Lubomír Kopeček, Czeska polityka w czasach wideodemokracji

  • Drukuj

Żyjemy w czasach, w których ważniejszy od samej agendy politycznej jest obraz medialny, jaki wytwarza się wokół niej. Żyjemy w czasach, które kwestionują ideę partii politycznej jako najważniejszego gracza demokratycznej polityki. Żyjemy w czasach, w których narodowe państwo demokratyczne ulega z wolna erozji pod wpływem rozmaitych czynników. Warto spojrzeć na te trzy mocne tezy z jednej strony przez pryzmat czeskiej, ale i szerszej rzeczywistości, z drugiej zaś zastanowić się, co właściwie oznaczają one dla fundamentów demokratycznej polityki.

Partie bez działaczy

W swoim eseju Polityka i media Piotr Legutko zauważył, że partie zmieniły się w grupy całkowicie uzależnione od medialnej pozycji swojego lidera. Odnosi to do polskich realiów, w których „nie ma dziś Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości czy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Są ugrupowania skupione wokół Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego czy Leszka Millera“. Jeśli wyciągniemy z tej opinii wnioski, okaże się, że partie pozbyły się większości swojej pierwotnej substancji i stały się tylko pustymi naczyniami, które można wypełnić niemal dowolną treścią, w zależności od potrzeb ich liderów. Ta teza od dłuższego czasu jest już przedmiotem debaty w politologii. Na jej korzyść przywołuje się pewne oczywiste i trudne do podania w wątpliwość zjawiska. Tym najbardziej widocznym jest spadek liczby członków partii politycznych. Dla ilustracji warto przedstawić trochę liczb z obszernego badania porównawczego przeprowadzonego przez Ingrid van Biezen, Petera Maira i Thomasa Poguntke. Na przykład w Austrii, między rokiem 1980 a 2008, całkowita liczba członków partii politycznych zmniejszyła się o ponad jedną czwartą, w tym samym czasie w Danii – o dwie piąte, a we Francji w nieco dłuższym czasie spadek ten wyniósł wręcz ponad pięćdziesiąt procent. „Nowe“ demokracje Europy Środkowej wcale nie prezentują się lepiej pod tym względem: na przykład na Słowacji, między rokiem 1994 a 2007 ubyła niemal jedna trzecia działaczy; w czeskich realiach mowa wręcz o więcej niż dwóch trzecich członków partii.

Różnica między „starymi“ a „nowymi“ demokracjami leży w zasadzie tylko w tym, że w tych pierwszychspadek liczby działaczy partyjnych rozpoczyna się z wyższego pułapu, dlatego wciąż jest tam więcej osób posiadających legitymację partyjną. Tymczasem w Republice Czeskiej pod koniec zeszłej dekady członkowie partii stanowili chyba dwa procent wszystkich wyborców, podczas gdy w przywoływanej wcześniej Danii było to cztery procent, a w Austrii wciąż wysokie siedemnaście procent. Niemniej jednak nawet ten podział nie obowiązuje bez wyjątków. Na przykład Francja albo Wielka Brytania, jeśli chodzi o procent działaczy partyjnych, wypadają o włos gorzej niż Czechy. Oczywiście, są państwa, których ta tendencja spadkowa nie dotyczy, a całkowita liczba działaczy powoli w nich rośnie. Przykładami mogą być Hiszpania czy Portugalia. Są to jednak naprawdę wyjątki potwierdzające regułę.

Czasy wideopolityki

Da się znaleźć znacznie więcej sygnałów, że w relacjach między partiami a społeczeństwem zachodzi długotrwałazmiana. Raczej na marginesie można tu wskazać obniżającą się identyfikację wyborców z partiami, co potwierdzają liczne badania, czy opisane już zjawisko personalizacji, w którym rośnie znaczenie popularnego lidera dla sukcesu partii.

