Polska i my. Rozmowa z Václavem Bendą, rzecznikiem Karty 77 (marzec 1979)

 

Czy jesteś zadowolony z dotychczasowego przebiegu współpracy Karty 77 i polskiego ruchu opozycyjnego, reprezentowanego przede wszystkim przez Komitet Obrony Robotników (KOR)?

Bardzo. Ponieważ wcześniej spodziewałem się, że w pierwotnych planach trzeba będzie dokonać korekty, wymuszonej przesadną wielkodusznością jednej ze stron, przesadną ostrożnością i  lękliwościądrugiej oraz zręcznością aparatów policyjnych w obu przypadkach. Niemniej jednak ucieszyłbym się, gdyby po obu stronach mocniej zakorzeniły się stałe grupy robocze: dotychczasowy stan, oparty przede wszystkim na dobrej woli i dużych chęciach, dostarcza co prawda wielu interesujących impulsów, ale niestety rodzi też niemało chaosu, na co z uwagi na utrudnioną możliwość komunikacji nie możemy sobie pozwalać.

 

Jakie scenariusze widzisz dla tej współpracy i w jakim kierunku powinna ona Twoim zdaniem zmierzać?

            Jeden z możliwych scenariuszy: ponadnarodowe porozumienie przy rozdzielaniu pożywienia w obozie pracy na Syberii. Preferowany kierunek: zmniejszanie prawdopodobieństwa realizacji tego scenariusza.

Za bardzo znaczący sukces uważam samo osiągnięcie zgody co do tego, że wzajemna współpraca nie zwiększa, ale właśnie zmniejsza prawdopodobieństwo realizacji tego scenariusza. Wydaje mi się, że właśnie samo uświadomienie sobie, że nasze losy i cele są związane, jest faktem (czy obraniem kierunku) tak istotnym, że wobec niego treść i forma konkretnej współpracy jest czymś drugorzędnym i wtórnym. W tym duchu upatruję też kluczowej tendencji naszej współpracy w jej otwieraniu się na ruchy obywatelskie innych państw (w ostatnim okresie pojawiły się w tej kwestii pewne dające nadzieję impulsy).

 

Czy dostrzegasz możliwość współpracy Karty 77 i KSS (KOR) przy przygotowaniu konkretnych dokumentów? Jakich problemów powinny dotyczyć takie dokumenty?

Nie. Obecnie granice naszych możliwości stanowią – z jednej strony –  wspólne stanowiskai akty solidaryzowania się, a z drugiej – teoretyczna wymiana poglądów. Sytuacja społeczna i jej historyczne korzenie w obu naszych państwach są tak różne, że ewentualny wspólny dokument z konieczności sprowadziłby się do bezzębnej i oportunistycznej ogólnikowości (abstrahuję tu dodatkowo od technicznych problemów ze stworzeniem takiego dokumentu). Istnieją tu dwa możliwe wyjątki: dokument poświęcony partii komunistycznej i formalnej strukturze jej władzy, i dokument o problematyce i stosunku do emigracji. Nawet w tych przypadkach nie obyłoby się jednak bez istotnych komplikacji: po stronie czeskiej pierwsze zagadnienie jest postrzegane jako niewspólmiernie „zaognione” i „ryzykowne” właśnie przez tych, którzy mogliby pomóc w jego objaśnieniu, podczas gdy po stronie polskiej chyba – jest to jednak tylko przypuszczenie – problemy wywołałoby opracowanie drugiego.

 

Jak wiadomo, przedstawiciele Karty 77 i KSS (KOR) w zeszłym roku kilkakrotnie spotkali się w Karkonoszach, aby przedyskutować możliwości dalszej współpracy. Na temat tych spotkań powstała wśród sygnatariuszy Karty 77 dyskusja. Pojawiły się głosy, że taka forma spotkań jest bezcelowa i zbyt ryzykowna. Wskazywano głównie na przypadek rzecznika Karty 77, dr. Jaroslava  Šabaty, który przy okazji jednego z tych spotkań był aresztowany. Jakie jest twoje zdanie?

Właśnie z uwagi na wyrażone wątpliwości odpowiem na to pytanie szerszej i bardzo otwarcie. Taka forma kontaktów była przynajmniej w początkowej fazie niezbędna a ryzyko było w stosunku do wagi całej akcji nieznaczne. Faktem jest, że ostatnie udaremnione spotkanie było raczej owocem przyjacielskiego entuzjazmu niż pilnej potrzeby. Wiedzieliśmy wtedy, że czechosłowacka bezpieka prowadziła szerokie uprzedzające obławy na górskim pograniczu i że polska bezpieka jest prawdopodobnie w posiadaniu pewnych konkretnych informacji. Co wiecej, czechosłowaccy uczestnicy spotkania zgodnie nie dotrzymali niektórych przedtem przyjętych ustaleń w kwestii bezpieczeństwa. Z czysto konspiracyjnego punktu widzenia była zatem to spotkanie niebezpiecznym absurdem.

