komuniści byli znacznie skuteczniejsi w niszczeniu tradycji, Kościoła i wsi niż w Polsce. Tak więc po 1989 r. prawica nie mogła opierać się na konserwatywnej katolickiej wsi (może z wyjątkiem niektórych obszarów, głównie na Morawach), ponieważ ta w zasadzie nie istniała. Liberalno-konserwatywna prawica znalazła więc swoją bazę wyborczą w dużych miastach (na przykład w 2006 r. ODS zdobyła ponad 50% głosów w wyborach do rady miejskiej Pragi i 42 mandaty na 70).[7] Czeski liberalny konserwatyzm ma więc, według tego poglądu, przede wszystkim bronić wolności odzyskanych po 1989 r. lub wartości, których komunistom nie udało się wykorzenić (takich, jak rodzina).

Roman Joch w gruncie rzeczy wyznaje podobny pogląd. Argumentuje, że partie liberalno-konserwatywne, które pojawiły się w Czechosłowacji po 1989 roku, inspirowane brytyjską Partią Konserwatywną, miały klasycznie liberalny charakter. Z drugiej strony, dążyły one również do zasadniczo kontrrewolucyjnej transformacji społecznej i powrotu do przedkomunistycznych tradycji politycznych. [8] Ci klasyczni liberałowie często nie zmieniali zbytnio poglądów, ale dziś, w zmienionych warunkach politycznych, nie nazywają się już liberałami, ale konserwatystami. Tym, co sprawiło, że zmienili swoje pojmowanie samych siebie, było dominujące na Zachodzie rozumienie liberalizmu jako lewicowej i postępowej ideologii.

Liberalny konserwatyzm stał się zatem atrakcyjnym i logicznym wyborem dla czeskiej prawicy. Stanowił podstawę najbardziej udanej transformacji gospodarczej w byłym bloku wschodnim. Oczywiście inspiracja tym nurtem nie była obecna tylko na poziomie teoretycznym i intelektualnym, ale także w politycznej praktyce. Na przykład założyciel ODS i późniejszy prezydent Václav Klaus odnosił się do Margaret Thatcher jako swojego politycznego wzoru do naśladowania.

Nawiasem mówiąc, Klaus już na początku lat 90. dość dobrze scharakteryzował dylemat wyboru między konserwatyzmem a liberalizmem, przed którym stała czeska prawica. W wywiadzie-rzece zatytułowanym První zprava (Pierwszy od prawej) z 1992 roku powiedział: „Wielokrotnie próbowałem wyjaśniać, że nie ma sprzeczności, nie zachodzi sprzeczność między pojęciami liberalizmu i konserwatyzmu, zarówno w jego ekonomicznym, jak i politycznym znaczeniu... Oczywiście samemu zawsze określałbym się jako „liberał“ „liberał“, słowo to zostało nam jednak skradzione, przez w zasadzie przez nieliberalnych, bo postsocjalistycznych myślicieli... Z tego powodu mieliśmy wówczas wielki problem z tym, jak nazwać naszą partię. Nasza ideologiczna bliskość z Partią Konserwatywną w Wielkiej Brytanii doprowadziła nas do użycia terminu konserwatywny jako substytutu skradzionego słowa liberalny“. [9]

Czy możliwe jest zatem zdefiniowanie liberalno-konserwatywnej ortodoksji? Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że chodzi tu o swego rodzaju fuzję. Z jednej strony mamy konserwatyzm aksjologiczny. Obok niego jest liberalizm gospodarczy i wreszcie orientacja na Zachód w polityce zagranicznej. Poglądy te w izolacji pojawiają się w różnych nurtach czeskiej polityki. Konserwatywne postawy w kwestii wartości można znaleźć na przykład na postkomunistycznej lewicy, a prozachodnią orientację na przykład wśród lewicowych liberałów. Kluczem jest opisana powyżej kombinacja.

Jeśli liberalny konserwatyzm ma obejmować trzy komponenty, a mianowicie konserwatywną orientację aksjologiczną, liberalne podejście do gospodarki i orientację prozachodnią w polityce zagranicznej, oczywiste jest, że zarówno komponent gospodarczy, jak i dotyczący polityki zagranicznej zostały spełnione w Republice Czeskiej po 1989 roku. Republika Czeska jest obecnie najbogatszym (PKB per capita) krajem V4 i przystąpiła do Unii Europejskiej i NATO.[10]

Czy to samo można powiedzieć o kwestiach aksjologicznych i kulturowych? Trudno powiedzieć, bo moim zdaniem przez długi czas nie były one zbyt istotne. Nawet dzisiaj tak zwane wojny kulturowe nie odgrywają u nas tak dużego znaczenia jak w Polsce, na Węgrzech czy nawet w USA. Trudno przewidzieć, jak sytuacja rozwinie się w przyszłości.

Ostatnią kwestią, o której należy wspomnieć, jest znacznie mniejsza rola, jaką – w porównaniu z Polską – nie tylko na czeskiej prawicy, ale także w czeskim społeczeństwie w ogóle, odgrywa Kościół Katolicki. W Czechach tylko około 7% populacji to aktywni katolicy. Konserwatywna polityka nie znajduje się zatem pod istotnym wpływem doktryny społecznej Kościoła katolickiego, co w efekcie otwiera drogę dla bardziej liberalnego podejścia gospodarczego. W czeskim kontekście byłoby nie do pomyślenia, aby prawica przeforsowała podobnie hojną formę polityki społecznej jak w Polsce (Rodzina 500+ itp.).[11]

Jest to związane także z odmiennym rozumieniem transformacji gospodarczej po upadku reżimów komunistycznych. W Czechach liberalno-konserwatywna prawica szybko doszła do władzy po aksamitnej rewolucji i była odpowiedzialna za transformację gospodarczą i reformy rynkowe. W Polsce i na Węgrzech sytuacja była zasadniczo inna, a konserwatywna prawica była raczej skłonna wspierać tych, którzy nie skorzystali na szybkich reformach.

Powstaje też pytanie, czy w ogóle istnieje coś takiego jak liberalny konserwatyzm, czy jest sens szukać jego teoretycznych podstaw, skoro ma on raczej charakter celowego sojuszu politycznego między konserwatystami a klasycznymi liberałami. Narzucać się może myśl, że własnie z tym mamy do czynienia w ideowo dość wyjałowionej czeskiej polityce, w której główną linią podziału jest stosunek do Andreja Babiša. Sądzę jednak, że jest inaczej. A to choćby dlatego, że fenomen liberalno-konserwatywnej prawicy w Czechach jest dużo starszy niż potrzeba połączenia sił w walce z oligarchą. Próba sformułowania podstawowych założeń tego nurtu ma zatem sens.

 

Konserwatywny realizm

 

„Liberalny konserwatyzm“ z pewnością nie jest terminem powszechnie stosowanym w  Republice Czeskiej. Różni autorzy posługują się różną terminologią. Roman Joch mówi o „nowym konserwatyzmie“.[12] Interesujące jest również pojęcie „konserwatywnego realizmu“, którym posługują się Petr Fiala i František Mikš w swojej książce z 2019 r., Konserwatyzm dziś: polityka, społeczeństwo i zdrowy rozsądek w wieku bezrozumu. Starają się w niej sformułować punkt wyjścia dla współczesnej czeskiej polityki konserwatywnej.

Ich podstawowe założenie głosi, że czeski konserwatyzm zawsze różnił się od polskiego czy węgierskiego. Ten pierwszy jest znacznie bardziej religijny, podczas gdy ten drugi jest bardziej zorientowany narodowo. Z kolei czeski konserwatyzm był silnie „burżuazyjny“, z czego wniosek, że także w praktyce politycznej powinien realizować się inaczej, niż u sąsiadów.

Jakie są zalety tego podejścia? Przede wszystkim, stoi ono mocno na ziemi. Jest raczej pragmatyczne i stara się brać społeczeństwo takim, jakie jest. Jednocześnie zakłada zdolność do kompromisu i tworzenia szerszej koalicji z innymi prawicowymi nurtami politycznymi.

Jak zatem może wyglądać w praktyce rozwiązanie konfliktu między konserwatywnym a (klasycznie) liberalnym podejściem do głosowania w kwestiach kulturowych? Pokazuje to na przykład kwestia głosowania nad legalizacją małżeństw osób tej samej płci. Posłowie ODS otrzymali w tej sprawie możliwość swobodnego głosowania zgodnie z własnymi przekonaniami etycznymi. Kilka osób wspiera tę inicjatywę, zdecydowana większość posłów ODS głosuje przeciwko niej. W praktyce kwestia ta nie powoduje żadnych rozłamów w partii.

Jakie są ewentualne słabości liberalnego konserwatyzmu? Niektórzy konserwatywni autorzy wskazują czasami, że jest on w stanie narzucić swoją agendę wyłącznie w kwestiach gospodarczych, podczas gdy okazuje się bezbronny wobec rosnącej w siłę postępowej lewicy w kwestiach aksjologicznych. Niestety, muszę do pewnego stopnia zgodzić się z tą krytyką. Andrej Duhan pisze: „Problem z konserwatystami polega na tym, że zasadniczo przejęli oni idee liberalne i w tej liberalno-konserwatywnej fuzji nie pozostało zbyt wiele z konserwatyzmu. Liberalny konserwatyzm stał się liberalizmem przybranym w konserwatywne piórka, i jeśli tylko dochodzi do konfliktu między liberalizmem a konserwatyzmem, to ten pierwszy zawsze ustepuje drugiemu.“[13] Przed podobnym ryzykiem ostrzegają, z pozycji konserwatywnego realizmu, Petr Fiala i František: „Nie ma już dziś racji bytu przeciwna skrajność, czyli prostackie zredukowanie konserwatyzmu do kwestii ekonomicznych, do liberalizacji gospodarki i przywrócenia wolnego rynku, do czego doszło w naszym kraju po rewolucji listopadowej w latach 90. (choć oczywiście, rewolucja ta miała w sobie coś z konserwatywnej reakcji).“[14]

Faktem jest, że w ostatnich dziesięcioleciach konserwatyści na Zachodzie zbyt często stawali po stronie wielkich korporacji. Dziś to małżeństwo z rozsądku nie ma już większego sensu. Wystarczy spojrzeć na obsesję korporacji na punkcie różnych ratingów ESG i ich wsparcie dla rozmaitych lewicowo-liberalnych programów. Z czymś podobnym mieliśmy już do czynienia w Czechach, gdzie niedawno przedstawiciele 66 dużych firm działających w tym kraju wezwali premiera Petra Fialę do poparcia „małżeństwa dla wszystkich“, jak często nazywa się małżeństwa osób tej samej płci.

Zbalansowanie poglądów gospodarczych (prawica w naturalny sposób przychylnie odnosi się do przedsiębiorców) i poglądów w kwestiach wartości stanowi zatem nowe wyzwanie dla czeskiego konserwatyzmu. Pewne jest jednak przynajmniej, że postawa „jestem konserwatystą, bo chcę niskich podatków i małego państwa“ nie wystarczy.

 

Wyzwanie narodowego konserwatyzmu

 

W ostatnim czasie w światowym konserwatyzmie pojawił się nurt określany mianem narodowego konserwatyzmu. Jego twarzą jest izraelsko-amerykański filozof polityczny Yoram Hazony, który opisał swoje poglądy w szczególności w dwóch książkach: The Virtue of Nationalism i Conservatism: a Rediscovery. Najprościej rzecz ujmując, nurt ten występuje przeciwko prawicowemu mainstreamowi ostatnich dziesięcioleci, a tym samym przeciw pojęciu liberalno-konserwatywnej prawicy.

Hazony wyraża pewną sympatię dla Williama F. Buckleya i jego wysiłków na rzecz syntezy odmiennych nurtów myślowych i stworzenia szerokiego ruchu konserwatywnego, ale jednocześnie krytykuje tę syntezę jako ideologicznie niespójną i w ostatecznym rozrachunku szkodliwą dla konserwatystów. Sojusz, który doprowadził do upadku Związku Radzieckiego i przyczynił się do wyzwolenia Europy Środkowej i Wschodniej, musiał się rozpaść, gdy tylko minęło komunistyczne zagrożenie. Liberałowie z prawej i lewej strony zatriumfowali, a konserwatywni politycy zostali zepchnięci na margines spektrum politycznego na Zachodzie na całe pokolenie, dopóki nie doszło do eskalacji wojen kulturowych w postaci sporów między konserwatystami społecznymi a postępową lewicą.

Można się zgodzić, że sojusz polityczny, który wyniósł Ronalda Reagana do władzy, był w jakimś stopniu niejednorodny. Ale czy ruch polityczny może kiedykolwiek zachować czystość ideologiczną? I jaka w rzeczywistości była alternatywa? Sojusz ten odniósł sukces w swoim najważniejszym boju, powstrzymując sowiecki komunizm. Osobiście uważam, że znaczenie tego „liberalno-konserwatywego“ sojuszu jest dziś największe od czasu upadku Związku Radzieckiego. Połączenie konserwatyzmu opartego na wartościach oraz liberalnego podejścia gospodarczego wydaje się niezbędne w obliczu coraz bardziej agresywnych ekscesów postępowej lewicy oraz nadmiernej rozbudowy państwa opiekuńczego. To, w połączeniu z twardą postawą wobec zagranicznych zagrożeń, takich jak Rosja i Chiny, może być właśnie tym, czego Zachód potrzebuje, by sprostać obecnym wyzwaniom.

Ale główny problem pojawia się tam, gdzie Hazony próbuje zarysować swoją wizję przyszłego kierunku konserwatywnej polityki. Jego wizja „demokracji konserwatywnej“ jest w najlepszym razie szkicem i to dość wymowne, jak mało uwagi poświęca się jej w książce. Hazony praktycznie pomija również kwestię tego, jak wizja ta miałaby zostać wprowadzona w życie. To właśnie jest, moim zdaniem, problem z całym „narodowym konserwatyzmem“. Pod wieloma względami jest on dobry w diagnozowaniu problemów, ale gdy przychodzi do szukania rozwiązań, napotyka na istotne ograniczenia.

Przykładem tego jest cykliczna już konferencja narodowych konserwatystów NatCon, która odbyła się w maju w Londynie (Hazony był jednym z prelegentów). W wydarzeniu wzięła udział m.in. (obecnie była) brytyjska ministra spraw wewnętrznych Suella Braverman, która jest odpowiedzialna za kwestię migracji – migracji, która jest na rekordowym poziomie i i dla której nie widać żadnego rozwiązania.

Innym problemem może być nacisk, jaki koncepcja Hazony‘ego kładzie na religię. Koncepcja anglo-amerykańskiego konserwatyzmu opartego na „protestanckim nacjonalizmie“ jest po prostu nierealistyczna. Poziom religijności zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Wielkiej Brytanii od dłuższego czasu spada, a „moralna większość“ prawdopodobnie nie jest już nawet większością. Doprowadziło to innego współczesnego amerykańskiego „narodowego konserwatystę“, Roda Drehera, do dość pesymistycznego wniosku, że konserwatywni chrześcijanie w Stanach Zjednoczonych powinni przyznać się do porażki i dokonać strategicznego odwrotu. Rozwiązaniem jest dla niego „opcja Benedykta“ (jak brzmi tytuł jego książki z 2017 r.)[15] i zbudowanie jakiejś formy „równoległej polis“. Niedawne decyzje Sądu Najwyższego USA pokazują, moim zdaniem niesłuszność, a przynajmniej przedwczesność, tych rozważań i możliwość zdobycia przewagi przez konserwatywne idee – jeśli tylko przejęte zostaną kluczowe instytucje. [16] Jeśli mówimy o warunkach panujących w Republice Czeskiej, możliwość oparcia się konserwatystów wyłącznie na religii jest całkowicie nieprawdopodobna.  