I znowu, można wskazać cały szereg przyczyn, dla których zmienia się stosunek ludzi do partii. W wiekszości wyjaśnień na pierwszym miejscu figuruje przemiana współczesnych społeczeństw i polityki. Partie już od dawna nie są w takim stopniu potrzebne dla sukcesu zawodowego i realizacji własnych ambicji, jak to miało miejsce jeszcze kilka dekad temu. Nie chodzi tu wyłącznie o byłe komunistyczne dyktatury we wschodniej i środkowej Europie, z ich partiami komunistycznymi z monopolem na władzę, ale również o „stare“ demokracje. Również tam tradycyjną, istotną funkcją partii było „windowanie“ jednostek do góry w hierarchii społecznej lub tworzenie nad nimi „parasoli ochronnych“, które miały ułatwiać egzystencję w silnie społecznie ustratyfikowanej wspólnocie. Dzisiaj, w znacznie mniej zhierarchizowanej rzeczywistości społecznej, partie nie są już potrzebne do tego, żeby „piąć się w górę“ czy choćby tylko aktywnie „wyładować się“ w przestrzeni publicznej – a przynajmniej nie w takim stopniu, jak niegdyś. Jest dziś cała garść możliwych sposobów angażowania się bez pośrednictwa „krępującego“ związku z partią polityczną. Wiele z nich jest bardzo niewymagających, jeśli chodzi o inwestowanie czasu i energii. Wszak możliwość podpisania jakiejś petycji w Internecie, pisania własnego bloga czy przyłączenia się do grupy protestujących przeciwko czemukolwiek nie kosztuje niemal nic. Wobec małej sympatii, jaką cieszą się partie w większości państw europejskich, przyłączenie się do tego typu podmiotu może wręcz wydawać się niepożądane. Chyba najbardziej poglądowym ujęciem zmiany charakteru współczesnej polityki są słowa klasyka politologii Giovanniego Sartori o wideopolityce i wideodemokracji. Homo sapiens rozwinął się niegdyś w czytające stworzenie zdolne do abstrakcji, którepojmuje znacznie więcej ponad to, co widzi. To stworzenie zaczyna jednak zastępować homo videns, organizm uformowany przez telewizję, którego myślenia nie kształtują już pojęcia, ale obrazy, które podsuwa się mu do patrzenia. Wideoobywatela często syci się powierzchownymi informacjami, które, dla wyższej oglądalności, są emocjonalnie zabarwione, a tym samym ze swej istoty silnie zniekształcają rzeczywistość. Ta ulotna i prymitywna forma komunikacji politycznej wpływa oczywiście na samych polityków, którzy muszą się dostosować, jeśli chcą przeżyć. Nigdy w przeszłości na przykład postępowanie czołowych polityków nie było tak intensywnie dyskutowane. Ma to oczywiście również pozytywne strony, na przykład znacznie łatwiej jest wywierać nacisk na skorumpowanego polityka, aby ustąpił. Negatywów jest jednak znacznie więcej. Świat polityki zmienia się w jakieś nowe reality show dla widzów-wyborców i staje się częścią świata zabawy.

Sartori pisał o wideopolityce i wideodemokracji jeszcze przed rewolucją technologiczną przełomu obecnego i zeszłego stulecia, przed nadejściem Internetu i ekspansją takich narzędzi komunikacji, jak Facebook czy Twitter. Ryzyko spłaszczenia czy spłycenia przekazu, które jest z nimi związane, jest jednak podobne. Z drugiej strony, rewolucja technologiczna sprawia, że komunikacja polityczna jest barwniejszaoraz wytwarza dla niej nowe możliwości i okazje. Dlatego ocena tej tendencji epoki nie może być jednoznacznie negatywna.

Spróbujmy teraz przedstawić krótki zarys charakteru czeskiej drogi, czyli tego, jak tworzył się związek między rzeczywistością partyjną a medialną w warunkach demokracji po roku 1989. Takie ujęcie, z uwagi na ograniczone miejsce, z konieczności będzie bardzo treściwe i nieco za krótkie, niemniej wystarczy do przedstawienia najważniejszych elementów procesu.

Specyfika czeskiego doświadczenia

Stosunek Czechów do partii politycznych na progu nowej demokratycznej ery był krytyczny. Miały na to wpływ nie tylko świeże doświadczenia związane z komunistyczną partią władzy, która przenikała całe państwo i w zasadzie prawie wszystkie sfery społeczeństwa, ale i starsze wspomnienia. Koniec demokratycznego okresu Pierwszej Republiki Czechosłowackiej w 1938 roku wiązał się nie tylko z odejściem od demokracji, ale i wyraźną, niemal wszechobecną utratą iluzji co do partii politycznych. Pierwsza Republika była postrzegana, bynamniej nie bezpodstawnie, jako „państwo partyjniackie“. Skutkiem tego była tendencja do „uproszczenia“, czyli sztucznej redukcji liczby partii, która w pełni objawiła się po roku 1945,  ułatwiając komunistom dojście do władzy.