Tylko że w takiej optyce podobnym absurdem jest sama Karta 77: jaka konspiracja ujawnia imiona swoich członków i sumiennie informuje urzędy o wynikach swojej pracy? Dlatego też podkreślam, że nasze działania – a do nich należą również kontakty z polskim KSS (KOR) były i są legalne, że Karta 77 wręcz wzięła sobie za cel dbanie o przestrzeganie i respektowanie prawa. Inna sprawa, że władza państwowa nie jest zbyt chętna, by przestrzegać stanowionych przez samą siebie praw i że niesie to ze sobą konkretne ryzyko dla naszej pracy (zresztą co najmniej owe 75% sygnatariuszy, którzy podpisali się pod Kartą 77 później, miało jasną świadomość tego ryzyka). Udaremniona spotkanie nabrało większego znaczenia, niż wszystkie poprzednie, bo pokazało, że przeciwko przyjacielskiemu spotkaniu kilkunastu obywateli na Drodze Przyjaźni Polsko-Czeskiej trzeba zmobilizować aparaty policyjne obu państw i że wobec rzecznika obywatelskiej inicjatywy na rzecz praw człowieka i obywatela trzeba zainscenizować żenującą i bezprawną farsę, w której piędziesięcioletni profesor uniwersytetu i doświadczony polityk bez powodu rzuca się na wyszkoloną załogę komendy policyjnej, świadkowie, którzy nie są podwładnymi, zostają na wszelki wypadek oskarżeni o różne przestępstwa, a niewystarczająco pojętny obrońca przynajmniej wyrzucony z adwokatury. Nie mówię, że znaczenie tego spotkania jest jednoznacznie pozytywne: nawet w przypadku tymczasowej absencji osobowości formatu dr. J.  Šabaty niemal nie da się zastąpić. 

            Zazdroszczę tym, którzy sądzą, że znają bardziej bezpieczne i skuteczne sposoby zmiany społeczeństwa; jednak do tej pory żaden z nich nie uzasadnił praktycznej efektywności swoich działań (czy też recept). Podpisując Kartę 77, dobrowolnie wybraliśmy ścieżkę, która z pewnością nie jest przetarta i bezpieczna, i na niej dążymy do uleczenia najgorszych społecznych chorób, często nawet za cenę ich przetestowania na własnej skórze. Do walki o ludzką wolność i godność należy jednak też szacunek do jednostkowych uwarunkowań i możliwości: myślę, że nikt z nas nie ma prawa wytykać innym, że poszli na moralny kompromis, jeśli z tych czy innych powodów dalszy udział w walce był w danej chwili ponad ich siły; nikt też nie ma prawa określać, jaki jest  największy dopuszczalny dla innych poziom „rozsądnego” ryzyka (to już jednak bardziej przypis do dyskusji między Vaculikiem i Pithartem).

 

Pod listem w obronie Kazimierza Świtonia zebrano w Polsce 4000 podpisów. Czy Karta 77 byłaby zdolna do przeprowadzenia takiej akcji?

 

            W zasadzie na pewno, jednak za cenę kilkumiesięcznego skoncentrowania wszystkich swoich sił. Podczas gdy dla Polaków była to jedna akcja z wielu. Zachodzą tu w końcu różnice  jakościowe – ale czego jeszcze nie ma, to może być (a ponadto można odnotować też punkty przemawiające na naszą korzyść).



 

Jesteś katolikiem. Jaki odzew wśród czechosłowackich katolików miał według ciebie wybór nowego papieża?

            Wielki. Myślę, że powszechnie był odebrany jako bezpośredni i wysoce nieprawdopodobny przejaw woli Bożej, czyli „po kościelnemu – za  cud. Jednak, jak każdy cud ten wybór (a zatem i odzew nań) trudno jest wycenić i uchwycić przy pomocy kupieckich wyliczeń. Niemniej jednak większość katolików – od laików po wysoką hierarchię – jasno uświadomiła sobie, że stoi przed całkiem nową sytuacją i że musí także zareagować na nią w nowy sposób. Próbowałem przewidzieć przebieg tej reakcji w dwóch obszernych artykułach, których treści nie mogę tutaj dostatecznie przekonująco przedstawić. Z pewnością jednak spodziewam się (a sondowanie odpowiednich środowisk tylko mnie w tym utwierdziło) wielkich rzeczy, włącznie z radykalną przemianą stosunku wielu katolików do inicjatywy Karty 77 i fundamentalnego wzmocnienia ich roli w tym ruchu obywatelskim.

 

Jak, jako rzecznik Karty 77, oceniasz powstanie pisma „Polsko a my”?

            Jako rzecznik i jako osoba prywatna powitałem pismo z niecierpliwą wdzięcznością. Prywatnie miałem jednak istotne zastrzeżenia do treści wprowadzającego artykułu. Jako rzecznik życzę pismu wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi numerami i artykułami stanie się na tyle różnorodne, że „coś dla siebie” znajdę w nim również prywatnie.

 

(Marzec 1979)

 

Przekład Stanisław Ruczaj. Wywiad z tomu Noční kádrový dotazník a jiné boje Texty z let 1977-1989 (Praha 2009), przetłumaczony w ramach projektu Dziedzictwo myśli politycznej czeskiej i polskiej opozycji z perspektywy współczesnych kryzysów – zadania publicznego współfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie Forum Polsko-Czeskie 2020. Artykuł wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiona z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.