Jeśli bierzemy pod uwagę uwarunkowania obecnego systemu, jasne jest, że zwycięska koalicja wyborcza będzie musiała zostać zbudowana na innej podstawie niż sugeruje to Hazony. Narodowy konserwatyzm dodaje prawicowych liberałów do listy wrogów i nie oferuje możliwości pozyskania nowego elektoratu.

To jest wszak w polityce kluczem do sukcesu. Chodzi o zdolność do zbudowania większości wyborczej. Narodowi konserwatyści nie zrobili jeszcze zbyt wiele w tym zakresie - zarówno w skali globalnej, jak i w samych Czechach. Jednocześnie można stwierdzić, że w czeskim kontekście (czyli w sferze praktycznej polityki) nie pojawiła się do tej pory żadna znacząca krytyka liberalnego konserwatyzmu z pozycji narodowego konserwatyzmu. Wyjazdów Andreja Babiša na konferencję narodowych konserwatystów CPAC na Węgrzech nie można uznać za skłanianie się ku temu nurtowi przez część czeskiej sceny politycznej; Babiš wielokrotnie pokazywał, że jest technokratą zdolnym do bardzo szybkiej zmiany stanowiska politycznego, a do Orbána przyciąga go przede wszystkim jego pragmatyzm (w kwestiach wartości Babiš jest w zasadzie liberałem, popierając np. małżeństwa osób tej samej płci). Projekty polityczne takie jak Trikolora[17] poniosły porażkę i nie udało im się dostać do parlamentu.

Natomiast liberalno-konserwatywnej ODS udało się w 2021 r. zbudować projekt SPOLU, który zdołał wygrać wybory i utworzyć rząd. Po ośmiu latach rządów socjalistów i populistów jest w stanie - w trudnej sytuacji - rozwiązywać niektóre z długoterminowych strukturalnych problemów Republiki Czeskiej. Jednocześnie jednak cierpi z powodu rozdrobnienia (w skład rządu wchodzi aż pięć partii). Polityka jest jednak przede wszystkim sztuką tego, co możliwe, a utworzenie innej funkcjonującej koalicji w danej konstelacji byłoby niemożliwe.  

Co rzec tytułem podsumowania? Liberalny konserwatyzm z pewnością ma swoje problemy i nie jest ideologicznie jednolity. Z drugiej strony, okazuje się być koncepcją, którą można dobrze wykorzystać w praktyce i która pozwala elastycznie reagować na społeczne i polityczne zmiany. Wielokrotnie potwierdziła to czeska praktyka.



[2] GRIM, Jakub. Liberálně-konzervativní ODS: Pojďme víc doprava, žádá část strany. Se směřováním ale převažuje souhlas. IRozhlas [online]. Źródło: https://www.irozhlas.cz/zpravy-domov/ods-pravice-konzervativni-liberalni-anketa-koalice-spolu-ano_2307170500_jgr. Data dostępu: 2023-11-14.

[3] Tamże, s. 293.                    

[4] Jaroslav Durych (1886-1962) Jego twórczość koncentrowała się głównie na okresie panowania baroku i rekatolicyzacji Czech po 1620 r. Dwie z jego książek zostały opublikowane również w języku polskim.

[5] W tym miejscu należy przynajmniej pokrótce wyjaśnić, że oskarżenie to odnosiło się do epoki tzw. Drugiej Republiki (od podpisania układu monachijskiego do okupacji reszty ziem czeskich). W tym czasie agrariusze i inne partie prawicowe zjednoczyły się w ramach Partii Jedności Narodowej, która zdefiniowała się przeciwko Pierwszej Republice i dążyła do wprowadzenia autorytaryzmu.

[6] Karta 77 była inicjatywą obywatelską powstałą wokół dokumentu o tej samej nazwie. Do listopada 1989 jej działalność była jedną z najsilniejszych przejawów oporu wobec reżimu komunistycznego.

[7] RAJKOWSKI, Mikołaj. Co vlastně „konzervuje“ český konzervatismus? Rozhovor s Alexandrem Vondrou. Konzervativní noviny [online]. Źródło: https://www.konzervativninoviny.cz/co-vlastne-konzervuje-cesky-konzervatismus-rozhovor-s-alexandrem-vondrou/. Data dostępu: 2023-11-14.

[8] JOCH, Roman. Budoucnost konzervatismu: transatlantická perspektiva. (Źródło: https://newdirection.online/2018-publications-pdf/NDreportBudocnost-preview%28low-res%29.pdf), s. 29-31.

[9] HVÍŽĎALA, Karel. První zprava: rozhovor s Václavem Klausem. Cartoonia, 1992, s. 54-55.

[10] Kierunek polityki zagranicznej czeskiej liberalno-konserwatywnej prawicy ma jeszcze jedną istotną cechę, którą jest bezwarunkowe poparcie dla państwa Izrael. Do pewnego stopnia jest to wyraz konsensusu na całej czeskiej scenie politycznej, ale według ostatnich badań eurodeputowani ODS reprezentują (zaraz po jednym niemieckim eurodeputowanym) najbardziej proizraelski blok wyborczy w całym Parlamencie Europejskim. Zob. European Parliament Israel Ranking 2023 based on voting records from 2019-2022. Źródło: https://www.ec4i.org/israel-ranking-2023/.

[11] Moim zdaniem ten paradygmat częściowo ulega zmianie; ODS nie jest już tak daleko na prawo pod względem gospodarczym, jak w przeszłości.

[12]  JOCH, Roman. Budoucnost konzervatismu: transatlantická perspektiva, s. 29-31.

[13] DUHAN, Andrej. Konzervativci a liberálně-konzervativní pravice. Časopis Kontexty. Źródło: https://casopiskontexty.cz/konzervativci-a-liberalne-konzervativni-pravice/. Data dostępu: 2023-11-14.

[14] FIALA, Petr, MIKŠ, František. Konzervativní realismus: česká perspektiva, britská inspirace. (Źródło: https://newdirection.online/2018-publications-pdf/ND-Report-CZ-Konzervatismus-PRINT-A4-bleed5mm.pdf), s. 12.

[15]Po polsku wydana w 2018 pod tytułem Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa. Tłum. M. Samborska, wyd. AA. (przyp. Tłumacza).

[16] Mam tu na myśli w szczególności rozstrzygnięcia z czerwca/lipca tego roku, zwłaszcza decyzję w sprawie 303 Creative LLC v. Elenis (projektantka stron internetowych ma prawo odmówić stworzenia strony ślubnej dla pary tej samej płci ze względów religijnych), ale także decyzję w sprawie Students for Fair Admissions v. Harvard, która jest w pewnym stopniu odwrotem od pozytywnej dyskryminacji w rekrutacji na uniwersytety.

[17] Ruch polityczny (obecnie partia) założona w 2021 r. przez Václava Klausa (syna byłego prezydenta Republiki Czeskiej). (przyp. Tłumacza).

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

 

 

 

 

 

Mikuláš Misterka, Konserwatyzm i religia - czeska perspektywa

Wprowadzenie

 

Konserwatyzm jest zbudowany na fundamentach religijnych, a Republika Czeska jest jednym z najbardziej zsekularyzowanych krajów na świecie. Ta para stwierdzeń jest pod wieloma względami odzwierciedleniem rzeczywistości. Jednak związek między religią a konserwatyzmem w Czechach jest bardziej skomplikowany, nawet jeżeli nie jest żadną tajemnicą, że Republika Czeska jest w dużej mierze negatywnie nastawiona do samej instytucji tradycyjnej religii.

Konserwatyści muszą zmierzyć się ze swoimi związkami z religią, zwłaszcza z chrześcijaństwem. Dominuje konsensus, że chrześcijańsko-żydowska moralność należy do podstawowych elementów nowoczesnej cywilizacji zachodniej, która jest zjawiskiem jednoznacznie pozytywnym. Wśród konserwatywnych polityków i liderów społeczeństwa obywatelskiego znajdujemy ponadprzeciętną, w kontekście Republiki Czeskiej, liczbę członków różnych wyznań chrześcijańskich. Jak radzą sobie oni z faktem, że większość czeskiego społeczeństwa jest negatywnie nastawiona do religii? Na jakim fundamencie chce budować czeski konserwatyzm, skoro fundament wiary z przyczyn pragmatycznych jest nie do zastosowania?

Środowisko konserwatywne praktycznie jednogłośnie zgadza się, że wśród fundamentów zachodniej cywilizacji znajduje się chrześcijaństwo, że obecnie zmiany zmierzają w przeciwnym kierunku i że musimy ten proces odwrócić. Jednak nie zawsze jest jasne, który nurt społeczny ma doprowadzić do tej zmiany. Zmiany, której nie waham się nazwać rewolucją. Religia jest naturalnym środowiskiem, w którym konserwatywne priorytety naturalnie idą w parze. Czy Republika Czeska jest w stanie dokonać tej zmiany bez religii? W jaki sposób? Porównanie z krajami zachodnimi, w których liczba wyznawców tradycyjnych religii jest znacznie większa, może dać tu wskazówkę. Czy jednak nadal nie gramy na polu ograniczonym przez liberalizm?

 

Sekularyzacja Republiki Czeskiej

Republika Czeska wyrobiła sobie reputację państwa mocno ateistycznego czy zsekularyzowanego. Jest to zasadniczo prawdziwe stwierdzenie, ale zasługuje na istotne uzupełnienie.

Pierwsza połowa jest niedokładna, ponieważ w zasadzie bierze pod uwagę tylko autoidentyfikację z głównymi wyznaniami chrześcijańskimi w trakcie spisu powszechnego. W ostatnim spisie powszechnym w 2021 r. siedem procent populacji przypisało się do Kościoła katolickiego. Innym znaczącym związkiem religijnym był Kościół ewangelicki z trzydziestoma tysiącami wiernych. Jedyną istotną rosnącą grupą religijną w spisie są wierzący, którzy nie należą do żadnej organizacji religijnej. Ich liczba przekracza już liczbę katolików[1]. Nie oznacza to, że Czesi nie wierzą w zjawiska nadprzyrodzone. Szereg badań opinii publicznej pokazuje silną wiarę w siły nadprzyrodzone i zjawiska takie jak horoskopy, czy wróżby. Mówiąc z pewną dozą przesady, gdyby ludzie wierzący w nie zrzeszyli się w jakiś związek religijny, bez cienia wątpliwości staliby się największą organizacją religijną w Republice Czeskiej.

Bardziej trafnym określeniem jest więc stwierdzenie, że czeskie społeczeństwo jest mocno odkościelnione[2]. Naród czeski łączy religię przede wszystkim z Kościołem katolickim i kojarzy ją głównie z negatywnymi wydarzeniami. Wciąż świętowane u nas utworzenie Czechosłowacji w 1918 roku miało posmak klęski Habsburgów, którzy niewątpliwie powiązani byli z Kościołem katolickim i w związku z tym grupy otwarcie antyklerykalne zyskały wówczas silny wpływ w naszym kraju[3].

W całej swojej nowożytnej historii ziemie czeskie nabierały silnej nieufności do instytucji kościelnych. Od czasów wojen husyckich i reformacji odbija się w nich echem fakt, że mistrz Jan Hus został spalony przez Kościół za swoje poglądy, a wojny husyckie stanowią heroiczny akt naszej narodowej historii. Bitwa czeskich wojsk protestanckich z wojskami katolickimi pod Białą Górą rozpoczęła okres gwałtownej rekatolicyzacji ziem czeskich. Utworzenie Czechosłowacji było aktem wyraźnie antyhabsburskim, co logicznie wiązało się z niechęcią do religii jaśniepanów. Kościół nie wyniósł z okresu komunizmu reputacji niezłomnej siły, która znacząco przyczyniła się do upadku reżimu totalitarnego. Powszechna świadomość historyczna nadal opiera się na fałszywym micie, że średniowiecze i Kościół katolicki stanowią uosobienie zacofania i fanatycznego oporu wobec wiedzy naukowej.

Niezależnie od tego, czy opinie te odzwierciedlają prawdziwy opis wydarzeń historycznych, czy też są zniekształconym poglądem, w dużej mierze kształtują dziś nastroje mieszkańców Czech.

 

Główne konserwatywne partie polityczne i poglądy na religię

 

Stosunek czeskiego konserwatyzmu do religii można w dużej mierze określić na podstawie działań dwóch partii politycznych: Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) i Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej - Czechosłowackiej Partii Ludowej (KDU-ČSL).

Obywatelska Partia Demokratyczna odwołuje się do dziedzictwa chrześcijańskich ideałów. W praktyce jest to jednak bardzo sekularne ugrupowanie, a religia odgrywa w nim drugoplanową rolę[4]. Byli prominentni liderzy partii zasłynęli między innymi wypowiedziami porównującymi Kościół katolicki do grupy specjalnych interesów i grupy piorącej mózgi. Już w 1993 r. Václav Klaus, przewodniczący ODS, premier, a później prezydent Republiki Czeskiej, powiedział o Kościele katolickim, że nie ma on żadnych specjalnych przywilejów i postrzega go na tej samej płaszczyźnie, co stowarzyszenie działkowców. Mirek Topolánek, przewodniczący ODS w następnej dekadzie i premier, w potajemnie nagranej prywatnej rozmowie wdał się w refleksje teologiczne i wyraził pogląd, że na początku chrześcijaństwa nie było żadnego Kościoła, a Kościół zdobył swoją pozycję poprzez „pranie mózgu”. Chociaż Mirek Topolánek przeprosił za swoje uwagi, a obaj byli premierzy, sądząc po ich obecnych wystąpieniach publicznych, prawdopodobnie myślą dziś inaczej, pewne jest, że wiara i związek z Kościołami nie odgrywają znaczącej roli w ODS. Przewodniczący mający inne spojrzenie na życie religijne nie jest jednak problemem dla ODS, czego dowodzi przykład obecnego lidera ODS i premiera. Zgodnie z dokumentami programowymi, partia opiera się więc na tradycji religijnej, ale jest to raczej przykład wspomnianego wyżej odkościelnienia.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej - Czechosłowackiej Partii Ludowej. Jest to jedyna partia o znaczeniu ogólnokrajowym, w której religia odgrywa fundamentalną rolę, jak sugeruje sama nazwa. Mieści się tym samym w pojęciu partii chrześcijańskiej[5]. KDU-ČSL zdobywa najwięcej wyborców na Morawach, gdzie wśród ludności najwięcej jest wierzących. Historycznie od dawna istniały napięcia między Czechami a Morawami w kwestiach religii. Już podczas reformacji protestanckiej nowe wyznania religijne łatwiej zdobywały zwolenników w Czechach niż na Morawach. Dziś znajduje to odzwierciedlenie w powszechnym poglądzie, że Czechy są bardziej ateistyczne, a Morawy bardziej chrześcijańskie. Popularność KDU-ČSL w wyborach i badaniach opinii publicznej rzadko wychodzi poza przedział 5-10 procent. Partia ta jest stałym elementem czeskiej polityki, ale ze względu na swój profil nie zyskuje większego poparcia w całym kraju. Pozostaje istotną siłą dla swojej lojalnej bazy wyborczej, ale jednocześnie wyniki nie pozwalają jej na zajęcie miejsca, które dawałoby szansę na poważne myślenie o zwycięstwie w wyborach.