Wyjaśnienia dla awersji do partii politycznych można też doszukiwać się w demokratycznym ruchu opozycyjnym przed 1989 r. Dominowało w nim wyobrażenie Václava Havla o tym, że partie polityczne są czymś anachronicznym i już przezwyciężonym, oraz myśl, że demokracja powinna opierać się na czymś innym – na spontaniczności, powszechnej partycypacji i zasadach moralnych.

Ta wizja była w swoich fundamentach utopijna, niemniej jednak razem z innymi, wymienionymi już resentymentami, zasadniczo wpłynęła na pierwotny kształt Forum Obywatelskiego (OF), jako głównego „nosiciela“ demokratycznej przemiany na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ten politycznie niemal bezbrzeżny i bardzo rozmyty organizacyjnie ruch jest najlepszym świadectwem nastrojów antypartyjnych, jakie panowały w tamtym czasie. Wyraźnie zmieniło się to dopiero po wyborach w roku 1990, w związku z potrzebą nadania Forum głębszej struktury. Nie da się tu nie wspomnieć o Václavie Klausie i  przejęciu przez niegoOF, połączonym z propagowaniem przemiany Forum w prawicową partię polityczną. Rezultatem tego było powstanie na wiosnę 1991 roku Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS). W ten sposób powstał fundament czeskiej prawicy; jednocześnie był to istotny moment w procesie kształtowania funkcjonującej, nastawionej na rywalizację polityki, opartej na różnicy między prawicą a lewicą.

Doszło do wychylenia się medialnego i intelektualnego mainstreamu tamtego czasu. Kiedy patrzy się na ówczesne komentarze, wyraźnie widać silny wpływ etosu radykalnej reformy ekonomicznej, połączony ze wspieraniem czeskiej prawicy. Miało to, mimochodem, również ten skutek, że wszystko, co było oznaczane jako lewicowe, znalazło się wówczas na lekceważonych peryferiach. Awersja do partii zmniejszyła się zatem wówczas, co dotyczyło nie tylko elit, ale i całego społeczeństwa. Jak pokazują badania z połowy lat 90., znacząca większość obywateli uważała się za przekonanych zwolenników jakiejś partii, lub przynajmniej popierała ją w większości spraw.

Przełom zaczyna rysować się mniej więcej od lat 1997 i 1998. Przyczyniło się do niego wiele czynników. Na pierwszym miejscu było rozczarowanie gospodarcze; właśnie na ten czas przypadł kryzys walutowy i Czechy pogrążyły się w recesji. Dla społeczeństwa, które miało wielkie, rozbudzone oczekiwania dotyczące wzrostu poziomu życia, był to nieprzyjemny szok. Niemal automatyczna reakcja przeciwko „posłańcom złych wiadomości“ – politykom partyjnym, na pierwszym miejscu ówczesnemu premierowi Klausowi – była na swój sposób naturalna.

Dalszym, następującym praktycznie zaraz potemczynnikiem był podział ODS, do którego doszło w wyniku skandalów dotyczących jego finansowania. Podobne problemy z partyjnymi finansami były przy tym udziałem większości ówczesnych partii. Skandale napiętnowały partie jako podejrzanych oszustów, którzy w szafach trzymają finansowe kościotrupy.

Trzecim czynnikiem było podpisanie umowy opozycyjnej w lipcu 1998 roku. Ta umowa między dwiema największymi czeskimi partiami – ODS i socjaldemokratami – w której ci pierwsi zdecydowali się tolerować rządy tych drugich, wywołała szok w kontraście do poprzedzającej ją silnej rywalizacji. Efekt ten pogłębił jeszcze fakt, że umowa opozyjna trwała całecztery następne lata.

Socjolog Lukáš Linek trafnie mówi tutaj o „zdradzeniu marzeń“. Kumulacja opisanych powyżej faktówbyła zimnym prysznicem dla kruchego zaufania do partii jako instytucji politycznych. Ściśle z tym związane było „wychylenie wahadła“ głównego nurtu medialnego i intelektualnego w drugą stronę. Wahadło to przesunęło się do miejsca, w którym stosunek do partii jest w lepszym razie pełen rezerwy, a w gorszym – negatywny.

Okres umowy opozycyjnej jest również czasem silnej mobilizacji przeciwko najwyraźniejszym symbolom i graczom ówczesnej polityki partyjnej – Václavowi Klausowi i Milošowi Zemanowi. Inicjatywy „Dziękujemy, odejdźcie“ czy „Czeska telewizja, rzecz wspólna“, którym udało się uzyskać wsparcie większości ikon czeskiej kultury i wyprowadzić na ulice dziesiątki tysięcy ludzi, widocznie ukazały, między innymi, dystans do partyjnie rozumianej polityki. W pełni ożyło i już pozostało w czeskiej przestrzeni publicznej  stłumione na początku lat 90. stereotypowe myślenie, przejawiające się w aż odruchowym odrzucaniu partii. Łączyło się z nim rosnące z biegiem czasu obrzydzenie polityką.