 

Publiczne wyrażanie wiary przez konserwatystów w życiu publicznym

 

Istnieją trzy kategorie sekularyzacji. Za sprawą mocnej antyklerykalną orientacji, kategorie te nie są przez dużą część czeskiego społeczeństwa rozróżniane, chociaż istnieją między nimi zasadnicze różnice. Kraj bowiem może być zsekularyzowany w jednym obszarze i bardzo niesekularny w innym. Te trzy wymiary to: oddzielenie sfery świeckiej od wpływu instytucji religijnych, odsetek osób posiadających przekonania religijne i prywatyzacja religii[6]. Pierwsza kategoria jest tak oczywista, że nie warto o niej mówić. Druga kategoria została już omówiona - odsetek wyznawców tradycyjnych religii jest w Czechach generalnie bardzo niski.

Najbardziej interesującą kategorią jest zatem związek między wiarą a sprawami publicznymi. Konserwatyzm różni się od innych głównych ideologii współczesnych naciskiem na rolę Kościołów i religijne podstawy moralności. Już Edmund Burke poświęcił temu zagadnieniu sporo miejsca w swoich Rozważaniach o rewolucji we Francji[7]. Liberalny światopogląd jest natomiast głęboko nieufny wobec wszelkich powiązań między sprawami publicznymi a polityką. Idea jednej, uniwersalnej prawdy i obiektywnej moralności jest obca temu sposobowi myślenia. Natomiast nie narusza ona bynajmniej zasady rozdziału Kościoła od państwa. Każde prawo i każda polityka publiczna opiera się na fundamencie wartości. Nie można zatem wykluczyć jakiejś idei tylko ze względu na jej pochodzenie. Dla liberalnego dyskursu bywa to często ważne, ale nie stanowi integralnej części nowoczesnego państwa. Pytanie więc brzmi, w jakim stopniu idee wywodzące się z religii wpływają na idee takie jak interes publiczny, sprawiedliwość itp., deprywatyzując tym samym religię.

Kościół katolicki, z pewnością najbardziej wpływowa instytucja religijna w Czechach, jest mocno zaangażowany w sprawy publiczne. W rozumieniu obecnego systemu należy on do sfery społeczeństwa obywatelskiego i nie może być zredukowany do działalności czysto religijnej[8]. Chociaż wiara jest rzeczywiście szczególnie sprawą prywatną, nie można jej oddzielić od spraw publicznych. Religii nie można oddzielić od moralności, a moralności od spraw publicznych. Nie można być wierzącym tylko w domu i w kościele, a w sprawach publicznych postępować wbrew swojej wierze.

Kościół katolicki akceptuje swoją rolę w społeczeństwie obywatelskim i nie dąży do instytucjonalnego powiązania z partiami politycznymi. Zakłada instytucje edukacyjne, opiekuje się chorymi i osobami starszymi oraz dba o zabytki kultury. W tym obszarze otrzymuje znaczne fundusze od państwa, a nawet jest jednym z największych odbiorców tych funduszy w kraju. W tej sferze zasadniczo jednak nikomu nie przeszkadza, a nawet chyba cieszy się szerokim poparciem.

Angażuje się jednak również w sprawy publiczne, czy to samodzielnie, czy poprzez tworzone przez siebie organizacje. Wszelka aktywność w bardziej kontrowersyjnych kwestiach jest jednak mocno krytykowana właśnie z pozycji liberalnych i sekularnych. Kościół na przykład wypowiadał się przeciwko edukacji seksualnej w szkołach w ramach obrony pozycji rodziny jako suwerennej komórki społecznej dbającej o wychowanie dzieci. Sprzeciwiał się też związkom partnerskim. W obu przypadkach bezskutecznie. Obecnie podkreśla głównie problemy związane z małżeństwami osób tej samej płci i konwencją stambulską. W tych i poprzednich przypadkach nie ma pewności co do skuteczności tych działań. Cieszą się one dużym zainteresowaniem opinii publicznej, ale też często oceniane są znacznie surowiej niż działania innych organizacji[9]. Często są też z góry potępiane. Swoje działania Kościół przedstawia jako obronę sprawdzonych tradycji, rodziny i moralności przed relatywizacją wartości.

Dla zobrazowania sytuacji dodam, że projekt nowego kodeksu cywilnego z pierwszej połowy ubiegłej dekady miał pierwotnie pomijać uznawanie przez państwo małżeństw kościelnych. Ostatecznie zostało to cofnięte i małżeństwo kościelne jest uznawane przez państwo, ale autor ustawy umieścił tę regulację w paragrafie 666.

Wiele organizacji pozarządowych, stowarzyszeń i innych podmiotów społeczeństwa obywatelskiego o profilu konserwatywnym jest kierowanych przez członków wyznań chrześcijańskich. Niezależnie od tego, czy są to organizacje prorodzinne, pro-life czy inne, istnieje wyraźna nadreprezentacja członków Kościoła w ich zarządach w porównaniu z głównym nurtem społeczeństwa. Prowadzi to postępowych aktywistów do teorii spiskowych na temat zorganizowanych planów (zwłaszcza) Kościoła katolickiego infiltrowania różnych organów państwowa, by podważać rozdział Kościoła od państwa. Prawda jest znacznie bardziej prozaiczna. Konserwatyzm wywodzi się ze środowisk religijnych, a jego zwolennicy są skłonni do pracy w nich. Konferencja episkopatu nie sprawuje jednak centralnej kontroli nad działaniami konserwatystów. Od czasu do czasu dochodzi do współpracy, ponieważ niektóre cele są zbieżne, ale współpraca ta nie jest tak duża, jak czasami myślą liberałowie.

Świadczą o tym na przykład regularne sondaże dotyczące wprowadzenia małżeństw osób tej samej płci. Nawet badania rejestrujące najwyższe poparcie dla tej propozycji pokazują, że odsetek Czechów, którzy nie popierają małżeństw osób tej samej płci, kilkakrotnie przewyższa liczbę wierzących. Jest zatem jasne, że konserwatywne postawy w Republice Czeskiej nie ograniczają się wyłącznie do osób wierzących.

Również konserwatywne organizacje prorodzinne i inne wspomniane powyżej nie kładą nacisku na chrześcijaństwo. Oczywiście trzymają się konserwatywnych idei opartych na chrześcijaństwie, ale nie określają się jako organizacje chrześcijańskie czy stowarzyszenia chrześcijan. Raczej sprzeciwiają się jakimkolwiek związkom z wiarą i jej instytucjami, głosząc, że ich działania wspierają rodzinę, tradycję i konserwują pozytywny stan rzeczy.

Nawet konserwatywni politycy przejawiają prewencyjnie ostrożność, gdy idzie o wyrażanie wiary i jej powiązania z polityką. Wielu konserwatywnych polityków uczęszcza na nabożeństwa do swoich kościołów. W sferze politycznej często informują, że ich wiara nie pozwala im głosować za daną propozycją. Jednak to wyrażenie wiary jest wykorzystywane bardziej jako usprawiedliwienie dla swoich działań. Takim wypowiedziom zwykle towarzyszy zapewnienie, że nie narzucają nikomu swoich poglądów i że są one wyłącznie sprawą osobistą. Konserwatywne i religijne instytucje często nie wykorzystują, czy marginalnie traktują pozytywne odwoływanie się do autorytetu Boga w swoich działaniach publicznych.

W tym względzie interesujące może być porównanie ze Stanami Zjednoczonymi, które są krajem całkowicie zsekularyzowanym pod względem rozdziału instytucji państwowych i kościelnych, ale obecność wiary w przestrzeni publicznej znajduje tam oddźwięk w zupełnie inny sposób niż w Czechach. Nowo wybrany przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, modlił się publicznie w sali obrad zaraz po wyborze. Sędzia Clarence Thomas mówi, że przed rozpoczęciem dnia pracy w sądzie lubi uczestniczyć we mszy świętej. Dennis Prager, jeden z najbardziej znanych konserwatywnych komentatorów, który wyznaje religię żydowską, wielokrotnie zachęcał swoich czytelników do czytania Biblii jako najważniejszej książki w historii świata.

Konserwatywni Amerykanie traktują wiarę i przedstawianie siebie jako pobożnych jako bardzo ważną część polityki. Wynika to z przekonań Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych. W Deklaracji Niepodległości już pierwsze wersy wyrażają ideę, że wszystkie prawa pochodzą od samego Boga, a więc żadna instytucja państwowa de facto nie określa ich treści. W innym miejscu jeden z Ojców Założycieli, John Adams, wyraził pogląd, że Konstytucja została stworzona dla ludzi bogobojnych[10]. Od założenia Stanów Zjednoczonych do dziś wśród konserwatystów panuje przekonanie, że wiara jest jednym z fundamentów życia państwowego.

Jak już wspomniałem, czegoś takiego nie znajdujemy w czeskim myśleniu. Nie mam ambicji oceniania tu pobożności i gorliwości poszczególnych czeskich polityków. Jednak oczywiste jest, że sfera publiczna w naszym kraju nie sprzyja tego typu przejawom gorliwości. Wiele postępowych organizacji i polityków ostrzega, bez ironii, przed mrocznym średniowiecznym myśleniem, przed groźbą erozji rozdziału Kościoła od państwa, a nawet przed teokracją, której ma zagrażać konserwatywna część sceny politycznej. Jednak w kontekście opisanego powyżej stopnia sekularyzacji czeskiego społeczeństwa brzmi to raczej jak kiepski żart.

 

Jak radzi sobie konserwatyzm w naszym kraju?

 

Mimo to, a może właśnie dlatego pojawia się ważne pytanie: dlaczego w takim razie konserwatyzm pod wieloma względami odnosi u nas większe sukcesy niż w innych, bardziej religijnych krajach. Irlandia, Hiszpania czy USA mają znacznie wyższy odsetek mieszkańców deklarujących się w spisie powszechnym jako wyznawcy tradycyjnych religii, a jednak w tych krajach państwo uznaje związki osób tej samej płci za małżeństwa. W ostatnich tygodniach amerykańskie środowisko uniwersyteckie wypełniło nagłówki gazet różnymi aktywnościami grup studenckich wykrzykujących poparcie dla Palestyny przeciwko rzekomo ludobójczym działaniom Izraela. To tylko przykład, jak lewicowe ideologie zyskują sympatię na kampusach w znacznie większym stopniu niż u nas. Dlaczego te państwa nie są w stanie bronić się przed takimi zgubnymi działaniami?

Moglibyśmy po prostu powiedzieć, że pomimo formalnej przynależności do związków religijnych, wielu mieszkańców tych krajów prawdopodobnie nie należy do grona pobożnych i praktykujących wiernych. Jednak moim zdaniem nie wyjaśnia to, dlaczego Republika Czeska z powodzeniem stawiła tu opór.

Republika Czeska jest, pomimo wszystkich możliwych krytycznych uwag, jednym z bardziej tradycjonalistycznych społeczeństw. Większość programów politycznych odwołuje się u nas do tradycji. Czeska scena polityczna jest konserwatywna w porównaniu z większością krajów UE. Konwencja Stambulska zdobyła wyraźną większość w głosowaniu w Parlamencie Europejskim, ale inaczej było w przypadku czeskich eurodeputowanych. Tylko mniejszość czeskich partii politycznych ma wyraźnie prounijny program. Czeskie społeczeństwo jest nieufne wobec utopijnych wizji zmian i konserwatywne z natury, a nie z powodu silnych, zakorzenionych przekonań. Świadczy o tym stopniowe przyjmowanie wielu liberalnych narracji w kwestiach kulturowych. Czeski konserwatyzm jest więc raczej hamulcem niż dążeniem do rewizji funkcjonowania społeczeństwa. W debacie na temat wprowadzenia zarejestrowanych związków partnerskich dla par tej samej płci, ich promotorzy kilkakrotnie powtarzali, że jest to instytucja wystarczająca do uregulowania związków osób tej samej płci, a wprowadzenie małżeństw dla par tej samej płci nie będzie żądane. Dziś w Izbie Poselskiej toczy się debata na ten temat.

Na tym nastawieniu większości czeskiego społeczeństwa opierają się organizacje religijne i konserwatywne. Przedstawiają się jako obrońcy stabilności, tradycji i sprawdzonych wartości. Z drugiej strony, nie próbują odwoływać się do autorytetu Boga, a jeśli to robią, to bardzo powierzchownie. Organizacje religijne znajdują się zatem w problematycznej sytuacji, w której muszą autorytet Boga przesunąć na drugi plan. Pytanie brzmi zatem, jaki sens może mieć odwoływanie się do „chrześcijańsko-żydowskich korzeni”, jeśli nie można ich podtrzymać w zsekularyzowanym społeczeństwie.

 

Nowe konserwatywne tezy

 

Jeśli spojrzymy na niektóre z nowszych prac z nurtu czeskiego konserwatyzmu, zauważymy pewne wspólne wątki. Niewątpliwie łączą one fundamenty konserwatyzmu z chrześcijaństwem, z jego filozofią i porządkiem moralnym. Niemniej jednak, nie biorą pod uwagę jego szerokiego aktywnego włączenia w życie społeczne. Traktują chrześcijaństwo jako fundament z przeszłości, jako coś, do czego się odnosimy.

Przełomową pracą w tym kontekście jest Konzervativní revoluce: ideové základy nové konzervativní pravice Andreja Duhana (2022). Duhan bardzo trafnie identyfikuje problemy dzisiejszego konserwatyzmu. Nie zmienia ustalonych zasad, ale dostrzega, że schematy i wzorce myślenia, którym konserwatyści wciąż w znacznym stopniu hołdują, nie wynikają już z obecnego stanu rzeczy. Nie popada przy tym w fatalistyczne wizje powolnego cofania się przed falą postępowych tez. Rewizja i korekta wymaga zmiany myślenia na wielu poziomach.

Podobnie książka Konzervatismus dnes: politika, společnost a zdravý rozum v době nerozumu autorstwa Petra Fiali i Františka Mikša (2019) kładzie silny nacisk na wsparcie rodziny i osobistej odpowiedzialności zamiast ciągłego dodawania nowych przepisów prawnych i obowiązków. Autorzy są zgodni co do tego, że chrześcijaństwo jest fundamentem zachodniej cywilizacji, którą chcą chronić i bronić. Pytanie brzmi więc raczej, w jakim stopniu ich wizje są ambitne i wykonalne w praktyce.

Wszystkie te zmiany wymagają bowiem siły napędowej, która może radykalnie zmienić sposób myślenia dużych grup społecznych. Autorzy chcą, aby obywatele w większym stopniu polegali na swoich społecznościach i rodzinach niż na biurokratycznych strukturach państwa. Nie chcą polegać na centralnym zarządzaniu państwem przez elity w Pradze czy Brukseli.

Obszarem wymienianym jako najbardziej podstawowy jest rodzina. Spadek liczby urodzeń poniżej poziomu zastępowalności pokoleń jest od dawna nierozwiązanym problemem zarówno w Europie, jak i Czechach. Konserwatyści nie chcą polegać na migracji jako rozwiązaniu kryzysu liczby urodzeń. Dlatego polityka prorodzinna jest jednym z podstawowych punktów programów politycznych konserwatywnych partii politycznych w Czechach i na całym świecie. Sądząc po rezultatach, jak dotąd nie było to bardzo udane przedsięwzięcie.

Najlepszym tego przykładem są Węgry. Fidesz rządzi tym krajem nieprzerwanie od 2010 roku. Od tego czasu wskaźnik urodzeń wyraźnie wzrósł. Chociaż jest to widoczna poprawa, to nadal nie jest to wskaźnik urodzeń, który gwarantowałby stabilność populacji (i systemu zabezpieczenia społecznego). Węgierski rząd poczynił imponujące wysiłki w ciągu ostatnich trzynastu lat, aby zaradzić tej sytuacji. To jednak wciąż za mało.

Niedawno do Czech przyjechała Catherine Ruth Pakaluk, ekonomistka z Harvardu, która poza wszystkim innym ma bardzo dużą rodzinę. Przesłanie jej wykładu było proste i dla wielu bardzo nieprzyjemne. Państwo i jego bodźce ekonomiczne zupełnie nie mogą zaradzić niskiemu wskaźnikowi urodzeń. Główne zachęty ekonomiczne do zakładania dużych rodzin, takie jak zapewnienie środków do życia po osiągnięciu wieku poprodukcyjnego, już dawno zniknęły. Dziś posiadanie dużej rodziny nie jest już konieczne. Państwo przyjmuje jako jedno ze swoich podstawowych zadań opiekę nad osobami w wieku emerytalnym.

Jednak pomimo istnienia systemu opieki społecznej i silnej kultury antyrodzinnej, jedna grupa ludności nadal ma bardzo ponadprzeciętny wskaźnik urodzeń. Są to społeczności religijne. Catherine Ruth Pakaluk przeprowadziła szereg wywiadów z matkami dużej liczby dzieci. Respondentki, pomimo przynależności do różnych wyznań i religii, dawały zaskakująco podobne odpowiedzi. Chociaż styl życia z dużą liczbą potomstwa wymaga ogromnego poświęcenia materialnego (finansowego, czasowego, braku snu i innych), niektóre opinie powtarzały się: „Kobiety wszystkich wyznań w próbie wyrażały uderzająco podobne poglądy na temat nadprzyrodzonej wartości dzieci i decyzji o uczynieniu z rodzenia dzieci stylu życia lub zasady, do której dostosowują się inne, mniej ważne dobra (np. kariera)” [11].

W dzisiejszych czasach nie ma ekonomicznych bodźców, które zmuszałyby ludzi do posiadania dzieci. Jest to jedno z osiągnięć naszych czasów. Aby jednak pokonać próg zastępowalności pokoleń, dwójki dzieci na kobietę, konieczne jest poszukiwanie silnej wewnętrznej, duchowej wartości w wymagającym stylu życia. Żaden rządowy program nie może tego zapewnić.

Jeśli chcemy osiągnąć całkowitą odnowę czeskiego społeczeństwa, potrzebujemy znacznie więcej niż zmiany politycznej. Na społeczeństwo wpływa bowiem wiele innych elementów. Konserwatyści prowadzą walkę ze świadomością kulturową elit, które wpływają na myślenie ludzi za pośrednictwem mediów, środowiska akademickiego, sztuki i tak dalej. Dziś wygranie wyborów już nie wystarczy.

Często powtarzanym argumentem za małżeństwami osób tej samej płci jest teza, że ich wprowadzenie nikomu nie zaszkodzi, a niektórym pomoże. To stanowisko można zaakceptować tylko z perspektywy liberalizmu i liberalnego myślenia. W innym systemie, na przykład w chrześcijańsko-demokratycznym typie polityki z typowym dla niej personalizmem, nikomu nie przyszłoby do głowy, że zmiana tak fundamentalnej instytucji to sprawa samych tylko potencjalnych małżonków. W tym systemie argumentu, o którym mowa, nie da się w ogóle użyć[12]. Małżeństwo nie jest zwykłą cywilnoprawną umową między dwiema osobami. Jest zobowiązaniem nie tylko wobec siebie, nie tylko wobec partnera i dzieci, ale w konsekwencji wobec całej społeczności. Dlatego też małżeństwo jest zasadniczo sprawą publiczną. Gdyby mentalność ludzi była mocno zakorzeniona w takim rozumieniu małżeństwa, liberalni politycy i aktywiści musieliby poświęcić znacznie więcej czasu na uzasadnianie swoich stanowisk i ich trafności niż obecnie.

Kwestia ludzkiej natury odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu całego kontekstu społecznego, ponieważ wyznacza zasady ludzkiego zachowania. Na przykład Andrej Duhan pisze, że ludzie są istotami niedoskonałymi, a ta niedoskonałość jest w dużej mierze niezmienna[13]. Każdy człowiek wychowany w wierze natychmiast odpowie, skąd bierze się ta niedoskonałość: z losu Adama i Ewy i ich buntu przeciwko Bogu.

W książce Konzervatismus dnes znajdziemy refleksję nad tym, dokąd powinien zmierzać czeski konserwatyzm. Wybór jest między polskim modelem katolickim, węgierskim modelem nacjonalistycznym i modelem anglosaskim. Autor pisze: „Czeski konserwatyzm inspiruje się bardziej konserwatyzmem anglosaskim, opartym na filozofii i podejściu empirycznym. W szczególności opiera się na obronie tego, co antropologicznie niezmienne, natury człowieka i tradycyjnych, sprawdzonych porządków wartości”[14].

Jeśli konserwatyzm chce aspirować do stania się dominującym nurtem myślowym, który zmieni bieg głównego nurtu wydarzeń w Republice Czeskiej, musi znaleźć siłę, czy jak, kto woli, narrację, która nada ramy tej zmianie. Nie jestem religijnym utylitarystą, ale świadomość religijna wydaje mi się odpowiednim środkiem takiej zmiany. Nie oznacza to oczywiście w żadnej mierze aktywnego wsparcia instytucji państwowych dla duchowej roli Kościołów, co jest i niemożliwe i niewłaściwe z wielu powodów.

Jeśli czeski konserwatyzm chce nadal podążać w pragmatycznym kierunku, podobnym do konserwatyzmu anglosaskiego, konieczne jest zastanowienie się, w jaki sposób wprowadzić kluczowe koncepcje antropologiczne, naturę człowieka i sprawdzone tradycyjne wartości do głównego nurtu myślenia w większym stopniu niż dotychczas.

 

Wnioski

 

Czeska polityka konserwatywna ma zasadniczy problem: jak przebić się ze szkołą myślenia w dużej mierze zrodzoną z religii w kraju, w którym religia nie jest silnie obecna? Zwycięstwa wyborcze nie wystarczą. Na czele oporu przeciwko konserwatyzmowi stoją ośrodki kulturotwórcze, takie jak media i środowiska akademickie. W takiej sytuacji konserwatyzm musi wspierać nurt o potencjale docierania i wpływania na szerokie grupy społeczne i różne dziedziny życia społecznego. Przez długi czas konserwatyzm mógł polegać na wsparciu religijnej moralności i filozofii. Chociaż prawdą jest, że sekularyzacja jest zjawiskiem, które nie ogranicza się wyłącznie do Republiki Czeskiej, to jest ona tutaj szczególnie silna.

Partie konserwatywne i inne organizacje nie są więc zależne od wyznawców tradycyjnych religii. A jeśli w pewnym stopniu są, to muszą równocześnie radzić sobie z negatywnym nastawieniem większości społeczeństwa do religii i ograniczać ekspresyjne elementy religijne w swojej pracy.

Republika Czeska chyba nie podlega radykalnym prądom, które są udziałem wielu bardziej religijnych krajów, ale to nie stanowi jeszcze o zwycięstwie. To wciąż gra na starym polu wyznaczonym przez liberalizm. Scena konserwatywna zaczyna już zdawać sobie sprawę z tej rzeczywistości i zastanawiać się, jak zmienić ten nieprzyjemny fakt. Wciąż jednak pozostaje pytanie, w jaki sposób chce prowadzić swoją kontrrewolucję i co powinno ją napędzać.

Czeski konserwatyzm liczy się z religią, ale jest to raczej retrospektywne spojrzenie na podstawy własnego myślenia niż aktywna część konserwatyzmu. Jeśli zamierza tę strategie kontynuować, co pragmatycznie wydaje się najbardziej realną opcją, musi pomyśleć o innym sposobie, by zasadniczo odwieść ludzi i ich myślenie od dyskursu liberalnego.



[1] Český statistický úřad, Základní výsledky sčítání lidu, domů a bytů – Česká Republika 2021, Praha, 2023, s. 39, online: https://www.czso.cz/documents/10180/213524882/17038923.pdf/e2e48156-8928-4b33-80be-c4a25b696716?version=1.1.

[2] T. Halík, J. Hanuš, J. Vybíral (red.), Náboženství v globální občanské společnosti. Politika a náboženství, Centrum pro studium demokracie a kultury, Brno 2008, s. 97.

[3] P. Fiala, P. Marek i in., Český politický katolicismus 1848-2005, Centrum pro studium demokracie a kultury, Brno 2008, s. 183.

[4] J. Hanuš, J. Vybíral (red.), Evropa a její duchovní tvář: eseje, komentáře, diskuse. Politika a náboženství, Centrum pro studium demokracie a kultury, Brno 2005, s. 189.

[5] Evropa a její duchovní tvář…,dz. cyt., s. 189.

[6] Tamże, s. 85-88.

[7] Zob. R. Nisbet, Conservatism: Dream and Reality, Open University Press, Milton Keynes 1986

[8] Bierze to pod uwagę również Sąd Konstytucyjny w wyroku Pl.ÚS 6/02 z 27.11.2002, online: https://nalus.usoud.cz/Search/GetText.aspx?sz=Pl-6-02.

[9] Evropa a její duchovní tvář…, dz. cyt., s. 116.

[10] J. Adams, Letter from John Adams to Massachusetts Militia z 11 października 1798 r.

[11] C. R. Pakuluk, “Not Planned by Us”: Motive and Meaning Among Upper-Tail Birth-Rate Women,“Cosmos and Taxis” 2023, nr 11, s. 76, online: https://cosmosandtaxis.files.wordpress.com/2023/10/ct_vol11_iss11_12_epub.pdf.

[12] T. Machula, Nikomu to neublíží… aneb zdánlivá samozřejmost liberálního individualism,“Konzervativní noviny” online: https://www.konzervativninoviny.cz/nikomu-to-neublizi-aneb-zdanliva-samozrejmost-liberalniho-individualismu/.

[13] A. Duhan, Konzervativní revoluce: ideové základy nové konzervativní pravice, Books&Pipes, Brno 2022, s. 19.

[14] P. Fiala, F. Mikš, Konzervatismus dnes: politika, společnost a zdravý rozum v době nerozumu, Books&Pipes, Brno 2019, s. 29-30.

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

Eliška Procházková, Konserwatyzm i populizm: sojusznicy i wrogowie

Konserwatyzm był w ostatnich latach dość często kojarzony z populizmem. Populistami byli nazywani wyraziści konserwatywni politycy, na przykład Trump, Bolsonaro czy Orbán.

Konserwatyzm jako doktryna polityczna, a raczej sposób myślenia, zwykle opiera się na tradycji, stabilności i sprawdzonych wartościach. Broni status quo i ustalonej hierarchii społecznej. Konserwatyści uważają tradycję za kluczowy element swojej tożsamości i podkreślają potrzebę ochrony sprawdzonych instytucji. Zazwyczaj podkreślają ciągłość z przeszłością i wierzą, że zmiany społeczne powinny być wprowadzane ostrożnie i z poszanowaniem ustalonych wartości.

Z drugiej strony populizm, jako zjawisko polityczne, często pojawia się jako reakcja na to, co postrzegane jest jako niesprawiedliwość i oderwanie elit politycznych od rzeczywistości zwykłych obywateli. Populizm może też cechować się rewolucyjnym duchem, w którym dąży do przedefiniowania interesów politycznych na korzyść „zwykłych” ludzi. W jego rdzeniu często leży opór wobec tradycyjnych struktur politycznych, podkreśla też potrzebę demokracji bezpośredniej lub silnego udziału obywateli w podejmowaniu decyzji politycznych.

Podczas gdy konserwatyzm preferuje stabilność stopniowych zmian i utrzymanie tradycyjnych wartości, populizm może być podatny na bardziej radykalne, rewolucyjne podejście wiążące się z odejściem od stabilnych metod uprawiania polityki. Konserwatyści mogą być postrzegani jako strażnicy tradycji i ciągłości, podczas gdy populiści często podkreślają potrzebę odnowy i naruszenia porządku istniejących struktur.

Jednak te rozbieżne na pierwszy rzut oka stanowiska mogą w pewnych okolicznościach znaleźć wspólne punkty przecięcia. 

Konserwatyzm jest bowiem do pewnego stopnia „sytuacyjny” i skazany na reagowanie na pojawiające się wydarzenia. Dlatego w niektórych przypadkach może być bardziej elitarny lub bardziej populistyczny, nie wspominając o różnicach dotyczących poszczególnych państw i tradycji narodowych. Jednak moim zdaniem, na całym Zachodzie w ostatnich latach można dostrzec podstawowe podobieństwa tego, co nazwano prawicowym populizmem, konserwatywnym populizmem, czy w kontekście amerykańskim trumpizmem[1]. Trumpizm jest odbiciem niechęci Amerykanów do establishmentu, odzwierciedla także rozczarowanie i upadek gospodarczy przejawiający się ucieczką miejsc pracy za granicę (zob. hasło Make America Great Again). Mianuje przy tym Donalda Trumpa jedynym zbawicielem narodu amerykańskiego. Jednak sprzeciw wobec establishmentu i polityków mieniących się przedstawicielami ludu występuje nie tylko w Stanach Zjednoczonych.

 

Co mają ze sobą wspólnego populizm i konserwatyzm?

 

Najpóźniej pod koniec zimnej wojny liberalizm ostatecznie zwyciężył na Zachodzie. Państwa byłego bloku wschodniego skopiowały swoich zachodnich sprzymierzeńców i w mniejszym lub większym stopniu ustanowiły liberalno-demokratyczny porządek. Z biegiem czasu stało się jednak jasne, że liberalizm nie jest całkowitym panaceum i może powodować cały szereg problemów. Liberalizm stał się więc „światłem, które zgasło”, jak brzmi tytuł znanej książki Stephena Holmesa i Ivana Krasteva z 2020 r., która z liberalnej perspektywy analizuje ruchy sprzeciwiające się liberalizmowi w ostatnich latach[2].