Współczesna czeska rzeczywistość wideodemokratyczna

Jak pokazują dziś badania, partie nie tylko nie są popularne, ale też coraz mniej jest Czechów, którzy uważają je za potrzebne w demokracji. Nieco więcej niż połowa obywateli uważa również, że nie reprezentuje ich żadna partia. Bardzo alarmujący jest wobec tego fakt, że tylko jedna czwarta Czechów uważa, że może coś zmienić wstępując do partii. Nieatrakcyjność kariery partyjnej jest oczywista, co odbija się na jakości klasy politycznej.

Negatywne postrzeganie partii – podobnie ma się rzecz z głęboką nieufnością wobec większości pozostałych instytucji demokratycznych – utwierdziły w ostatnich latach rozmaite czynniki, które w tym tekście można tylko pokrótce opisać. Chyba najbardziej widocznym jest niemal permenentna niestabilność władzy. Tworzy to obraz niezbyt czytelnego chaosu, tym bardziej przez to odpychającego. Wobec wysokiej częstotliwości wymiany czeskich rządów, czy dramatycznie opisywanych przez media „kryzysów rządowych“, obraz polityków i ich partyjnych „wehikułów“ po prostu nie może być korzystny.

Kolejnym czynnikiem, ściśle związanym z poprzednim, jest to, że czeska polityka traci treść. Politolog Petr Fiala stworzył bardzo kompleksowy katalog przyczyn tego zjawiska. Na pierwszym miejscu wskazuje, obok częstych wyborów do różnych władz, podporządkowanie polityków badaniom opinii publicznej i naciskom medialnym. Prowadzi to do rezygnacji z celów ideowych. Związek z definicją wideopolityki Sartoriego jego oczywisty. W podobny sposób można również postrzegać inne zjawiska opisywane przez Fialę, takie jak przemiana polityki w zabawę. Najlepszym przykładem jest chyba były premier i szef socjaldemokratów Jiří Paroubek, który uczynił ze swojego drugiego małżeństwa PR-owski serial, urozmaicony, jak przystało na porządną telenowelę, motywami romantycznymi. To polityczne wykorzystanie prywatności spotkało się z wdzięczną reakcją nie tylko bulwarówek, ale i poważnych mediów.

Z listy wymienionych przez Fialę przyczynutraty treściprzezpolitykę na szczególną uwagę zasługuje zanikanie obszaru polityki, który byłby zrozumiały dla społeczeństwa. Znaczna część kluczowych norm i rozstrzygnięć politycznych powstaje poza czeskim światem politycznym. Ich sens jest często niejasny dla krajowej opinii publicznej i nie ma zrozumiałego przełożenia na konkretne czeskie problemy. Co zrozumiałe, efektem jest wzrost wyobcowania i obojętności wobec polityki oraz poszerzanie przepaści między obywatelami a czeską klasą polityczną. W ten sposób doszło nie tylko do medialnego „przeorania“ rzeczywistości politycznej, ale również do destrukcji zrozumiałego dla obywateli obszaru tej rzeczywistości, niebędnego dla istnienia polityki w demokracji.

Otwarta perspektywa zmian dla partii i polityki  demokratycznej

Niniejszy tekst rozpoczął się cytatem z opinii Piotra Legutki o polskich partiach, jako  zgrupowaniach zgromadzonych wokół swojego lidera i uzależnionych od jego pozycji medialnej. Czeska rzeczywistość przynajmniej w niektórych aspektach wygląda dość odmiennie. Obecnym liderom dwóch największych czeskich partii – Petrowi Nečasowi i Bohuslavowi Sobotce – daleko do zajmowania podobnej pozycji. ODS i socjaldemokraci stanowią dziś dosyć heterogeniczne grupy, a ich przewodniczący nie są „władcami absolutnymi”, ale raczej politykami, którzy nieustannie walczą o swoją pozycję i w gruncie rzeczy o przeżycie w polityce. To, że jeden z nich jest premierem, a drugi „tylko” liderem największej partii opozycyjnej, nie stwarza tutaj jakiejś dużej różnicy. Żadnemu z nich nie można przypisywać szczególnych medialnych sukcesów, chociaż pod tym względem jest między nimi dostrzegalna różnica. W niemałym stopniu wiąże się to z opisanym wyżej nastrojem społecznym. Można dodać, że dzisiejszy medialny i w zasadzie też intelektualny mainstream jest przeważnie nie tylko wrogi wobec partii, ale również bardzo liberalny kulturowo i czasami ulega wybuchowi stadnych emocji, który później przechodzi w równie prędką deziluzję.