W momencie, gdy liberalny porządek boryka się z trudnościami, które często sam wytworzył, na scenie pojawiają się konserwatyzm i populizm. Stoją one po tej samej stronie: w opozycji do istniejących elit politycznych i społecznych, w opozycji do nieograniczonego liberalizmu wytwarzającego progresywizm, w opozycji do globalizmu.

To właśnie globalizm, zmiany strukturalne w gospodarce postindustrialnej, takie jak rozwój gospodarki opartej na wiedzy, automatyzacja oparta na rozwoju technologii i ruchy migracyjne, prowadzą do poczucia niepewności ekonomicznej. Jednocześnie wyborcy mają silne poczucie szoku kulturowego, reagując na wartości postmaterialistyczne i kosmopolityczne oraz wielokulturowość[3]. Popycha ich to w ramiona zarówno konserwatywnych, jak i populistycznych polityków, ponieważ wyborcy nie mają poczucia, że to oni są elitą odpowiedzialną za całą niepewność dotykającą wyborców.

Jest to chyba jeden z podstawowych powodów, dla których konserwatyzm jest obecnie często kojarzony z ludem (populus), a nie z elitami, jak to było choćby w XIX wieku. Elitą już dawno przestała być konserwatywna arystokracja, a intuicyjny konserwatyzm często znajduje oddźwięk znacznie bardziej w klasie niższej i średniej. W ostatnich dziesięcioleciach, jeżeli konserwatyści na Zachodzie byli w stanie odnieść sukces, to praktycznie tylko w wyborach. Nie udało im się natomiast zdominować instytucji i stworzyć własnych elit na większą skalę. Może to wyjaśniać, przynajmniej częściowo, nacisk wielu konserwatywnych polityków na „zwykłego człowieka”.

Innym kluczowym czynnikiem przyczyniającym się do okazjonalnej stopniowej konwergencji konserwatyzmu i populizmu jest malejące znaczenie religii w społeczeństwie. W przeszłości konserwatyzm był ściśle związany z tradycjami i wartościami, które często były zakorzenione w wierzeniach religijnych. Elity ruchu konserwatywnego były niemal z reguły religijne, nie ukrywały tego i bardzo często działały w duchu swojej wiary. Jednak we współczesnym świecie możemy zaobserwować stopniowy spadek wpływu religii na życie ludzi. Chociaż istnieją różnice regionalne, w wielu miejscach, w tym w Czechach, religia staje się coraz mniej oczywistym elementem codziennego życia, z wyjątkiem symbolicznych momentów, takich jak Boże Narodzenie i Wielkanoc. Ta zmiana znaczenia religii przynosi również zmiany w dynamice spektrum politycznego. Siły konserwatywne mogą w coraz większym stopniu zwracać się ku innym aspektom tradycji i tożsamości i w nich właśnie mogą znaleźć punkty styczne z populizmem.

Ponieważ populiści budują swoje poparcie na kwestiach sprawiedliwości społecznej i odpowiedzialności elit, a nie na związku z konkretną religią, niektóre różnice między konserwatyzmem a populizmem mogą stopniowo zanikać wraz ze spadkiem znaczenia religii. Otwiera to przestrzeń dla nowych form sojuszy politycznych i strategicznego dostosowania się do obecnych trendów społecznych.

Ostatnio możemy usłyszeć w mediach i od różnych polityków lub komentatorów politycznych, że obserwujemy wzrost nacjonalizmu w świecie zachodnim. Ten aspekt może również łączyć populizm i konserwatyzm. Niektórzy konserwatyści i populiści mogą wspólnie kłaść nacisk na suwerenność narodową i ochronę interesów narodowych. Zwłaszcza w zglobalizowanym świecie, w którym dużą rolę odgrywają różne międzynarodowe związki lub - na przykład - międzynarodowe korporacje.

Suwerenność narodowa i ochrona interesów narodowych to tematy, które mogą łączyć konserwatystów i populistów w debacie politycznej. Oba te nurty myśli politycznej podkreślają znaczenie zachowania tożsamości narodowej, tradycji i wartości. Dla konserwatystów suwerenność narodowa jest kluczowym elementem utrzymania integralności i autonomii państwa. Postrzegają ją jako środek ochrony ugruntowanych instytucji, wartości i tradycji, które stanowią podstawę społeczeństwa.

Podobnie populiści opierają się na podkreślaniu suwerenności narodowej, ale bardziej koncentrują się na potrzebach zwykłych ludzi. Związek z „ludem” i nacisk na to, że polityka powinna służyć bezpośrednio obywatelom danego państwa może być kluczowym elementem populizmu w kontekście suwerenności narodowej.

Ochrona interesów narodowych to kolejny element łączący oba nurty ideologiczne. Dla konserwatystów może ona obejmować działania mające na celu zapewnienie stabilności gospodarczej, bezpieczeństwa i tradycyjnych wartości. Z drugiej strony, populiści mogą podkreślać potrzebę ochrony przed negatywnymi skutkami globalizacji, która może być postrzegana jako zagrożenie dla miejsc pracy i lokalnej gospodarki.

Polityka imigracyjna i kontrola granic to kolejne obszary, w których konserwatyści i populiści mogą znaleźć wspólny język. Oba nurty często podkreślają potrzeby bezpieczeństwa i regulacji w podejściu do migracji. Konserwatyści mogą kłaść nacisk na poszanowanie prawa krajowego i standardów bezpieczeństwa, podczas gdy populiści mogą podkreślać potrzebę ochrony tożsamości narodowej przed wpływami zewnętrznymi.

 

Populizm współczesnych konserwatywnych autorów i polityków

 

Populizm odgrywa kluczową rolę w myśli politycznej niektórych ważnych współczesnych autorów konserwatywnych. Jest on chyba najbardziej widoczny u amerykańskiego filozofa politycznego Patricka Deneena, autora bestsellera Why Has Liberalism Failed? (2018). W czerwcu 2023 r. opublikował on nową książkę Regime Change: Towards a Postliberal Future, w której rozwija swoje poprzednie pomysły i przedstawia interesującą koncepcję podziału politycznego. Ogólnie postrzega liberałów jako tych, którzy preferują elity, ale dzieli ich na liberałów klasycznych („konserwatywnych, prawicowych”) i liberałów socjalnych („postępowych, lewicowych”). I jedni i drudzy preferują elity, ale z różnych powodów. Klasyczni, ponieważ uważają, że elity bronią status quo, a socjalni dlatego, że elity są nośnikiem postępu. Konserwatyści w tej koncepcji to ci, którzy preferują lud, będący konserwatywną częścią społeczeństwa.

Ta teza wywołuje pewne pytania i moim zdaniem nie jest tak jednoznaczna. Chyba nie jest błędem twierdzenie, że elity są bardziej postępowe i liberalne niż zwykli ludzie na Zachodzie. Nie oznacza to jednak automatycznie, że zwykli ludzie są konserwatywni. Sporadyczne wybuchy niezadowolenia z funkcjonowania systemu, takie jak wybór Donalda Trumpa czy Brexit, mogą być interpretowane jako reakcja konserwatywna. Należy jednak dodać, że przypadki te nie do końca odzwierciedlają logikę sporu między elitami a ludem. Gdyby tak było, wynik musiałby być znacznie wyraźniejszy. W przypadku Brexitu wynik był dość wyrównany, a Donald Trump nigdy nawet nie wygrał w głosowaniu powszechnym, korzystając jedynie z systemu wyborczego używanego w wyborach prezydenckich w USA.

Zauważa to również Ryszard Legutko, który twierdzi, że książka Deneena sugeruje, że liberalizm, ze swoim systemem praw podstawowych, ochrony jednostek i mniejszości oraz hamulców i równowagi, rozbroił demokrację, a tym samym lud. Według Legutki, z drugiej strony, demokracja ma wiele wspólnego z liberalizmem i sama w sobie nie może uczynić ludzi mniej indywidualistycznymi. Reprezentuje raczej sposób rządzenia, a zatem nie wytwarza zestawu wartości, które Deneen uważa za niezbędne do funkcjonowania zdrowego społeczeństwa. Muszą one pochodzić z innych źródeł, które mogą się różnić w zależności od kraju (Legutko, jako Polak, wspomina na przykład o katolicyzmie, z którego między innymi wychodzi również Deneen)[4].

 

Populizm w polityce konserwatywnej

 

Chęć dotarcia do szerszych mas ludowych była historycznie nierozerwalnie związane z praktyczną polityką konserwatywną. Oprócz reform społecznych Bismarcka można wspomnieć tu na przykład o polityce konserwatywnego premiera Wielkiej Brytanii Benjamina Disraeliego (premiera w latach 1868 i 1874-1880), w odniesieniu do której zaczęto stosować termin „one-nation conservatism” - konserwatyzm jednego narodu. Miał on być kształtowany przez tradycyjną brytyjską konserwatywną arystokrację, ale także przez rodzącą się klasę robotniczą z jej patriotycznymi postawami. Rządy Disraeliego stopniowo wprowadzały ustawodawstwo socjalne i rozszerzały prawa wyborcze.

Ten kierunek polityczny niewątpliwie odnosił sukcesy. Przywódca robotniczy Alexander Macdonald podsumował to stwierdzeniem, że „Partia Konserwatywna zrobiła więcej dla klasy robotniczej w ciągu pięciu lat niż liberałowie w ciągu pięćdziesięciu”. W tym czasie wprowadzono na przykład obowiązek szkolny. Widać więc, że konserwatyzm historycznie stał na pozycjach bliższych temu, co nazwalibyśmy „ludem”, a przeciw interesom „elit”.

Konserwatyzm jednego narodu powracał od czasu do czasu w brytyjskiej polityce, a zwolenników tego myślenia możemy również znaleźć w dzisiejszej Partii Konserwatywnej. Na przykład Borisowi Johnsonowi w wyborach w 2019 r. podobna stylizacja - odwołanie do wyborców z klasy robotniczej - pomogła przełamać „czerwoną ścianę” okręgów wyborczych w północnej Anglii, które od dawna skłaniały się ku Partii Pracy.

W ostatnim czasie pojęcie populizmu jest prawdopodobnie najbardziej kojarzone z Donaldem Trumpem, byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych, który zyskał masowe poparcie dzięki swojemu charakterystycznemu stylowi polityki. Jego retoryka często podkreślała antyestablishmentową postawę i broniła interesów „zwykłych ludzi”, co zapewniło mu duże poparcie, szczególnie wśród białych wyborców o niższych dochodach. Kampania i prezydentura Trumpa charakteryzowały się również zaostrzeniem polaryzacji politycznej i naciskiem na kwestie emocjonalne, a zatem cechami typowymi dla populizmu.

Jednak trend w stronę populizmu można zaobserwować w całej Partii Republikańskiej. Innym przykładem może być tu J. D. Vance, z jego programowym oświadczeniem i zobowiązaniem do walki z „korporacyjnymi elitami, które chcą utrzymać status quo zubażające miliony ludzi nie będących w stanie znaleźć przyzwoitej pracy za przyzwoitą płacę”. Vance jest autorem między innymi udanej książki Hillbilly Elegy: A Memoir of a Family and Culture in Crisis z 2016 roku, w której dokumentuje swoje wychowanie wśród głównie białej klasy niższej w tak zwanym pasie rdzy.

 

Populizm na czeskiej konserwatywnej prawicy

 

Populizm na czeskiej konserwatywnej prawicy jest obecnie rozumiany raczej pejoratywnie. Niedawno wydana (2021) książka z wywiadami z premierem Petrem Fialą nosi nawet tytuł Rozum proti populismu (Rozsądek przeciwko populizmowi).

W jednym z wywiadów Petr Fiala wyraźnie zaznaczył, że „populizm jest niebezpieczny, ponieważ nie zna granic i nie ma żadnych ograniczeń. Nie opiera się na wartościach, nie szanuje zasad i nie ma solidnego programu. (...) Populistyczny polityk jest gotów w każdej chwili naruszyć podstawowe zasady demokracji, jeśli uzna, że przyniesie mu to polityczne punkty. Nie waha się poświęcić wartości i dobra własnego kraju dla swojego sukcesu. Pokonanie populizmu nigdy nie jest łatwe. Nie da się tego zrobić, jeśli większość społeczeństwa nie dostrzeże niebezpieczeństw z nim związanych. Nie będzie to możliwe, jeśli większość ludzi nie będzie chciała żyć w kraju, w którym przestrzegane są podstawowe zasady demokracji i wolności. Nie uda się to, dopóki sami obywatele nie będą preferowali przyzwoitości i szacunku dla odmiennych opinii” [5].

Ten opis dość trafnie pokazuje, jak bardzo relacja między konserwatyzmem a populizmem zależy od konkretnej sytuacji. Czeska konserwatywna prawica desperacko potrzebowała zdefiniować się przeciwko Andrejowi Babišowi, który dumnie twierdzi, że jest populistą: „Media głównego nurtu powinny wreszcie zdać sobie sprawę, że populizm jest podejściem politycznym polegającym na próbie przekonania zwykłego człowieka, który podejrzewa, że grupy rządzące nie bronią go i lekceważą jego interesy. Takich ludzi jest 2,4 miliona i my ich bronimy, dlatego jestem dumnym populistą”[6]. Faktem jest, że populizm Babiša nigdy nie był zbyt wyrafinowany ideologicznie. Zawsze był on niezwykle elastyczny w swoich poglądach a jego program zawierał takie elementy, jak jednorazowy powszechny zasiłek kryzysowy w wysokości 5 000 koron dla wszystkich czeskich emerytów. W kwestiach głębszych wartości, takich jak akceptacja małżeństw osób tej samej płci, Babiš nigdy nie był konserwatystą, a jego partia należy do frakcji Renew Europe w Parlamencie Europejskim. Był więc dokładnie kimś takim, kogo opisał powyżej Petr Fiala[7].

Obecnie nie ma więc mowy o przyjaźni między konserwatyzmem a populizmem w Czechach. Populizm reprezentuje u nas Andrej Babiš, który przyjął go w sposób absolutnie wzorcowy. W swoich przemówieniach często używa zwrotu „nasi ludzie”, odnosząc się do czeskich obywateli, co ma dać im poczucie, że są dla Babiša priorytetem numer jeden. Jego polityka nie jest zakotwiczona ideologicznie i często określa on swój ruch polityczny jako partię catch-all, tj. partię, która powinna przemawiać do szerokiego spektrum wyborców. Wielokrotnie wyrażał też swój sprzeciw wobec tak zwanych „tradycyjnych partii” i establishmentu politycznego jako całości.

Kiedy Babiš wchodził do czeskiej polityki, podkreślał, że nie jest tradycyjnym politykiem i nigdy nie chciał angażować się w politykę. W jego idealnym świecie polityką zajmowaliby się eksperci, a nie tradycyjni politycy. Wszystko to jest typowe dla populizmu i bardzo różni się od tego, jak prezentuje się obecny premier Petr Fiala. Fiala jest konserwatywnym katolikiem, który troszczy się o ideały, a jego polityka ma podstawy ideologiczne i oparta jest na wartościach, zaś on sam nie próbuje kusić ponętnymi frazesami. Co więcej, od dawna podkreśla on znaczenie partii politycznych i ich konkurencji jako kluczowego elementu procesu demokratycznego.

Różnice między Babišem a Fialą ilustrują rozbieżność między podejściem populistycznym, które kładzie nacisk na osobistą atrakcyjność i wyobcowanie z tradycyjnej polityki, a podejściem konserwatywnym, które kładzie nacisk na ideały, wartości i instytucjonalne ramy demokracji. Biorąc pod uwagę te różnice, relacje między konserwatyzmem a populizmem w Republice Czeskiej są dziś napięte i charakteryzują się raczej dysharmonią niż wzajemną przyjaźnią.

Z drugiej strony należy wspomnieć, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat na czeskiej scenie prawicowej (czasem raczej na jej peryferiach) istniały różne formacje, w przypadku których wyglądało to inaczej. W latach 2010-2012 partia Věci Veřejné (Sprawy Publiczne - VV) uczestniczyła nawet w rządzie Petra Nečasa z ODS. VV była powszechnie określana jako ugrupowanie populistyczne, głównie ze względu na nacisk na demokrację bezpośrednią i deklarowany sprzeciw wobec politycznego establishmentu.

Populizm VV przejawiał się przede wszystkim w retoryce walki z ugruntowanymi strukturami władzy i podkreślaniu potrzeby wzmocnienia pozycji zwykłych ludzi w podejmowaniu decyzji politycznych. Partia pozycjonowała się jako głos obywateli i przedstawiała się jako alternatywa dla tradycyjnych partii, które były postrzegane jako oderwane od potrzeb i opinii zwykłych ludzi. Można tu więc znaleźć wiele podobieństw do sposobu, w jaki swój profil polityczny przedstawia obecny największy populistyczny gracz na czeskiej scenie politycznej, ruch ANO. W przypadku ANO Andreja Babiša nie ma jednak tak dużego nacisku na demokrację bezpośrednią.

Należy jednak dodać, że współpraca między ODS a VV była krótkotrwała i ostatecznie zakończyła się konfliktem politycznym i odejściem VV z rządu w 2012 roku. Rodzi to pytanie, czy współpraca między populizmem a konserwatyzmem może dobrze działać w dłuższej perspektywie czasowej i w odniesieniu do szerokiego horyzontu spraw.

 

Podsumowanie: czy przyszłość konserwatyzmu jest populistyczna?

 

Nie można z całą pewnością przewidzieć, w jakim kierunku podąży konserwatyzm w przyszłości i czy będzie on miał charakter populistyczny, ponieważ na trendy polityczne wpływa wiele czynników, w tym zmiany społeczne, gospodarcze i kulturowe. Jednocześnie krajobraz polityczny różni się w zależności od kraju i regionu, co może mieć znaczący wpływ na rozwój różnych tendencji w polityce. Pomimo wszystkich możliwych wspólnych punktów programowych, konserwatyzm i populizm to jednak dwa odrębne prądy, które w najlepszym przypadku mogą częściowo zachodzić na siebie.

Należy jednak pamiętać, że za częstym obecnie utożsamianiem konserwatyzmu z populizmem stoi liberalizm, który na Zachodzie pod wieloma względami „zerwał się z łańcucha”, przez co opinia publiczna zaczęła uciekać w stronę konserwatyzmu i populizmu.

Tak więc przyszłość sojuszu między konserwatyzmem a populizmem może zależeć od bieżących wydarzeń, zmian w społeczeństwie i gospodarce oraz sukcesu lub porażki polityków, którzy będą reprezentować ten sojusz.

Z drugiej strony, warto też zadać sobie pytanie, czy pewien stopień populizmu nie jest warunkiem sukcesu w dzisiejszym świecie. Czy można wygrać wybory samym tylko czystym konserwatyzmem? A jeśli nie, to czy lepiej zachować czystość ideologiczną, czy też przyjąć pewne populistyczne idee i rządzić?

W dzisiejszym klimacie politycznym wydaje się, że pewna doza populizmu może być kluczem do sukcesu wyborczego. Wyborcy często pozytywnie reagują na polityków, którzy mogą zająć się ich obawami i reprezentować ich interesy, a są to cechy wiązane z populizmem. W niektórych przypadkach czysty konserwatyzm może być postrzegany jako centrowy, rygorystyczny i niereagujący na bieżące potrzeby społeczeństwa.

W praktyce oznacza to, że politycy są zmuszeni do balansowania między tradycyjnymi konserwatywnymi wartościami a potrzebą dostosowania się do aktualnych trendów i potrzeb społecznych. Czystość ideologiczna może być czasami trudna do utrzymania, zwłaszcza jeśli elektorat zmienia się i oczekuje innego nastawienia.

Rządzenie z pewną dozą populizmu może zapewnić politykom elastyczność i zdolność do lepszego reagowania na bieżące kwestie i potrzeby obywateli. Ważne jest jednak, aby zachować równowagę i unikać nadmiernych uproszczeń lub krótkoterminowych popularnych rozwiązań, które mogą zaszkodzić długoterminowej stabilności i zrównoważonemu rozwojowi.

Ogólnie rzecz biorąc, pragmatyczne podejście, które szanuje konkretne potrzeby i oczekiwania obywateli, może być kluczem do udanej kariery politycznej i skutecznego rządzenia, nawet dla konserwatywnych polityków. Nie mogą oni jednak rezygnować ze swojego konserwatywnego podejścia.

Nie mogę więc z całą pewnością odpowiedzieć na pytanie, czy przyszłość konserwatyzmu jest populistyczna. Bardzo trudno jest przewidzieć trendy polityczne, ponieważ wpływa na nie wiele czynników, w tym zmiany społeczne, gospodarcze i kulturowe. Jednocześnie krajobraz polityczny różni się w zależności od kraju i regionu, co może mieć znaczący wpływ na rozwój różnych trendów politycznych. Jestem jednak przekonana, że te dwa różne prądy polityczne można pogodzić, przynajmniej częściowo, w obecnych okolicznościach, aby osiągnąć praktyczny sukces polityczny. Zależy to jednak w dużej mierze od konkretnego kraju i konkretnych polityków, którzy reprezentują jeden i drugi nurt.



[1] Po drugiej stronie można wskazać na populizm lewicowy (czasami kojarzony w kontekście amerykańskim z długoletnim senatorem Bernie Sandersem).

[2] Konserwatywna rewolta populistyczna jest często opisywana jako atak na demokrację. W świetle powyższego, określenie to wydaje mi się jednak wysoce niedokładne. Bardziej trafne byłoby mówienie o buncie przeciwko liberalnej demokracji, a dokładniej przeciwko liberalizmowi, który ma tendencję do przeciwstawiania się demokracji.

[3] C. Dueck, Understanding Conservative Populism, online: https://www.aei.org/op-eds/understanding-conservative-populism.

[4] R. Legutko, Can Democracy Save Us?, online: https://americanaffairsjournal.org/2018/02/can-democracy-save-us.

[5] P. Fiala, Premiér Petr Fiala: Voliči jasně odmítli populismus a politický extremismus, online: https://www.forum24.cz/volici-jasne-odmitli-populismus-a-politicky-extremismus.

[6] O. Danda, Babiš: Jsem hrdý populista, hájím 2,4 milionu lidí, online: https://www.novinky.cz/clanek/domaci-babis-jsem-hrdy-populista-hajim-24-milionu-lidi-40426842.

[7] Warto również wspomnieć o zaproszeniu Babiša na konferencję Conservative Political Action Conference w Budapeszcie w 2023 r., gdzie został przedstawiony jako lider konserwatystów.

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

Andrej Duhan, Konserwatyzm a granice wolności

Nie ulega wątpliwości, że jedną z najważniejszych konserwatywnych wartości jest wolność. O jaką wolność jednak się rozchodzi? Czy z punktu widzenia konserwatyzmu jest ona wartością nadrzędną, wobec której inne wartości muszą zawsze ustąpić?

Po upadku reżimu komunistycznego, w Czechach konserwatyzm zaczął być utożsamiany z pojęciem wolności, z promowaniem osobistej autonomii, maksymalizacją możliwości jednostki i indywidualizmem. Obrona wolności stała się najważniejszym deklarowanym postulatem czeskiego konserwatyzmu, górującym nad innymi postulatami. Towarzyszyło temu odrzucenie wszystkiego, co kojarzyło się z tym, co wspólne, publiczne, solidarne, a często także i narodowe.

Jest kilka powodów, dla których takie podejście było zrozumiałe w ówczesnym kontekście historycznym. W kraju moralnie i ekonomicznie zdewastowanym przez barbarzyński reżim komunistyczny nie było za bardzo innych wartości, do których można by się odwoływać: burżuazja i właściciele ziemscy zostali wytępieni razem z zasadami moralnymi, które wyznawali, chrześcijaństwo pozbawiono wpływów, a duma narodowa została złamana przez Monachium i radziecką inwazję w roku 1968.

Znaczenie miał też wpływ amerykańskiego konserwatyzmu, z jego naciskiem na indywidualizm i wolnorynkowy dogmatyzm, wzrost znaczenia neoliberalizmu i oczywiście duch czasu - komunizm był synonimem zniewolenia, a jego przeciwieństwem miał stać się konserwatyzm. Sojusz liberalizmu i konserwatyzmu, uwarunkowany cywilizacyjną walką z komunizmem i wyrażony w liberalno-konserwatywnej syntezie, stał się niekwestionowaną podstawą ideową czeskiej konserwatywnej prawicy.

Zdecydowana większość czeskich konserwatystów nie dostrzega przy tym, że wspomniana wyżej koncepcja wolności jest bliższa raczej liberalizmowi niż konserwatyzmowi. Czeska konserwatywna prawica zadziwiająco uparcie zamyka oczy na fakt, że historycznie uwarunkowany sojusz między liberalizmem a konserwatyzmem obecnie się załamuje, a starcie między liberalizmem a konserwatyzmem ponownie staje się głównym przedmiotem sporu politycznego i społecznego na Zachodzie. Jedną z podstawowych różnic między tymi stanowiskami stanowi zaś właśnie rozumienie wolności – idei, która jest fundamentalna dla obu stron sporu i przekłada się na propozycje rozwiązań w konkretnych kwestiach kulturowych i gospodarczych.

Należy jednak dodać, że akceptacja liberalnej koncepcji wolności bynajmniej nie cechuje wyłącznie czeskich konserwatystów. Jest to zjawisko, które przeniknęło do ruchów konserwatywnych na całym Zachodzie; w Czechach idea ta padła po prostu na bardzo podatny grunt i pozostaje praktycznie niekwestionowana. Przy czym można – biorąc pod uwagę to, co dzieje się na Zachodzie – sensownie argumentować, że to właśnie przyjęcie przez konserwatystów liberalnej koncepcji wolności jest powodem, dla którego odnoszą oni jedną porażkę za drugą.

 

Koncepcja człowieka

Różnica pomiędzy liberalnym a konserwatywnym pojmowaniem wolności bierze się z odmiennego rozumienia człowieka i ludzkiej natury. Głównym założeniem liberalizmu - prawicowego, lewicowego, postępowego czy klasycznego - jest to, że jednostki są autonomicznymi, racjonalnymi i indywidualnymi osobami. Ludzie rodzą się wolni i równi. Ludzie są z natury dobrzy. Liberalizm idealizuje ludzką naturę, głosząc, że ludzie są racjonalni i dlatego będą postępować właściwie. I odwrotnie, liberałowie ze sceptycyzmem patrzą na społeczeństwo, ponieważ ma ono potencjał, by zepsuć człowieka lub ograniczyć jego wolność. Idealny liberalny świat składa się wyłącznie z autonomicznych jednostek i ludzkości.

Inaczej jest w przypadku konserwatyzmu, ktory charakteryzuje się pewnym sceptycyzmem co do natury człowieka. Konserwatyści uważają, że ludzka natura jest niedoskonała, czego w większym zakresie nie da się naprawić ani zmienić. W człowieku miesza się dobro i zło, instynkty z pragnieniem ich kontrolowania, egoizm z altruizmem. Ludzka mądrość i szaleństwo, zdolność do czynienia dobra i zła, inaczej przejawiają się w każdym stuleciu, ale stanowią nieusuwalne elementami ludzkiej natury.

Niedoskonałość nie oznacza jednak zepsucia. Nie chodzi tu o fatalistyczne założenie, że człowiek jest nieodwracalnie zepsuty, skazany na popełnianie zła bez możliwości refleksji i korekty swojego postępowania. Konserwatyzm wymaga od nas jedynie, żebyśmy kompleksowo postrzegali i realistycznie oceniali ludzką naturę i motywacje.

Konserwatyzm nie odrzuca też ludzkiej racjonalności, ludzkiego rozumu; przeciwnie, domaga się jedynie uwzględnienia nagromadzonego doświadczenia i mądrości poprzednich pokoleń, zmaterializowanych w postaci tradycji i moralności, niezależnie od tego, jak irracjonalne mogą się one (na pierwszy rzut oka) wydawać. W istocie, wyizolowany ludzki rozum, który tak wychwalają liberałowie, zbyt często przodował w swojej zdolności do usprawiedliwiania dosłownie wszystkiego.

Konserwatyzm wierzy, że człowiek chce być zarówno jednostką, jak i częścią społeczeństwa, i to społeczeństwa, które jest mu znane i bliskie, w którym panuje elementarne zaufanie, poczucie wspólnej tożsamości i lojalności. Chce wieść swoje własne życie, a jednocześnie musi identyfikować się z czymś, co go przekracza. Zakorzenienie w społeczeństwie, odziedziczona wspólna kultura i tożsamość, szereg praw i obowiązków, nie stanowią przeszkody na drodze do stworzenia dobrego społeczeństwa, ale często są jego warunkami wstępnymi; umożliwiają też jednostce osiągnięcie spełnienia. Konserwatyzm nie oddziela jednostki i społeczeństwa, nie przeciwstawia ich sobie, ale raczej postrzega je jako jedność - ludzkie cnoty i wady kształtują społeczeństwo, a społeczeństwo z kolei kształtuje jednostkę. Najlepsze jest takie społeczeństwo, które umożliwia człowiekowi kształtowanie charakteru.

Z punktu widzenia konserwatyzmu człowiek nie jest z natury ani tak dobry, ani też w takim stopniu osobny i racjonalny, jak głoszą liberałowie. Konserwatyzm odrzuca również liberalny nacisk na indywidualizm i uniwersalizm, ponieważ życie człowieka obraca się przede wszystkim wokół społeczeństwa, którego część stanowi. Z odrobiną przesady można powiedzieć, że liberalizm odpowiada modelowi człowieka homo economicus dążącego wyłącznie do własnego interesu. Natomiast konserwatyzm odpowiada arystotelesowskiemu modelowi zoón politikon, człowieka, który osiąga swoje spełnienie w ramach wspólnoty.

 

Liberalna koncepcja wolności

Odmienne spojrzenia na naturę człowieka z konieczności muszą znajdować odzwierciedlenie w odmiennym rozumieniu wolności. Dla liberałów wolność stanowi najwyższą wartość i główny interpretacyjny punkt odniesienia; jest alfą i omegą, początkiem i końcem. Wszystko, co stoi na jej drodze, poza wolnością innych, musi zatem teoretycznie ustąpić.