W czeskich realiach trudno wskazać fenomen zgrupowania partii wokół „władcy absolutnego”, który potrafi zapewnić jej trwałą albo przynajmniej trwający dłuższy okres czasu przychylność znaczącej części mediów. Relatywnie najbardziej zbliżyły się do niego przed wyborami w 2010 r. dwie partie -  Věci veřejné (Sprawy Publiczne) i TOP 09, chociaż każda na inny sposób. Ta pierwsza zrodziła się jako odnoga prywatnej agencji ochrony, która dokonała „desantu” na politykę, rządzona metodami firmy. Sprawnie operowała chwytliwymi wyborczymi sloganami o demokracji bezpośredniej i walce z „politycznymi dinozaurami”. Jednak w rzeczywistości ten projekt polityczny skończył się szybką autodestrukcją. TOP 09 powstała jako profesjonalnie zrealizowany projekt, którego mózgiem był Miroslav Kalousek, a twarzą popularny Karl Schwarzenberg. W odróżnieniu od Spraw Publicznych wygląda na to, że TOP 09 ma realną szansę na utwierdzenie się na scenie politycznej, nawet ze swoim konserwatywno-liberalnym zabarwieniem. To, czy uda się jej wykorzystać tę szansę, zależy jednak w dużej mierze właśnie od tego, czy uniezależni się od swojej medialnie bardzo znaczącej głównej twarzy. Przy całym szacunku dla przewodniczącego tej partii, jest jasne, że jego kariera polityka partyjnego z powodu wieku zbliża się ku końcowi.

Porównanie Spraw Publicznych i TOP 09 pozwala obecnie na nakreślenie szerszej perspektywy. Jest oczywiste, że nigdy nie powróci już era masowych partii politycznych. Partie pozostaną personalnie bardzo ograniczone, ze wszystkimi niedogodnościami, które stąd płyną. Również w Czechach przestrzeń polityczna, w wielu aspektach przypominająca wideodemokrację, nie ulegnie zmianie. To jednak samo w sobie nie zamyka możliwości istnienia politycznie sprofilowanych formacji, które będą opierać się o określone wartości i stanowiska. Partie z pewnością nie muszą być nawet w dzisiejszych czasach naczyniami, które można napełnić dowolną treścią. Dopóki będą poruszać się w demokratycznych ramach, pozostanie tutaj otwarta możliwość zmian. Partie są tworami, które ze swej natury bardzo dobrze się adaptują. Element konkurencji politycznej, silnie wpływający na odnowę i wytworzenie czeskiej demokracji po roku 1989 wciąż jest obecny, choć arena polityczna stała się znacznie mniej czytelna, a reprezentowanie różnych interesów – bardziej problematyczne. W każdym razie element ten przedstawia szansę na zwiększenie dzisiejszego anormalnie niskiego zaufania wobec partii politycznych i polityki demokratycznej. Wciąż nie zniknęła owa przysłowiowa szczypta nadziei na pozytywną zmianę.

 

 

Bibliografia

 

Biezen, Ingrid van, Mair, Peter, Poguntke, Thomas: Going, going, ... gone? The decline of party membership in contemporary Europe. European Journal of Political Research, Vol 51, No 1, pp. 24–56.

Fiala, Petr: Politika, jaká nemá být.Centrum pro studium demokracie a kultury, Brno 2010.

Kunštát, Daniel: Strany a voliči. Centrum pro výzkum veřejného mínění, Sociologický ústav, Praha, listopad 2005.

Linek, Lukáš: Zrazení snu? Struktura a dynamika postojů k politickému režimu a jeho institucím a jejich důsledků. Sociologické nakladatelství, Praha 2010.

Sartori, Giovanni: Srovnávací ústavní inženýrství. Sociologické nakladatelství, Praha 2001.

Šamanová, Gabriela: Postoje k politickým stranám. Centrum pro výzkum veřejného mínění, Sociologický ústav, Praha, září 2011.

 

Lubomír Kopeček – profesor Uniwersytetu Masaryka w Brnie

 

Tłum. Stanisław Ruczaj