W liberalnej koncepcji jest to wartość abstrakcyjna, niezwiązana z żadnym konkretnym miejscem czy kulturą, którą można swobodnie przenosić, rozszerzać jej granice i wdrażać wszędzie bez zbędnych ceregieli. Wolność jest stanem naturalnym, a nie wytworem społeczeństwa i porządku. Do pojęcia wolności należy przede wszystkim możliwość wyboru i neutralność w ocenie ludzkich decyzji. Liberałowie dążą do obrony i zwiększania zakresu takiej wolności, ponieważ uważają, że ludzie będą dokonywać racjonalnych, tj. właściwych wyborów.   

Społeczeństwo jest jedynie sumą wolnych jednostek, a celem jego istnienia jest umożliwienie samorealizacji jednostki. Może też ewentualnie pełnić rolę platformy dla ciągłego poszerzenia wolności. Samo w sobie nie ma jednak żadnej szczególnej wartości. Liczy się tylko indywidualny człowiek i wszystko musi być postrzegane przez pryzmat jego praw.

Zasadą liberalizmu jest wyzwolenie jednostki od ograniczających ją tradycji i narzuconych bez jej zgody, odziedziczonych zobowiązań i tożsamości. Wolność oznacza, że nie jestem związany niczym, czego sam nie wybrałem. Czynniki spajające społeczeństwo, które nakładają na jednostki pewne, formalne lub nieformalne, obowiązki – takie, jak wspólna  kultura, patriotyzm, moralność, tradycja i zwyczaj – są narzucone arbitralne i ograniczające, a zatem bezprawne i niepożądane, chyba że jednostka sama je wybrała.

W koncepcji liberalnej kultura nie poprzedza jednostki. Nie rozumie się jej jako dziedzictwa, ale jako to, co akurat podoba się jednostce. To autonomiczna osoba wybiera paletę tożsamości, które jej odpowiadają. Kultura jest wyrazem osobistej ekspresji, nastroju, gustu. Liberalizm uwalnia od więzów miejsca, czasu, ludzi, historii, pochodzenia. Relatywizuje nieformalne zasady i instytucje oraz wspólne normy. Stawia niezależność i wolność ponad potrzebą życia w społeczeństwie, potrzebą relacji społecznych, potrzebą przynależności - o ile wręcz bezpośrednio nie zaprzecza tej potrzebie.

Liberalizm jest zatem ideologią ahistoryczną, abstrakcyjną i uniwersalistyczną, która konsekwentnie podkreśla wolność jednostki. W przeszłości chodziło tu przede wszystkim o wolność negatywną, czyli wolność od interwencji państwa. Dziś chodzi zaś zwłaszcza o wolność pozytywną, czyli o zabezpieczenie praw, do czego zobowiązuje się państwo. Oba ujęcia wolności są jednak dwiema stronami tego samego medalu.

 

Konserwatywna koncepcja wolności

Dla konserwatyzmu wolność jest istotną częścią dziedzictwa cywilizacji zachodniej, ustanowioną w toku historycznego rozwoju i zakorzenioną w intelektualnym, moralnym i kulturowym spadku starożytności, chrześcijaństwa i Oświecenia. Koncepcja wolności jest wspaniałym produktem cywilizacji zachodniej, mocno osadzonym w myśli Zachodu. Zgodnie z tą myślą, nie można jednak postrzegać wolności jako wartości abstrakcyjnej i uniwersalnej, czy jako procesu ciągłego wyzwalania się spod wpływu społeczeństwa.

Wolność jest uwarunkowana społecznie; jest osiągnięciem cywilizacyjnym, a nie stanem naturalnym. Punktem wyjścia wolności nie jest ona sama, lecz porządek, który wyznacza jej niezbędne granice i ramy aksjologiczne. Wolność zawsze będzie taka, jakie jest społeczeństwo i jego instytucje, moralność i zwyczaje. To społeczeństwo wyznacza jej konkretną treść i zakres. Konserwatyzm postrzega zatem wolność jako wartość absolutnie niezbędną, ale nie będącą celem samym w sobie. Jest ona specyficznym produktem zachodniej cywilizacji, który może funkcjonować jedynie w ramach jej porządku moralnego i instytucjonalnego.

Cywilizacja zachodnia jest wyjątkowa, ponieważ stawia w centrum swego porządku społecznego wolność jednostki. Przy tym jednak osadza wolność w obiektywnym porządku moralnym, który podkreśla znaczenie prawdy, dobra i piękna, nakładając na wolność pewne ograniczenia. Wokół tego fundamentalnego założenia stopniowo powstało kilka filarów, które w zachodnich społeczeństwach wyznaczyły ramy aksjologiczne i instytucjonalne oraz nadały konkretną treść i znaczenie idei wolności. Filar ekonomiczny opiera się na własności prywatnej, gospodarce rynkowej, etyce pracy i znaczeniu osobistej inicjatywy. Filar polityczny opiera się na wolności słowa, myśli i zrzeszania się oraz demokracji. Filar prawny opiera się na odpowiedzialności za swoje czyny i równości. Filar intelektualny kładzie nacisk na rozum, obiektywizm i pluralizm.

Na tych filarach oparła się kultura wolności i zaufania społecznego, które stały się motorami rozwoju intelektualnego, naukowego i gospodarczego oraz fundamentami dobrobytu. Odrzucenie jednego lub więcej z nich sprawia, że wolność zaczyna się kruszyć. Jak zauważa Udo Di Fabio, odrzucenie zakorzenienia w historycznym dziedzictwie Europy powoduje, że pojęcie wolności staje się niejasne – na pozór wydaje się absolutne i znacznie bardziej radykalne niż wcześniej, ale, jak się okazuje, staje się też znacznie bardziej podatne na wypaczenie.

Pod wieloma względami konserwatywna koncepcja wolności odzwierciedla klasyczną, starożytno-chrześcijańską ideę, zgodnie z którą wolności należało się nauczyć poprzez kultywowanie podstawowych cnót, takich jak umiarkowanie, męstwo, mądrość, sprawiedliwość, uczciwość i umiar. Cnoty te nadają naturalnemu ludzkiemu pragnieniu niezależności formę prawdziwej wolności i wpisują ją w podstawowe ramy etyczne. Wolność pociągała za sobą zdolność do rozpoznawania pewnych granic, a jej integralną częścią była wypracowana zdolność do kontrolowania własnych instynktów i pożądania. Tylko człowiek zdolny do kontrolowania swoich instynktów może być bowiem wolny i tylko wolni ludzie mogą rządzić samymi sobą.

Konserwatyzm opiera się na założeniu, że ludzie są zdolni do wyboru. Nie muszą robić tylko tego, do czego skłania ich natura, ale mogą dokonywać wyborów. Dla konserwatystów wolność to nie tylko zwykła zdolność do robienia tego, co chcę, ale zdolność do podejmowania właściwych, odpowiedzialnych działań. Nie oznacza to wyłącznie autonomii rozumianej jako brak nadmiernej ingerencji z zewnątrz, ale obejmuje też niezależność od pierwotnych egoistycznych popędów. W tym sensie można powiedzieć, że choć ludzie rodzą się z predyspozycją do bycia wolnymi, to bycia wolnym trzeba się w dużej mierze nauczyć. Innymi słowy, gdy mówimy o wolności, istotna jest nie tylko liberalna możliwość wyboru, ale także jego jakość.

Oznacza to przede wszystkim, że wolność musi zawsze wiązać się z odpowiedzialnością. I to nie tylko z odpowiedzialnością za własne czyny, ale także z odpowiedzialnością w szerszym sensie - wobec siebie, rodziny, społeczeństwa. Cywilizacja zachodnia została zbudowana na wzajemnym powiązaniu pojęć wolności i odpowiedzialności za dobrowolne czyny. Wolność bez zdolności do rozważania i ponoszenia konsekwencji własnych działań jest bezwartościowa i niebezpieczna. Jak pisał Scruton, „Staje się jedynie pustym gestem w moralnej próżni“.   

Konserwatyzm nie neguje wpływu zewnętrznych czynników i warunków społecznych na ludzkie działania. Odrzuca jednak zerwanie związku między wolnością a odpowiedzialnością. Takie zerwanie prowadzi bowiem do zgubnego wniosku, że niedoskonałość człowieka nie wynika z jego natury, lecz ze wpływów środowiska, co z kolei przerzuca odpowiedzialność z jednostki na społeczeństwo. Społeczeństwo, które naruszyło związek między wolnością a odpowiedzialnością, nie traktuje człowieka poważnie. Odmawia mu godności. Odrzucenie odpowiedzialności człowieka za jego czyny zawsze ostatecznie prowadziło do zanegowania jego wolności.

W praktyce konserwatyzm kładzie więc nacisk na konkretne, namacalne i ugruntowane przejawy wolności, takie jak prawo do prywatności oraz życia osobistego i rodzinnego bez nadmiernej ingerencji z zewnątrz, własność prywatną, wolność słowa i myśli, równość oraz wolność polityczną w postaci uczestnictwa w demokratycznych rządach. Przy tym jednak akcentuje także rolę instytucji i wartości, które ją ograniczają, takich jak odpowiedzialność za własne czyny, moralność, rodzina, patriotyzm, solidarność, przyzwoitość, interes publiczny, poczucie równowagi między prawami i obowiązkami oraz zdolność do rozpoznawania właściwych granic.

W praktyce konserwatystów i liberałów łączy oczywiście cel, jakim jest obrona wolności przed totalitaryzmem. Konserwatyzm nie sprowadza się jednak do wychwalania wolności jako najwyższej, nadrzędnej wartości. Wręcz przeciwnie, wielu konserwatywnych myślicieli ostrzegało przed destrukcyjnym wpływem radykalnego indywidualizmu, który z liberalizmu wypływa.

Najbardziej lapidarnie konserwatywne podejście do wolności wyraził Roger Scruton: „Wolność, tak, ale...“.  Zachód tworzą wolne społeczeństwa, a więc wolność i związany z nią szacunek dla ludzkiej godności, możliwości samorealizacji i kreatywności są niezbywalne. Wolność nie może być jednak jedyną wartością, bo wówczas rozpadnie się społeczeństwo, które wpierw umożliwiło jej zaistnienie. Fundamentem konserwatyzmu jest wolność; ma ona jednak swoje granice i jest kształtowana przez instytucje. Dla liberała nic nigdy nie może być ważniejsze od wolności; dla konserwatysty zależy to od okoliczności.

Wolność rozumiana jako niekończący się proces wyzwalania się od wpływu społeczeństwa i jako jednostkowa samowola pochłania kapitał społeczny, nie tworząc przy tym żadnego. Kończy się to wzmocnieniem kolektywizmu i kurateli państwa. Konserwatyzm sprzeciwia się rozumieniu jednostki jako oddzielonego od społeczeństwa atomu. Odrzuca wolność, jeśli skierowana jest ona przeciwko społeczeństwu i jego nadrzędnemu znaczeniu, przeciwko elementarnej solidarności społecznej i przyzwoitości, czy przeciwko odziedziczonej kulturze.

Konserwatyzm oznacza zatem ciągłe dążenie do znalezienia równowagi między wolnością a porządkiem, między człowiekiem a społeczeństwem. Jedno nie istnieje bowiem bez drugiego. Konserwatysta wierzy w równowagę praw i obowiązków. Od społeczeństwa wymaga szacunku dla jednostki, od jednostki zaś lojalności wobec społeczeństwa, którego jest częścią. Konserwatyzm broni zatem czegoś więcej, niż tylko wolności: broni wolnego społeczeństwa oraz porządku instytucjonalnego i moralnego, który – na Zachodzie – nadał pojęciu wolności treść, konkretne formy i granice.

 

Zwycięstwo liberalizmu i eskalacja wolności

Patrząc na współczesny Zachód, nietrudno jest wskazać, która koncepcja wolności uzyskała przewagę. Liberalizm zdominował Zachód. Został zaadoptowany zarówno przez konserwatyzm, jak i przez lewicę. W miarę jak liberalna koncepcja wolności stopniowo zyskiwała przewagę, liberalizm z doktryny konstytucjonalizmu i ochrony – poprzez formułowanie katalogów praw – wolności jednostki przed ingerencją państwa, przekształcił się w doktrynę skrajnego indywidualizmu.

Obecnie powszechnie rozumie się wolność jako zdolność do robienia tego, co się chce i otrzymywania tego, czego się potrzebuje. Wolność zaczęła być utożsamiana ze stanem, w którym nie ma ograniczeń. Oznacza to niepohamowaną pogoń za własnymi potrzebami, pragnienie nieograniczonej swobody i maksymalnej samorealizacji, osobisty egoizm i narcyzm wyniesiony do rangi zasady społecznej.

W liberalizmie wszystko postrzega się przez pryzmat tego, czy sprzyja to osobistemu spełnieniu. Indywidualne prawa stoją ponad odpowiedzialnością, solidarnością i lojalnością wobec społeczeństwa. Wszystkie formalne i nieformalne instytucje i postawy, od rodziny i szkoły, przez patriotyzm i lojalność wobec państwa, po moralność i przyzwoitość, które do tej pory kształtowały człowieka i wyznaczały jego zachowaniu granice, co ostatecznie działało na korzyść społeczeństwa, muszą ustąpić i dostosować się do żądania jednostkowego wyzwolenia i maksymalizacji indywidualnego potencjału. Centralnym etosem naszych czasów jest wyzwolenie, przełamywanie granic, poszerzanie możliwości. Wokół tego kręci się polityka, a trend ten wspiera też cała popkultura - co drugi program Netflixa, co druga reklama, co drugi celebryta i tiktoker zachęcają do przełamywania granic, przekraczania limitów, rewidowania zasad. To jest rzeczywistość, w której żyjemy. Z liberalnej koncepcji wolności wyciągnięto dziś wszystkie logiczne konsekwencje.

Współczesny liberalizm niszczy społeczeństwo w imię jednostki. Tworzy osobę, która nie posiada silnych więzi z konkretnym miejscem, krajem, społeczeństwem, historią, tradycjami, ludźmi. Zrywa odziedziczone więzi i role, które łączą jednostki i integrują je ze społeczeństwem. Zostaje ono zatomizowane, zredukowane do wymiaru czysto transakcyjnego, traci swój etos. Cierpi nam tym także pojęcie wspólnego dobra. Pomiędzy absolutnie suwerennymi i niezależnymi jednostkami nie ma nic, co łączyłoby je w społeczeństwo. 

Pozornie nieograniczone możliwości, jakie oferuje człowiekowi projekt wyzwolenia, idą w parze z upadkiem solidarności, przyzwoitości, norm społecznych i innych nieformalnych reguł. W konsekwencji rodzi się obojętność. Ludzie tracą świadomość porządku rzeczy, naturalnych granic, poczucie obowiązku. W społeczeństwie zanika postawa szacunku, podupadają formalne i nieformalne autorytety, co można zaobserwować w edukacji, w codziennych relacjach i w polityce. Jeśli kiedyś chamstwo i zły smak nie miały nic wspólnego z wolnością, dziś mogą uchodzić za jej najbardziej autentyczne przejawy. Jak trafnie zauważył Udo Di Fabio, Zachód ma obsesję na punkcie zapewnienia jednostce autonomii, nawet kosztem godności osoby ludzkiej.

Typowym tego przykładem jest promowanie chorobliwej otyłości jako godnego akceptacji wyrazu własnego ja. Zagrażający zdrowiu stan jest w absurdalny sposób przywoływany i celebrowany jako walka z przestarzałymi wyobrażeniami na temat piękna. Doskonałym przykładem liberalizmu jest również "ideologia gender", która głosi, że wystarczy deklaracja, aby zmienić płeć, lub że płeć biologiczna i tożsamość płciowa nie są w żaden sposób powiązane. Zamiast dwóch płci, mówi się także o dziesiątkach płci, między którymi można wybierać. W tym wypadku liberalizm nie tylko osłabia zatem więzy społeczne między ludźmi, ale także ośmiela się zaprzeczać rzeczywistości biologicznej.

Tranzycja dzieci przed okresem dojrzewania, która jest dopuszczalna w niektórych amerykańskich stanach bez zgody lub pomimo zgody rodziców, jest kolejnym doskonałym przykładem liberalnej idei wyzwolenia. W imię realizacji osobistej tożsamości liberalizm daje małym dzieciom możliwość podjęcia kluczowej decyzji o zmianie płci i uwolnienia się od więzi rodzinnych, które nie były przecież przedmiotem wyboru. Nie są to bynajmniej ekscesy, jak lubią myśleć konserwatyści; są to całkowicie logiczne konsekwencje liberalizmu i jego koncepcji wolności skupionej wyłącznie na samorealizacji.

Ustanowiono specyficzną liberalną moralność, która celebruje inność i skrajności oraz promuje, jako autentyczny wyraz wyzwolenia, przekraczanie wszelkich tradycyjnych norm, standardów, wzorców, ról i idei. Liberalizm nie zatrzymuje się jednak tylko na prawie do osobistej autonomii i prawie do odejścia od normy; nową normą staje się zaprzeczenie normalności. Prawo do odmienności staje się społecznym „obowiązkiem“ jej celebrowania. Prawo do odrzucenia odziedziczonej kultury, tożsamości i tradycji staje się społecznym „obowiązkiem“ ich odrzucenia.

Zwolennikom tzw. pronouns (np. osoby niebinarne określają się za pomocą zaimków they/them, ale możliwa jest dowolna kombinacja, np. she/it, czy nowe formy, takie jak ze lub zhir) nie wystarcza więc, że mogą odnosić się do siebie w sposób sprzeczny z gramatyką i rzeczywistością, ani to, że inni z grzeczności będą odnosić się do nich pry pomocy wskazanych przez nie form językowych, ale domagają się sankcji dla tych, którzy odmówią, sankcji dla tych, którzy uważają taki sposób mówienia za absurd.

Zgubny wpływ liberalizmu przejawia się nie tylko w dziedzinie kultury i stylu życia, chociaż powyższy przypadek jest wręcz wzorcowy w swej absurdalności. Wpływ ten jest równie wszechobecny w świecie ekonomii, co w polityce. W tej pierwszej dziedzinie liberalna koncepcja wolności doprowadziła do maksymalizacji znaczenia krótkoterminowej perspektywy dobrobytu konsumentów i jednostkowego wyboru kosztem długoterminowych celów ochrony konkurencji, solidarności i bezpieczeństwa. Przyczyniło się to do powstania neoliberalizmu gospodarczego, który doprowadził między innymi do urynkowienia społeczeństwa, normalizacji aspołeczności i powszechnego poczucia, że wszystko można kupić. Dobrym przykładem jest macierzyństwo zastępcze, będące de facto prawem do zakupu dziecka.

Na poziomie politycznym coraz więcej kwestii społecznych jest przedstawianych jako dotyczące prywatnych praw człowieka, a nie jako sprawa publiczna i kwestia demokratycznej decyzji odzwierciedlającej preferencje większości. Zanika patrzenie z perspektywy całości, interesu publicznego, interesu większości czy moralności. Powszechna stała się praktyka przepychania indywidualnych żądań przez sądy (a zwłaszcza przez sądy ponadnarodowe, takie jak ETPC czy TSUE), z pominięciem władzy wykonawczej i ustawodawczej, gdzie żądania te mogłyby napotkać na sprzeciw większości. Tym samym przestrzeń dla demokratycznej polityki jest systematycznie zawężana, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami, jakie płyną stąd dla legitymizacji zachodnich demokracji. Zachód stał się społeczeństwem praw, a stąd już niewielki krok do miejsca, w którym każde niezagwarantowane prawo lub nierówność w prawach, niezależnie od tego, jak efemeryczne, postrzega się jako dyskryminację. Kogo zaś liberalizm przyzywa do walki z dyskryminacją? Ano państwo.

To pozornie paradoksalne, że liberalizm, który początkowo był doktryną ograniczenia interwencji państwa, w szczycie swojego rozwoju postuluje ogromny rozrost państwa oraz jego ingerencję w sferę osobistą. Dziś liberalne państwo zabezpiecza stale rosnące katalogi praw człowieka, eliminuje dyskryminację, egzekwuje tolerancję, różnorodność i liberalną moralność, chroni wszelkiego rodzaju kruche, nowo nabyte tożsamości i edukuje wszystkich w tym zakresie. Nawet jednak abstrahując od tej agendy, trzeba przyznać, że  rosnąca rola państwa jest tylko logiczną konsekwencją wykorzenienia -- w imię liberalnego wyzwolenia -- wspólnych norm i wspólnej kultury oraz relatywizacji związku między wolnością a odpowiedzialnością.

Tam, gdzie wcześniej wolność jednostki ograniczała (od wewnątrz) osobista odpowiedzialność, oraz (od zewnątrz) wspólne normy kulturowe i moralne, dziś wkracza państwo. Społeczeństwo, które jest jedynie sumą nieodpowiedzialnych jednostek, musi być rządzone i regulowane przez coraz większą liczbę przepisów. A tam, gdzie prawo zastępuje osobistą odpowiedzialność i poczucie moralności, znika przestrzeń dla wolności. Nie ma przy tym znaczenia, w jakim stopniu rekompensują to obszerne katalogi praw człowieka. Przymusowy kolektywizm i skrajny indywidualizm nie stoją w opozycji; ten pierwszy jest wynikiem drugiego.

W świecie nieograniczonych możliwości rozwoju oraz prawa do wszystkiego, co możliwe i niemożliwe, prawdziwe wolności, takie jak wolność słowa, zanikają; w zamian dostajemy mglistą wolność polegającą na byciu autentycznym, byciu sobą i możliwości wybierania spośród pięćdziesięciu różnych genders. Osiągnęliśmy stan, w którym z jednej strony głosi się zasadę wyzwolenia i skrajnego indywidualizmu oraz atakuje wszelkie tradycyjne zasady i wartości (patriotyzm, przynależność, autorytet, lojalność, porządek, hierarchia, równowaga praw i obowiązków oraz moralność), a z drugiej strony obserwuje się upadek tradycyjnych wolności w imię antydyskryminacji, praw człowieka, tolerancji, różnorodności i nowej, liberalnej moralności. Z punktu widzenia klasycznego konserwatyzmu - wszystko poszło nie tak.

 

Reakcja konserwatystów

Proces wywyższania woli jednostki jako jedynej zasady społecznej stopniowo osiąga swoje granice i zwraca się przeciwko większości, która rzeczywiście potrzebuje wspólnoty, wspólnej tożsamości i kultury. Rosnąca anomia społeczna i poczucie moralnego upadku, które odczuwa wielu ludzi, wynikają właśnie z tego procesu wywyższania oraz sukcesu nowej liberalnej moralności. Czy większość może zwrócić się o pomoc do konserwatystów, tak jak to miało miejsce w przeszłości? Niestety, w wielu przypadkach nie jest to możliwe.

Prawicowi liberalni konserwatyści niestety są współwinni triumfalnej kampanii liberalizmu na Zachodzie. Kiedy lewica naciskała na rozszerzenie praw człowieka, prawica naciskała na rozszerzenie indywidualnej wolności gospodarczej. Dziś, gdy lewica mówi o strukturalnej dyskryminacji i promuje kulturę wiktymizacji, prawica jęczy, że wszelkie zobowiązania wobec ogółu są brutalnym deptaniem indywidualnej wolności, a podatki są kradzieżą.

Prawica niejednokrotnie stała się takim samym moralnym zombie, co lewica, z tym że zamiast niekończącej się deregulacji w kulturze promuje niekończącą się deregulację w gopodarce. Przyjęła ten sam skrajny indywidualizm, co liberałowie, nadając mu jedynie własną treść. Porzuciła konserwatywny nacisk na jakość wyboru, potrzebę osadzenia jednostki w społeczeństwie, znaczenie wspólnej tożsamości, kultury i norm. Ignorując kulturowy i społeczny wymiar człowieka, redukuje go do homo economicus, samolubnej istoty, która nie troszczy się ani o społeczeństwo, ani innych ludzi.

Co więcej, wielu konserwatystów wciąż obstaje przy koncepcji, zgodnie z którą wolność osobistą należy maksymalizować w neutralnej przestrzeni publicznej. Zapomina się przy tym, że przestrzeń publiczna nigdy nie jest neutralna, podobnie jak wolność nigdy nie jest abstrakcyjna i uniwersalna, ale wynika ze społeczeństwa i jego instytucji, wyznawanych przez nie wartości i zasad moralnych. W praktyce, na Zachodzie „neutralny“ porządek liberalny stworzył przestrzeń dla liberalnego progresywizmu, który zdominował przestrzeń publiczną.

Przykładem są tak zwane drag queen hours, pomysł wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych, który rozpoczął się kilka lat temu od drag queen czytających małym dzieciom bajki z motywami queerowymi. Wielu liberalnych konserwatystów, powołując się właśnie na zasadę neutralności przestrzeni publicznej, broniło tego pomysłu, argumentując, że każdy ma prawo organizować takie spotkania i każdy ma prawo w nich uczestniczyć (zob. debatę Ahmari kontra French[1]). Dziś, zgodnie z logiką liberalnej moralności, która nakazuje celebrowanie skrajności i różnorodności, niektórzy postępowcy wzywają do obowiązkowego włączenia takich zajęć do programów nauczania, a w drag queen hours coraz bardziej jednoznaczne stają się wątki seksualne. W tym samym czasie liberalni konserwatyści łamią głowy, jak do tego doszło. Widzimy tu ponownie żelazną logikę liberalnego wyzwolenia - od prawa do bycia innym przeszliśmy do obowiązku normalizacji odmienności.

Innymi słowy, postępowcy robią coś, czego liberalni konserwatyści wciąż nie chcą zrozumieć: pod przykrywką powtarzanego jak mantra hasła o neutralności przestrzeni publicznej i wolności indywidualnego wyboru, przy ogromnym wsparciu instytucji, tworzą nowe normy kulturowe, ustanawiają nowe standardy społeczne. Właśnie te normy i standardy, które konserwatyści, pod wpływem liberalizmu, sprowadzili do kwestii prywatnych wyborów. Tyle, że nie mogą być one kwestią takich wyborów, i w efekcie to progresywizm, a nie konserwatyzm, tworzy nową kulturę. Warto zauważyć, że drag queen hours dotarły niedawno do Czech, gdzie były jednym z punktów programu Brno Pride Week. Od wielu naszych liberalnych konserwatystów mogliśmy wtedy usłyszeć te same argumenty o wolności wyboru i neutralności przestrzeni publicznej, które podnoszono w Ameryce.

Równie uderzającym przykładem fałszywej neutralności i jej niefortunnych konsekwencji dla społeczeństwa, jest stosunek do niskiego wskaźnika urodzeń na Zachodzie. Z perspektywy klasycznej, liberalnej prawicy niski wskaźnik urodzeń może być niepożądany, ale decyzja o nieposiadaniu dzieci ma taką samą wartość moralną jak decyzja o posiadaniu dzieci. Jest to przestrzeń osobistej decyzji jednostki. Konserwatyści powinni jednak jednoznacznie wspierać decyzje o posiadaniu dzieci. Na poziomie politycznym nie będą oczywiście nikogo do tego zmuszać, ale zaprojektują takie rozwiązania polityczne, które będą wspierały ludzi w podejmowaniu decyzji o założeniu rodziny. Na poziomie społecznym konserwatyści będą jednoznacznie deklarować, że posiadanie dzieci jest czymś pożądanym. Będą także krytykować postawę, która odrzuca założenie rodziny, bo może to przeszkodzić w planach podróży albo zwiększyć ślad węglowy.

Wielu konserwatystów instynktownie sprzeciwia się wzrastającemu progresywizmowi i relatywizmowi, uderzającym w tradycyjne zachodnie instytucje i zasady. Ponieważ jednak mentalnie tkwią w światopoglądzie liberalnym, razem z jego pojęciem wolności, nie mogą znaleźć żadnego stabilnego punktu oparcia, z którego mogliby się skutecznie przeciwstawić siętym trendom. Niezdolność do zrozumienia logiki rządzącej liberalną koncepcją wolności będzie raz za razem wpędzać konserwatystów w pułapkę, dopóki nie powrócą oni do założenia, że nie wszystkie wybory są równie dobre i moralnie równoważne.

Konserwatywna prawica jest bezbronna wobec progresywizmu, ponieważ w dużej mierze opiera się na tej samej co on, liberalnej koncepcji wolności. Dlatego też wielu konserwatystów nie oferuje dziś alternatywy dla progresywizmu, a jedynie stara się spowolnić jego postęp. Nie ma konserwatywnego pociągu, który jechałby w przeciwnym kierunku niż pociąg postępowy. Jest tylko jeden liberalny pociąg, kierowany przez postępowców, których konserwatyści delikatnie poklepują po ramieniu, żeby nie jechali tak szybko.

Najwyższy zatem czas, by konserwatyści przestali „outsourcingować“ swoje myślenie o wartościach do libertariańskich thinktanków i powrócili do istoty konserwatyzmu, który w swojej nowoczesnej formie powstał z odrzucenia liberalnej koncepcji człowieka, wolności i społeczeństwa. Wolność jest nie tylko możliwością wyboru, ale także jego jakością; potrzebuje wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń. Społeczeństwo nie może być wyłącznie platformą umożliwiającą podejmowanie wolnych decyzji, ale potrzebuje także wspólnej tożsamości, solidarności, lojalności i kultury opartej na dziedzictwie cywilizacji zachodniej. Zamiast więc dążyć do maksymalizacji osobistej autonomii, konserwatyści powinni powrócić do obrony konkretnych wolności oraz  porządku moralnego i aksjologicznego, które leżały u początku Zachodu i pozwoliły zbudować jedyną cywilizację, która stworzyła wolne społeczeństwa.

 

Andrej Duhan, czeski publicysta, autor książki Konzervativní revoluce (2022).

 

Przełożył Stanisław Ruczaj 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie 2023”. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

 

[1] Debata znajduje się pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=fAG28K0nGAU (przyp. Tłumacza).

 

 

 

Další informace